Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Weteran kina Roman Polański aresztowany. A my w Polsce zupełnie tego nie rozumiemy

Tadeusz Jacewicz
Rozumiem, że koledzy filmowcy podpisali list protestacyjny w odruchu solidarności zawodowej. Cała reszta była jednak zdumiewająca.
Rozumiem, że koledzy filmowcy podpisali list protestacyjny w odruchu solidarności zawodowej. Cała reszta była jednak zdumiewająca. Fot. Internet
Zapanował stan histerii. Nie wśród zwykłych ludzi, bo ci w ponad 70 proc. uznali, że Polański powinien ponieść konsekwencje swoich czynów sprzed 30 lat, lecz celebrytów.

Dawno nic tak nas nie wzburzyło. Wybuchło coś zbliżonego do powstania narodowego w obronie naszego. Weteran kina Roman Polański uczestniczył w wielu wydarzeniach filmowych, ale w takim serialu na pewno jeszcze nie. Współczuję reżyserowi. Na planie filmowym jest dyktatorem, a tutaj niespokojnym, bezradnym statystą.

W tej sprawie powoli opadają emocje, zaczynają rządzić paragrafy. Najbliższe miesiące będą dla Polańskiego nerwową szamotaniną. Na pewno zainteresowany dużo zapłaci. Będzie miał jednak o niebo lepiej od rodaka zamordowanego przez tłustych policjantów na lotnisku w Vancouver. Nawiasem mówiąc, nie przypominam sobie antykanadyjskiej insurekcji po tej odrażającej zbrodni. No, ale to był szary człowiek, nie filmowiec.

Coś bardzo mnie zaniepokoiło. Nasza rozpaczliwa niewiedza na temat świata, jego praw, procedur i zwyczajów. Jak muszka w bursztynie, pozostaliśmy mentalnie w PRL. Wtedy było jasne, że jak twórcy podpiszą list protestacyjny, Wolna Europa go przeczyta na antenie, a jakiś polityk zagraniczny poprze, to sprawa jest załatwiona. Władze biorą ogon pod siebie, gęsto tłumaczą się zagranicy. Tak było, ale nie jest i chyba już nie będzie.

Choć trudno nam to pojąć, w USA prawo jest bardzo sztywną strukturą. Musi taką być, bo to konstrukcja nośna kraju, w którym połowa mieszkańców mówi w domu innym językiem niż angielski, funkcjonują najróżniejsze religie, a zasady moralności i etyki nie dla wszystkich są jasne. Trzeba mieć coś, co jest wspólne. Tym czymś jest prawo. W USA można wyśmiewać prezydenta, ostro krytykować kongresmanów i senatorów, ale przed prawem wszyscy stoją na baczność. Od prezydenta po menela.

Za manipulowanie przy rozporku przykryte kłamstwem Bill Clinton omal nie utracił prezydentury. W podobnych okolicznościach upadają kariery pomniejszych polityków i osobistości publicznych. Ustępują, chociaż nie popełnili żadnych czynów kryminalnych. Naruszyli dobre obyczaje i kłamali. To wystarczy do klęski.
Zadarcie z prawem jest tam skrajnie niebezpieczne. Gwiazda telewizji, miliarderka Martha Stewart, po telefonie znajomego sprzedała akcje i zaoszczędziła kilkadziesiąt tysięcy dolarów.

Bilon w porównaniu z tym, co ma na kontach. Kilka miesięcy odsiedziała za skorzystanie z niedozwolonej informacji, potem miała ograniczenie wolności. Bernie Madoff, oszust finansowy, dostał 150 lat więzienia, mimo że znał w Stanach wszystkich, którzy coś znaczą. Legenda boksu Mike Tyson odsiedział swoje za spędzenie nocy z panią, która po paru dniach uznała, że jednak nie miała ochoty z nim jej przeżyć. Wobec amerykańskiego prawa nie ma wielkich, sławnych czy bogatych. Wszyscy się boją. Im wyżej, tym bardziej, bo więcej mają do stracenia.

W Polsce zupełnie tego nie rozumiemy. Dlatego tak strasznie oburzyło nas zatrzymanie geniusza kina. Zapanował stan histerii. Nie wśród zwykłych ludzi, bo ci w ponad 70 proc. uznali, że Polański powinien ponieść konsekwencje swoich czynów sprzed 30 lat, lecz celebrytów. Zmieniające się trójki dyskutantów w studiach telewizyjnych atakowały głównie podłych Szwajcarów, ale Amerykanom też się dostało.

Rozumiem, że koledzy filmowcy podpisali list protestacyjny w odruchu solidarności zawodowej. Cała reszta była jednak zdumiewająca. Chyżo wystartował minister spraw zagranicznych, który napisał petycję do Hillary Clinton. Energicznie obsztorcował też Szwajcarię. Wzruszające, ale naiwne. Clinton może tyle w tej sprawie zrobić, co nasz szef MSZ w kwestii wyboru nowego papieża.

Inni nie byli gorsi. Minister kultury mrocznie zauważył, że za dużo incydentów antypolskich ostatnio się wydarza. Poseł opozycyjny, wsławiony brawurową jazdą meleksem na Cyprze, nie chciałby, żeby z tego tytułu rząd polski miał dług wdzięczności wobec Amerykanów. Przytomnie zachował się premier. Najpierw odczekał, a kiedy sondaże stwierdziły, że naród niezbyt przejął się losem artysty, ostrzegł przed nadawaniem charakteru politycznego czy patriotycznego sprawie.
W mediach pojawili się smakosze sytuacji.

Prasowa celebrytka, poczerwieniała z oburzenia, potępiła gnębienie reżysera za to, że kiedyś skorzystał z panienki, która "chętnie rozkładała nogi". Właściwie dostąpiła zaszczytu - z taką sławą. Nie znikał z telewizji były tenisista. Rzucał nazwiskami gwiazd, do których dzwonił, ale niestety, wszystkie obchodziły Yom Kippur i były zajęte. Odkopano nawet wnuczkę kolegi artysty, znaną z figli w audycji "Big Brother". Źle ją na wizji wykorzystano.Powinna być ekspertem.

Mam nadzieję, że Romanowi Polańskiemu uda się rozsądnie zamknąć ten rozdział życia. Jeszcze większe nadzieje żywię w odniesieniu do nas. Może przy tej okazji zaczniemy coś rozumieć z otaczającego nas świata. Więcej myśleć, mniej gadać i bardziej do rzeczy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny