Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stadion miejski nie może być porównywany do opery

Tomasz Maleta
Białostoccy kibice dbają o efektowne oprawy meczowe
Białostoccy kibice dbają o efektowne oprawy meczowe Andrzej Zgiet
13 milionów , które urząd marszałkowski przeznacza na Europejskie Centrum Sztuki, jest wyłącznie dofinansowaniem do jego działalności. Tymczasem my nadal ponosimy koszty związane z budową stadionu, które są wkładem własnym do tej inwestycji.

Obserwator: Stadion ma cieszyć oko czy zarabiać na siebie?

Adam Popławski, prezes spółki Stadion Miejski: Jedno nie wyklucza drugiego. Oczywiście stadion powinien być wartością w kontekście całego miasta. Stąd ogłoszenie konkursu architektonicznego i wybór przez komisję konkursową takiego obiektu, który wkomponuje się w przestrzeń publiczną i będzie dla miasta czymś istotnym. Ale ważna jest też jego funkcja i bieżąca działalność.

Po czterech miesiącach od oddania części stadionu na pewno cieszy ona oko kibiców i sportowców. Czy jednak zarabia na siebie?

- Wynajmujemy SKYBOXY (powierzchnia komercyjna z widokiem na murawę - przyp. red), na dłuższy okres lub na jeden mecz, robimy drobne eventy, cały czas pracujemy na tym, by obiekt wpisywał się nie tylko w wiedzę białostoczan o samej budowie, ale także o możliwościach prowadzenia wielofunkcyjnej działalności. Na pewno więcej alternatyw będzie w chwili, gdy inwestycja w całości zostanie zakończona. Bo nawet, jeśli dziś poruszamy sprawę sprzedaży nazwy, to tak naprawdę te właściwe rozmowy będą prowadzane dopiero wtedy, gdy wykonawca po zamontowaniu ostatniego krzesełka zejdzie z placu budowy.

Białostockie środowisko sportowe tak łatwo przełknie to, że patronem stadionu nie będzie piłkarz, trener, bądź przedstawiciel innej dyscypliny? Może warto przeprowadzić konsultacje społeczne?

- Myślę, że nie ma sprzeczności między wyobrażeniami kibiców o stadionie a oczekiwaniem zarządcy, by stadion w jak największym stopniu zarabiał na siebie. Sprzedaż nazwy jest czymś naturalnym dla każdego obiektu sportowego. Dzisiaj nikt nie kontestuje PGE Areny, Inea Stadion, Pepsi Arena. Wszyscy wiemy, że jest to niezbędne działanie marketingowe, które przy takich obiektach tworzy ich wartość dodaną. To jest ten kierunek, w którym powinniśmy podążać. To też daje szanse na obniżenie kosztów funkcjonowania obiektu.

Uda się? Przykłady innych miast pokazują, że rynek stadionowy nie jest łatwy. Nazwy, o których Pan wspominał, odnoszą się do znacznie bogatszych i atrakcyjniejszych, nie tylko pod względem sportowym, miast czy regionów.

- To prawda, ale myślę, że sobie poradzimy. Swój optymizm buduję także na tym, że coraz więcej ludzi przekonuje się do stadionu przy Słonecznej. Nie tylko przez pryzmat meczu, ale zupełnie niezależnych od widowisk sportowych powierzchni do użytkowania. To zainteresowanie jest. Oczywiście nasze działania nie są stricte rynkowymi, bo działamy w formie spółki samorządowej na zasadach równej dostępności dla każdego. Nie możemy indywidualnie negocjować cen czy stosować jakiś preferencji lub bonifikat stosując ustawę o zamówieniach publicznych, ale patrząc na rozmowy w sprawie wynajmowania SKYBOXÓW myślę, że w przyszłym roku jeszcze bardziej zwiększy się zainteresowanie powierzchniami na stadionie.

Czy trzynaście milionów złotych, które w przyszłorocznym budżecie magistrat i radni przewidzieli dla spółki Stadion Miejski jest pokłosiem doświadczeń innych samorządów z utrzymaniem obiektów czy koniecznością wynikającą z tego, że dopiero od połowy roku stadion zacznie działać pełną parą i ten niepewny pierwszy rok trzeba odpowiednio zabezpieczyć?

Bogusława Janowicz, wiceprezes spółki Stadion Miejski: - Kwota 13 milionów wynika z umowy, która łączy gminę i spółkę Stadion Miejski. Wykonujemy zadania powierzone przez miasto. Oczywiście jest ona wypadkową algorytmu zawartego w umowie wykonawczej. Na te 13 milionów składają się koszty operacyjne, amortyzacja oraz kwota odsetek, które musimy zapłacić z tytułu budowy stadionu po emisji obligacji.

