Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Urban exploration. Odkrywają piękno tego, co zniszczone

Magdalena Kuźmiuk
Magdalena Kuźmiuk
Anna Sonta, Mariusz Filim i Łukasz Niewiński (na zdjęciu na górze) zgodnie twierdzą, że zamiast pójść w weekend do galerii handlowej na zakupy, wolą odnaleźć jakąś opuszczoną fabrykę i ją zdobyć
Anna Sonta, Mariusz Filim i Łukasz Niewiński (na zdjęciu na górze) zgodnie twierdzą, że zamiast pójść w weekend do galerii handlowej na zakupy, wolą odnaleźć jakąś opuszczoną fabrykę i ją zdobyć Anatol Chomicz
Opuszczone fabryki, mroczne kanały i bunkry, wywołujące dreszcze stare szpitale, owiane złą sławą bary. Im trudniej tam wejść, tym bardziej cieszą się Anna, Łukasz i Mariusz. Ich hobby to „urban exploration”.

O barze Wrzos i jego krwawej historii sprzed ponad dekady Łukasz Niewiński dowiedział się od kolegi. Namawiał, by koniecznie pojechali na nocne „zwiedzanie”. Mówił, że podobno we Wrzosie wciąż straszy duch jednego z zamordowanych w brutalny sposób właścicieli. Że spadają przedmioty. Tak duch zabrania obcym wstępu.

- Wrzos miał być naszym pierwszym niemilitarnym urbexem. Pojechaliśmy w ciągu dnia. Normalnie zwiedziliśmy górę i dół. Nic się nie działo. Miejsce totalnie opuszczone - opowiada Łukasz Niewiński.

Zwyciężyła chęć przeżycia przygody, bo o to też przecież w urbexach chodzi. Nieustraszona ekipa wróciła w nocy.

- Z latarkami obeszliśmy górę. Idziemy do piwnicy. Szedłem jako pierwszy, dosłownie postawiłem krok na progu i w Wyszkach zaczęła wyć syrena pożarowa. Uciekliśmy stamtąd, bo nie widzieliśmy, czy to nie przez nas. Potem okazało się że był pożar w okolicy. Następnej nocy wróciliśmy. Chcieliśmy obalić mit o duchach - śmieje się Łukasz. - I rzeczywiście, zwiedziliśmy wszystko bez problemu. Grozą powiało w drodze powrotnej. Nagle w czasie jazdy przed samochód wybiegł nam dzik. Nie przeżył zderzenia. My wyszliśmy cało.

Ekipę Urbex OPOD, bo o nich mowa, tworzy czwórka przyjaciół: Łukasz Niewiński, Mariusz Filim, Anna Sonta i Diana Turowska, która na co dzień studiuje w Lublinie. Reszta mieszka i pracuje w Bielsku Podlaskim.

Urbexem, czyli fachowo „urban exploration” (eksploracją miejską), na poważnie zainteresowali się jakieś półtora roku temu. Najpierw pojechali do Wilczego Szańca w Gierłoży. Czuli niedosyt. Bo to taka eksploracja z przewodnikiem. Pojawiły się kolejne - jak oni to nazywają - miejscówki.

- Szukamy miejsc, które są opuszczone, zdewastowane, staramy się tam wejść, porobić ciekawe zdjęcia. To stare fabryki, zakłady, opuszczone szpitale, bunkry, tunele. Im trudniej dostępne, tym lepiej dla nas - uśmiecha się Mariusz Filim.

A takich nie brakuje. Dla dobrej miejscówki są w stanie przejechać pół Polski. Opuszczone ZNTK w Poznaniu, cukrownie i garbarnia w Lublinie, szpital psychiatryczny i stary dworek w Otwocku, poniemieckie bunkry w Mamerkach, Osowiec. To tylko niektóre zdobyte miejsca na ich liście.

- Co zrobiło na nas największe wrażenie? - zastanawia się Łukasz.

- MRU! - odpowiada szybko i dość tajemniczo Anna.

Ekipę Urbex OPOD znajdziesz również na ich stronach internetowych:

facebook.com/urbexopod
opodurbex.blogspot.com

Zaraz chłopaki wyjaśniają: MRU, czyli Międzyrzecki Rejon Umocniony, za Poznaniem.

- To podziemna sieć tuneli, która liczy ponad 30 kilometrów i obiekty wojskowe nad ziemią. Fortyfikacje zbudowali Niemcy przed wojną - opowiada Łukasz.

- Byliśmy tam z przewodnikiem, tunele robią niesamowite wrażenie. Za miesiąc jedziemy już sami. Mamy zamiar tam nocować! - Anna nie może się już doczekać tej wyprawy.

Miejsca do eksploracji znajdują głównie w internecie, na Facebooku. Dzielą się nimi z innymi urbexowiczami z kraju. - Ale zasada jest prosta: oni nam coś dają do zobaczenia, my musimy się odwdzięczyć tym samym - wyjaśnia Łukasz.

W urbexie obowiązuje jeszcze inna, naczelna zasada: „take only pictures, leave only footsteps”. To oznacza, że eksploratorzy powinni pozostawić miejsce tak, jak je zastali.

- Z urbexów nic nie można zabierać do domu. Niczego nie niszczymy, nie kradniemy, robimy tylko zdjęcia - podkreśla Anna.

A bywa różnie. Niektóre zakłady są kompletnie puste. Beton i powybijane okna. - Ale są takie miejsca, jak np. ZNTK w Poznaniu, gdzie zostało wszystko: dokumenty, faktury, pieczątki, wyposażone laboratorium. Bardzo fajne zresztą. Jak tam jechaliśmy, strasznie chcieliśmy zobaczyć dwa prototypowe wagony, które tam budowali, a które miały jeździć po torach wąskich, jak i szerokich. Zobaczyliśmy - mówi Łukasz.

Czy to, co robią Anna, Mariusz i Łukasz jest legalne? - Jak najbardziej nie - Mariusz kręci głową z uśmiechem.

Urbexowicze twierdzą, że nawet jeśli jest na budynku tabliczka z zakazem wstępu, to są w stanie się obronić przed oskarżeniem o wejście na teren prywatny tym, że miejsce nie było dostatecznie zabezpieczone.

- Wystarczy dziura w siatce i już jesteśmy kryci - uważa Łukasz. - Jak nie ma żadnych tabliczek, tym lepiej.

Żądni przygód bielszczanie potwierdzają, że urbex nie jest bezpiecznym hobby. Zwłaszcza jeśli eksploruje się nieprzewidywalne bunkry i kanały. - Podstawą są latarki i zapas baterii. Kaski? Zakładamy je tylko na motor - mówi wprost Mariusz.

- Taa... Może jeszcze powinniśmy nałożyć odblaskowe kamizelki? - Łukasz śmieje się głośno.

Jakie plany ma ekipa Urbex OPOD? Mekką wielu urbexowiczów jest Prypeć. Ekipa z Bielska też planuje wyjazd na Ukrainę, ale najpierw zbadają „polski Czarnobyl”.

- Chcemy odwiedzić Pstrąże, niedaleko Wrocławia. To poradzieckie opuszczone miasto. Tego miejsca nie ma na mapach. To stare koszary wojskowe. Są bloki-widma, cała infrastruktura. Będą emocje, bo to teren wojskowy. Nie można ot tak sobie tam wejść. Szanse są małe, ale urbexowicze się tam dostają. My też na to liczymy - nie ukrywa Mariusz Filim.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny