Tajemnicze krzyże na Białostoczku (zdjęcia)
Krzyż wystawiony w 1903 roku
Krzyże i podwórka na Białostoczku majono na Zielone Świątki przynosząc bluszcz z bagienka przy torach kolejowych. Pamiętano o krzyżach szczególnie od wielkiego święta, które na co dzień milcząc przypominały o Panu Bogu i wszelkich świętych. Były jak dobrzy sąsiedzi, mężczyźni, przechodząc obok nich zdejmowali czapki i pochylali głowy, gospodynie skłonne były zatrzymać się na dłużej, odmówić paciorek. Baczono, by zabiegane dzieci nie wyrządziły krzyżom krzywdy, krowa nie zaczepiła łańcuchem, a wóz osią lub orczykiem.
Ryszard Malinowski nie pamięta, by kultywowano przy którymś z krzyży białostoczańskich zwyczaj żegnania zmarłych, jak miało to na przykład miejsce w Dojlidach Górnych. Skoro zaś o zmarłych mowa, to długo opowiadano na Białostoczku o duchu matki, która osierociła ośmiomiesięcznego synka. Widziano ją ponoć w bieli, słyszano jak duch przesuwał sprzęty, a na koniec miał powiedzieć: – Jak wam przeszkadzam, to opiekujcie się Zdziśkiem, ja już więcej przychodzić nie będę. I tak się stało, bo był to duch kochającej matki.