Adam Popławski: - Koszty operacyjne to około 6 mln złotych.

Bogusława Janowicz: - Kwota w budżecie uwzględnia wartość tego, co spółka na siebie zarobi. Oczywiście będziemy starali się, by przychody były jak największe.

Dla przeciętnego białostoczanina, który nie rozkłada tych 13 milionów na składowe, to suma ta jest tożsama z tą, którą przeznacza województwo na operę podlaską. Stąd prosta droga - zwłaszcza w nadchodzącym roku wyborczym - do takiej potocznej ekstrapolacji, że pobudowali obiekty, a teraz trzeba do nich dopłać. I to już od samego początku.

Bogusława Janowicz: - Nie można tych dwóch obiektów porównywać do siebie. Przede wszystkim dlatego, że stadion jest na razie w budowie. Spółka Stadion Miejski nie prowadzi swojej działalności w pełnym zakresie. Pamiętajmy też, że na dzień dzisiejszy spółka ponosi koszty inwestycji.

Adam Popławski: - W tych 13 milionach złotych koszty funkcjonowania obiektu stanowią mniej niż połowę. Pozostała część związana jest z inwestycją oraz amortyzacją. I tu dopiero widać tę różnicę między stadionem i operą. 13 milionów , które urząd marszałkowski przeznacza na Europejskie Centrum Sztuki, jest wyłącznie dofinansowaniem do jego działalności. Tymczasem my nadal ponosimy koszty związane z budową stadionu, które są wkładem własnym do tej inwestycji.

Czy w tegoroczna usługa powierzona przez miasto odnosi się w jakimś stopniu do zorganizowania - o czym donosił kilka tygodni temu jest z portali internetowych - koncertu światowej gwiazdy na otwarcie całego obiektu?

- Nie mam żadnej wiedzy na ten temat. Wydaję mi się, że nie ma takiego pomysłu.

W grudniu 2014 spółka już nie będzie ponosiła bezpośrednich kosztów związanych z budową, zostanie tylko działalność operacyjna. Jakie są widoki na to, by usługa zamówiona czy powierzona do wykonania była mniejsza niż tegoroczne 6 milionów złotych?

- Polskie doświadczenia w zarządzaniu stadionami są odmienne od europejskich. Na wzorach obowiązujących na Zachodzie wybrano w kraju operatorów tylko dwóch obiektów: w Gdańsku i we Wrocławiu. Na Wybrzeżu firma musiała zakończyć swoją działalność i jej obowiązki przejęła spółka miejska. Podobnie było w stolicy Dolnego Śląska. Wydano niebotyczne pieniądze, a i tak nie zmniejszono kosztów, które miało ponosić miasto. Dzisiaj rynek na usługi sportowo-rekreacyjne w Polsce jest bardzo ciężki i różni się do tego, co dzieje się na zachodzie Europy. Celem naszej działalności operacyjnej jest jak najmniejsza różnica między przychodami a kosztami. Co roku będziemy się starali, by wynagrodzenie za działalność powierzoną od miasta było minimalne. Pamiętać musimy że spłata obligacji zakończy się w 2029 roku. Jednak twardo stąpamy po murawie. Skoro w Gdańsku i we Wrocławiu mają kłopoty ze stadionami, to nie ma co zaklinać rzeczywistości, że u nas akurat wszystko pójdzie jak z płatka.

Tym bardziej, że stadion przy Słonecznej jest klasycznym obiektem sportowym. Gdybyśmy chcieli zbudować obiekt na wzór tych najnowocześniejszych w Europie, czyli wielkie centrum konferencyjno-biznesowe pośrodku, którego stałby stadion, to nie moglibyśmy skorzystać z funduszy europejskich. Ale bez nich w ogóle o stadionie moglibyśmy tylko pomarzyć.

No właśnie. Ironią nowej perspektywy budżetowej na lata 2014-2020 jest to, że obiekty sportowe, jak choćby hala, mogą liczyć na dofinansowanie, ale tylko wtedy, gdy będą częścią większego kompleksu generującego miejsca pracy. To ma być ta furtka, która być może pozwoli przy wsparciu unijnym postawić w Białymstoku halę sportowo- widowiskową. Będzie się ona znajdowała niedaleko stadionu. Zapewne pod względem architektonicznym wzbogaci jeszcze bardziej tamte rejony miasta, ale za kilka lat może być też konkurencją dla obiektu przy Słonecznej.

