Pan Henryk, proszący o zachowanie anonimowości, sam utrzymuje pięcioosobową rodzinę. Przy pensji 2 tys. zł na niewiele go stać. Niedawno otrzymał z miasta decyzję o nałożeniu opłaty adiacenckiej. Jej wysokość zależy od powierzchni działki. Nasz Czytelnik musi zapłacić prawie 3 tys. zł.
- Ledwie wiążemy koniec z końcem - denerwuje się mężczyzna. - Już wiem, że nie będę miał z czego zapłacić. Jeszcze spłacam pożyczkę, którą zaciągnąłem kilka miesięcy temu, żeby położyć rurę, która umożliwi mi podłączenie do wodociągów i kanalizacji. Na razie stać mnie tylko na tyle. Sąsiedzi się niedawno podłączyli, ja nie miałem pieniędzy ani na projekt, ani na wykonanie instalacji.
Podobne decyzje dostali także inni mieszkańcy ul. Stoczni Gdańskiej. Niektórzy mają do zapłacenia ponad tysiąc złotych, inni tyle, co pan Henryk. Decyzji wydano ok. 40.
- Opłata adiacencka jest jednorazowa - wyjaśnia Wiesław Bielawski, dyrektor departamentu skarbu w Urzędzie Miasta w Białymstoku. - Wiąże się ona z tym, że ulica została zmodernizowana, zbudowano tu też infrastrukturę. Spowodowało to wzrost wartości nieruchomości w tym rejonie.
- W XXI wieku położono nam asfalt i przeprowadzono linie wodociągów i kanalizacji. To rzeczywiście prawdziwe luksusy, za które musimy dodatkowo zapłacić - ironizuje pan Henryk.
Od wydanej decyzji przysługuje mu odwołanie do Samorządowego Kolegium Odwoławczego.
- Jeśli tego nie zrobi, a decyzja się uprawomocni, może prosić o rozłożenie kwoty na raty - informuje dyrektor Bielawski.
Dodaje też, że gdyby Czytelnik uczynił to jeszcze przed wydaniem decyzji, mógłby spłacać sumę nawet przez 10 lat. Na jak długo urząd rozłoży opłatę teraz, nie wiadomo.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?