- To był proces poszlakowy oparty na pośrednich dowodach - przyznał sędzia Wiesław Żywolewski, uzasadniając wyrok. - Ale bezsporne jest, że Tomasz Ż. był w związku z ofiarą i dopuszczał się wobec niej aktów agresji. Nie chciał zabić Barbary W., ale jak każdy przeciętnie rozumujący człowiek, musiał zdawać sobie sprawę z konsekwencji zadawania silnych ciosów w okolice głowy.
Tragedia wydarzyła się 26 października ubiegłego roku w mieszkaniu przy ul. Ordonówny w Białymstoku. Karetkę wezwał właściciel lokalu. Było już za późno na pomoc - kobieta nie żyła. W mieszkaniu był wtedy też Tomasz Ż.
Podczas oględzin miejsca przestępstwa znaleziono liczne ślady krwi na drzwiach oraz ścianach. Znajdowały się one również na ubraniach i ciele oskarżonego.
Tomasz Ż. do winy się jednak nie przyznał. Twierdził, że kobieta położyła się spać, a w pewnym momencie przestała oddychać. Podczas sekcji biegły lekarz oprócz licznych zadrapań i siniaków, stwierdził u denatki także krwiaka podtwardówkowego oraz obrzęk mózgu i płuc.
Potem wyszły na jaw kolejne fakty. Już trzy dni przed śmiercią Barbara W. dzwoniła na policję z prośbą o interwencję. Miała zostać uderzona przez Tomasza Ż. Funkcjonariusze zabrali go do izby wytrzeźwień. 36-latek miał żal do partnerki o nasłanie na niego mundurowych. Zdaniem sądu, właśnie to było motywem ataku.
Za spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, którego następstwem była śmierć, Tomaszowi Ż. groziło do 15 lat więzienia. Ale sąd uznał, że niższa kara będzie sprawiedliwa.
Skazany na sali rozpraw potakiwał tylko głową. Chwilę później zapowiedział apelację. Po zakończeniu rozprawy policjanci odprowadzili go do aresztu.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?