- Z jednej strony można mówić o konkurencji, z drugiej o uzupełnianiu się tych dwóch obiektów. Wydaje mi się, że ten drugi element będzie kluczem do przyszłości komercyjnej. Przede wszystkim koncerty zimą w hali sportowej, w sezonie późnowiosennym i letnim stadion będzie miał pod tym względem przewagę. Potrzebna jest bardziej symbioza niż rywalizacja. Także dlatego, że w pobliżu powstaje kampus. To stwarza nadzieję na rewitalizację tamtej okolicy. Gdy pojawią się ludzie, w ślad za nimi przyjdzie biznes. Skorzystają na tym wszyscy.

Czy jednak pola do szerszej działalności, zwłaszcza sportowej, nie ogranicza to, że obiekt przy Słonecznej jest typowo piłkarskim.

- Dzisiaj stadion londyńskiego Arsenału jest typowym klasykiem piłkarskim obudowanym centrum biznesowym. Tyle że kanonierzy sami zbudowali stadiom. W Polsce nie ma szans, by klub porwał się na podobną inwestycję. To są kolosalne pieniądze. Po drugie: takie obiekty wpisują się w przestrzeń miejską w kontekście różnych imprez. To jest naturalne, że obiekty mają taki kształt. Chodzi tylko o to, by go rozsądnie zagospodarować.

Czyli?

- W gruncie rzeczy przesądzi o tym rynek. Jeśli mamy dużo powierzchni do wynajmu, to spadające dzisiaj ceny ich wynajmu z naszej perspektywy nie są zbyt korzystne. Ale niewykluczone, że za kilka lat tendencja się odwróci. Ważne, by nie czekać na to z założonymi rękami, ale już teraz prowadzić dywersyfikację zamierzeń.

Poza czysto piłkarskim rozgrywkami, jakie jeszcze inne widowiska możemy zobaczyć w przyszłości na stadionie?

- Wszelkiego rodzaju imprezy rekreacyjne, by w szczególności to sztuczne boisko, żyło przez całą dobę. Możliwe są rozgrywki futbolu amerykańskiego. Ale chcemy też, by z głównej murawy korzystali najmłodsi w formule zawodów piłkarskich. Możemy ponadto prowadzić wiele imprez piknikowych, festynowych. Pokażą one białostoczanom jak bardzo stadion ten jest funkcjonalny. Z drugiej strony działalność czysto komercyjna: wynajęcie powierzchni dla firmy cateringowej, która będzie zarządzała całą gastronomią na stadionie. Nie tylko podczas meczu, ale także wesel, spotkań okolicznościowych. Do tego dochodzi możliwość wynajęcia pomieszczeń administracyjno-biurowych. Mówimy o 5 tys. metrach kwadratowych powierzchni. Plus sprzedaż nazwy stadionu. W tej chwili prowadzimy też rozmowy z agencjami artystycznymi, które mogłyby na stadionie organizować koncerty. To wymarzone miejsce na takie wydarzenia, choćby przez pryzmat liczby widzów, którzy mogą w nim uczestniczyć.

Bogusława Janowicz: - Tak naprawdę nie ma żadnych ograniczeń odnośnie imprez, jakie mogą odbywać się na stadionie. Po prostu: chcemy otworzyć obiekt przy Słonecznej dla mieszkańców.

Czy zatem na stadionie znajdzie się miejsce na muzeum sportu, o którym mówiono przed rozpoczęciem inwestycji? Adam Popławski:** - Gdy byłem małym chłopcem, Baso Caruso, który opiekował się ówczesną murawą pozwolił mi z kolegami wejść w getrach na murawę. Zapewne podobnych wspomnień białostoczanie mają tysiące. Są przecież zdjęcia, pamiątki. Przypomnę, że na pierwszym meczu Jagiellonii w ekstraklasie z łódzkim Widzewem było 35 tys. kibiców. Jest taka możliwość i mamy nadzieję iż takie muzeum będzie na stadionie funkcjonowało. Historia jest tym spoiwem, które może zachęcać do odwiedzenia stadionu, także w sposób zorganizowany. Szczególnie jest to ważne w okresie letnim, w przerwie miedzy sezonami piłkarskimi. Nie wszystkie dzieci wyjadą na wakacje, z przyjemnością zaprosimy je na stadion. Nie wykluczamy także pozasportowych atrakcji. Być może też na miarę planowanej w Gdańsku kolejki tyrolskiej, która pozwoli na zjazd z jednego końca PGE Areny na drugi.

Czytaj e-wydanie »

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny