Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Siostry najbardziej boli to, że oprawcami Agnieszki nie targają żadne wyrzuty sumienia

Magdalena Kuźmiuk
Podczas ogłaszania wyroku siostry zamordowanej - Elżbieta Acewicz (z lewej) i Magdalena Arciuch (z prawej), nie mogły powstrzymać łez.
Podczas ogłaszania wyroku siostry zamordowanej - Elżbieta Acewicz (z lewej) i Magdalena Arciuch (z prawej), nie mogły powstrzymać łez. Andrzej Zgiet
Po prawie siedmiu latach sprawcy jednej z najbrutalniejszych zbrodni ostatnich lat usłyszeli wyroki. Agnieszka z Sokółki została zgwałcona i zamordowana w 2009 roku. Sąd skazał jej zabójców na 25, 15 i 12 lat więzienia.

Potworna, makabryczna, okrutna, odrażająca. Ta zbrodnia wstrząsnęła mieszkańcami Sokółki. Nie żyje młoda, ładna dziewczyna. Nagie i zakrwawione zwłoki wnuczki odnalazła w mieszkaniu babcia. Ludzi paraliżowało to, że nie wiadomo było, kto mógł tego dokonać .

Śledczy szukali odpowiedzi na to pytanie przez ponad pięć lat. Wiosną 2014 roku sprawcy trafili do aresztu. We wtorek - po trzech miesiącach procesu - Sąd Okręgowy w Białymstoku wydał wyrok. Jest nieprawomocny.

Trzymali ją we trzech, nie miała szans, by się obronić

Adam K., Mateusz P. i Paweł N. byli kolegami z klasy w liceum profilowanym w Sokółce. Rankiem 21 stycznia 2009 roku postanowili, że pójdą na wagary. Zbliżał się koniec semestru i wielu uczniów zrywało się z lekcji. By to uczcić Mateusz, Paweł i Adam „na mecie” kupili alkohol, a potem wypili go w parku. Wtedy Paweł N. opowiedział kolegom o dziewczynie, którą niedawno poznał. Mówił, że dzień wcześniej znów ją spotkał i zaprosiła go na kawę. Postanowili, że pójdą we trzech. Szli podekscytowani, bo Paweł powiedział kolegom, że Agnieszka to bardzo atrakcyjna dziewczyna. Wypity na mrozie alkohol szumiał im w głowach.

27-letnia Agnieszka Michniewicz mieszkała w bloku z babcią i jedną z sióstr. Nie pracowała, ale codziennie chodziła na warsztaty. Akurat w tamtym czasie była przeziębiona, więc była w domu. Była sama, bo siostra jeszcze w nocy wyszła do pracy w piekarni. Babcia opiekowała się schorowaną znajomą i też zwykle po śniadaniu z samego rana wychodziła do niej. Wracała po południu. Codziennie przed południem starała się jednak wpaść do domu choć na chwilę, porozmawiać z wnuczką, sprawdzić, czy wszystko jest w porządku.

21 stycznia 2009 roku było inaczej. Rano stan kobiety, którą babcia Agnieszki się opiekowała nagle się pogorszył i chora zmarła. Babcia nie mogła przyjść do wnuczki.

Agnieszka otworzyła drzwi zabójcom jeszcze w piżamie. Choć nie znała ich dobrze, wpuściła do mieszkania. Ufność ją zgubiła.

Zaprosiła chłopaków do salonu, sama poszła zaparzyć kawę. Filiżanki pomagał jej nieść Paweł N. Dziewczyna musiała jednak wrócić do kuchni po cukier. Paweł N. znów za nią poszedł. Nagle Mateusz P. i Adam K. usłyszeli dobiegające z kuchni krzyki dziewczyny. Gdy tam wbiegli, zobaczyli, że Paweł trzyma Agnieszkę ramieniem za szyję. W sekundzie oni też zaatakowali dziewczynę. Za ręce i nogi zaciągnęli Agnieszkę do pokoju. Przerażona wyrywała się tak mocno, że gdy ją wlekli, chwyciła za klamkę w drzwiach i ją wyrwała. Leżącą na podłodze klamkę znaleźli potem śledczy. Agnieszka krzyczała, ale oni chcieli, by uprawiała z nimi po kolei seks. W pokoju posadzili ją na kanapie, ale po chwili jeden za nogi ściągnął ją z łóżka na podłogę.

- Choć Mateusz P. zdecydował się zataić drastyczne szczegóły, nie ulega wątpliwości, że kobieta była bita, o czym świadczą obrażenia m.in. na głowie, duszona, grożono jej widelcem. Użycie jego ostrych zakończeń zostawiło wyraźne ślady na jej twarzy - mówił w uzasadnieniu wtorkowego wyroku sędzia Sławomir Cilulko.

Sąd ustalił, że to Mateusz P. jako pierwszy zgwałcił Agnieszkę. Pozostali zwyrodnialcy przytrzymywali ofiarę. Choć w trakcie śledztwa Mateusz P. zarzekał się, że próbował odbyć z nią stosunek, ale mu się nie udało, bo nie wytrzymał napięcia związanego z tą sytuacją. Po zabójstwie medyk sądowy znalazł w ciele Agnieszki jego DNA. Sąd uznał, że nie mogło znaleźć się tam przypadkowo.

Następny miał być Paweł N. Ale Agnieszka zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej. Nabuzowany przyniósł z kuchni nóż. Był wściekły, chciał wyładować seksualne napięcie, ale ofiara stawiała opór. Próbowała się bronić. Podczas sekcji zwłok patolog stwierdził na jej prawej dłoni rany, które wskazywały na to, że Agnieszka chwyciła ostrze noża. Nie miała jednak z nimi szans, bo trzej zabójcy przytrzymywali ją za nogi i lewą rękę.

- Ustalenie, czy Paweł N. zadał wszystkie ciosy nożem nie jest konieczne. Z pewnością te dwanaście ciosów, które trafiły w szyję - mając na uwadze ich dynamikę i umiejscowienie - należy przypisać właśnie jemu - powiedział sędzia Cilulko.

Kolejne uderzenia nożem padały na klatkę piersiową i brzuch. Sąd ocenił, że nie można wykluczyć, że zadali je pozostali oskarżeni, ale - zgodnie z kodeksem - wszelkie wątpliwości należy rozstrzygać na korzyść oskarżonego. Jedynym dowodem na to, że Adam K. i Mateusz P. jednak posługiwali się nożem, jest wynik opinii biegłego, wybitego specjalisty z zakresu badań poligraficznych, który pod koniec procesu badał całą trójkę wariografem. Wskazywały na to reakcje ich organizmu, kiedy podczas badania padały pytania o nóż.

Sędzia był pewny, że Mateusz P. nie wybiegł z mieszkania po tym, jak Paweł N. zadał pierwszy cios - choć tak twierdził podczas przesłuchania. Razem z Adamem K. nadal przytrzymywali ofiarę. Świadczy o tym m.in. rozmieszczenie śladów krwi w pokoju, gdzie zginęła Agnieszka.

Biegły z zakładu medycyny sądowej ocenił, że 27-latka umarła bardzo szybko. Obrażenia Agnieszki były makabryczne. Przy ogłaszaniu wyroku ich odczytanie zajęło sędziemu kilka minut. Paweł N., Mateusz P. i Adam K. słuchali tego z kamiennymi twarzami. Byli niewzruszeni. Siostry zamordowanej, które siedziały na ławie w części dla publiczności, nie mogły powstrzymać łez.

- W pełni świadomie uczestniczyli w akcie zabójstwa. Zadanie prawie 20 uderzeń nożem nie trwało kilku sekund. Żaden nie wyraził sprzeciwu wobec działań prowadzących do uśmiercenia dziewczyny. Po dokonanej zbrodni sprawcy zachowali trzeźwość umysłu, nie spanikowali. Wręcz przeciwnie - szybko się zorganizowali, podzielili role. Zacierali ślady. Dwóch zabierało w mieszkaniu wszystkie przedmioty, które - według ich oceny - dotykali trzeci ubezpieczał kolegów, stojąc w wiatrołapie klatki schodowej - opisywał, uzasadniając wyrok sędzia Sławomir Cilulko.

Paweł N. i Adam K. skorzystali jeszcze z okazji i przez nikogo nie niepokojeni, splądrowali mieszkanie. Zabrali laptop i pierścionek siostry Agnieszki. Zabrali też nóż, szklanki, widelce, na których mogły być odciski ich palców. Potem zamknęli mieszkanie na klucz należący do Agnieszki i wyszli, zabierając go ze sobą.

Około godz. 12.30 do mieszkania wróciła babcia Agnieszki. Zdziwiło ją to, że drzwi są zamknięte, a wnuczka ich nie otwiera. Wołała ją. Gdy weszła do pokoju, zobaczyła ją. Zmaltretowane zwłoki leżały we krwi na podłodze. Babcia zaczęła krzyczeć.

Ta makabryczna zbrodnia długo pozostawała tajemnicą

Policjanci przez kilka lat nie mogli trafić na trop zwyrodnialców, choć na miejscu zbrodni zabezpieczyli ślady biologiczne. Przesłuchali setki osób. Głównie młodzież ze szkół, która w okolicy bloku, gdzie doszło do zabójstwa, popijała na wagarach alkohol. Bezskutecznie. Nikt nic nie widział i nie słyszał. Policjanci mówili o swoistej zmowie milczenia, jaką dało się wtedy zauważyć w związku z tą sprawą. A informacje, które docierały do śledczych, okazywały się mylne, prowadziły ich na błędne tropy.

Udało się jednak zrekonstruować dzień zabójstwa, stworzono też portrety pamięciowe potencjalnych sprawców. Postawiono nawet zarzuty czterem osobom. Jednej - zabójstwa. Było wiadomo, że krytycznego dnia ten mężczyzna pił piwo z kolegami w piwnicy bloku Agnieszki. Został aresztowany. Biegły, który w Białymstoku badał zabezpieczone na miejscu zbrodni DNA i te pobrane od tego zatrzymanego, na tej podstawie orzekł, że on może być gwałcicielem i zabójcą młodej sokólczanki. Jak się później okazało - niesłusznie.

Jak doszło do tego, że niewinnej osobie postawiono tak straszne zarzuty? Adwokat ówczesnego podejrzanego mocno naciskał na śledczych, by jeszcze raz zbadać zabezpieczone DNA i jeszcze raz przesłuchać biegłego genetyka. Policjanci przeanalizowali dowody i stwierdzili, że we wnioskach opinii są błędy. Wezwany do ich wyjaśnienia biegły stwierdził, że „chciałby sprecyzować wynik”. Że to nie jest materiał genetyczny aresztowanego podejrzanego. Mężczyzna wyszedł na wolność. W 2011 roku wywalczył w sądzie 18 tysięcy złotych zadośćuczynienia za półtoramiesięczny areszt.

Po półtora roku śledztwo zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców. Nie zostało jednak zapomniane.

Przełom nastąpił wiosną 2014 roku dzięki pracy specjalistów z tzw. policyjnego archiwum X, zajmującego się niewyjaśnionymi zagadkami kryminalnymi. Najpierw, na początku kwietnia, śledczy otrzymali informację o imieniu i nazwisku „młodego i niskiego mężczyzny”, który był widziany w dniu zabójstwa Agnieszki na klatce schodowej jej bloku. Był to Mateusz P. Odsiadywał akurat w więzieniu w Czerwonym Borze dwuletni wyrok za rozbój.

Policjanci zdecydowali się na tzw. grę operacyjną. Czy Mateusz P. był zabójcą? Nie wiedzieli. Zawieźli go do komendy w Łomży na wariograf. Podeszli do tego przesłuchania tak, by wywrzeć na nim przeświadczenie, że o zbrodni sprzed lat wiedzą już wszystko.

- Tamci na mnie powiedzieli? - na wstępie zapytał policjantów Mateusz P.

Dziś wiadomo, że w trakcie tamtego przesłuchania złożył obszerne wyjaśnienia. Opowiedział śledczym, co stało się w mieszkaniu Agnieszki. Podał nazwiska pozostałych sprawców. Dzięki temu śledczy mogli wysłać za nimi listy gończe. Adam K. i Paweł N. poszukiwani byli Europejskim Nakazem Aresztowania. Obaj wpadli w Anglii tego samego dnia - 20 maja 2014 roku. Jeden pracował na budowie, drugi - w pralni. W czerwcu obaj zostali przetransportowani do kraju.

Od Mateusza P. zostały pobrane próbki DNA. W zabezpieczonym przed laty materiale dowodowym udało się specjalistom z Warszawy znaleźć jeszcze DNA sprawcy gwałtu na Agnieszce Michniewicz. Obie próbki pasowały do siebie.

Okazało się też, że Mateusz P. był przesłuchiwany - podobnie jak Paweł N. - niedługo po zabójstwie Agnieszki. Zgodził się nawet na pobranie próbki DNA. Wtedy jednak do badania nie doszło. W tym czasie powiesił się szkolny kolega Mateusza. Policjanci początkowo podejrzewali, że może to mieć związek z zabójstwem Agnieszki. Potem okazało się, że powód desperackiego kroku chłopaka był zupełnie inny. Zawiedziona miłość. Traf chciał, że przesłuchanie prawdziwych zbrodniarzy odbywało się akurat w dniu pogrzebu samobójcy. Policjanci zdecydowali, że nie będą naciskach na przesłuchiwany świadków.

W śledztwie zlecone były trzy opinie genetyczne. Kosztowały razem około 150 tysięcy złotych. Pierwsza była kompletnie nieprzydatna, niewiarygodna i nierzetelna. Co zresztą wypunktował białostockim biegłym w uzasadnieniu wtorkowego wyroku sąd. Sędzia przyznał, że to nie pierwszy raz, jak w opinii białostockiej jednostki jest poważny błąd. Przykładowo zdarzyła mu się sytuacja, gdzie biegły - badając krew aresztowanego, by porównać ją z DNA zabezpieczonym u ofiary gwałtu kilka lat wstecz - wpisał kod genetyczny pokrzywdzonej.

Dlatego trudno powiedzieć, czy gdyby pobrana od Mateusza P. w 2009 roku próbka została przekazana biegłemu z Białegostoku, już wtedy potwierdziłaby jego obecność na miejscu zbrodni. A bliscy Agnieszki Michniewicz nie musieliby czekać tyle lat na skazanie jej oprawców.

Rodzina chce, by wszyscy dostali surowe kary

Paweł N. i Adam K. do samego wyroku liczyli na uniewinnienie. Nigdy nie przyznali się do zabicia Agnieszki Michniewicz. Twierdzili, że ich tam nie było. Na przygotowanie wspólnej linii obrony mieli dużo czasu. Polscy śledczy nie wiedzieli, że tuż po zatrzymani Paweł N. i Adam K. zostali przez Anglików osadzeni w areszcie deportacyjnym w jednej celi, a potem na kilka dni w jednym zakładzie karnym. Spotykali się chociażby w więziennej stołówce.

Sąd uznał, że wszyscy trzej oskarżeni są skrajnie zdemoralizowani. I nic nie wskazuje, by targały nimi wyrzuty sumienia. To właśnie najbardziej boli siostry zamordowanej Agnieszki Michniewicz. Nie wierzą w skruchę i przeprosiny Mateusza P. Tak samo jak rzucone w ich stronę podczas jednej z rozpraw słowa Adama K.: „To nie ja ją zabiłem! To nie moja wina. Przysięgam!”.

- Sprawiali wrażenie grzecznych, spokojnych. Przepraszali, przysięgali. A na koniec pokazali agresję, nie umieli nad sobą zapanować - mówi Magdalena Arciuch, jedna z sióstr Agnieszki.

Adam K. jako jedyny z oskarżonych myślał, że ma mocne alibi. Bo w dzienniku klasowym w dniu zabójstwa miał zaznaczoną obecność na wszystkich lekcjach. A na informatyce logował się na portalu Nasza Klasa. Sąd obalił te alibi bardzo szybko. Ostatnie logowanie Adama K. było o godz. 9.14, a Agnieszka mordowana była między godz. 11 a 13. Dziennik? Sędzia ocenił, że uczniów klasy, w której uczyli się oskarżeni, nie sposób określić jako sumiennych.

- W poprzedzających datach nie było ani jednej godziny lekcyjnej, w której skład klasy byłby identyczny. A 21 stycznia 2009 roku dziwnym trafem przez sześć lekcji mamy 16 uczniów obecnych i 18 nieobecnych - stwierdził sędzia, dodając, że Adam K. był uczniem wagarującym bardzo często.

Podkreślił też, że tego dnia dziennik był kontrolowany przez dyrekcję i nie było go na wszystkich lekcjach. Nauczyciele mogli wpisywać obecność bez jej faktycznego sprawdzania.

To rozwścieczyło Adama K. Zaczął przerywać sędziemu. - To jest państwo w państwie! - krzyczał. Nie pomogło upomnienie. Sąd kazał policjantom wyprowadzić go z sali. Wstając, Adam K. nadal przeklinał, szarpał się i z impetem kopnął w ławę oskarżonych.

Przez półtorej godziny, kiedy sąd ogłaszał wyrok, Paweł N. patrzył w stronę sędziów. Jego twarz nie pokazywała emocji. Mateusz P. siedział ze spuszczoną głową.

Obrońcy już zapowiedzieli apelacje. Rodzina zamordowanej chciałaby surowszych kar dla Adama K. i Mateusza P. Tylko prokuratura jest usatysfakcjonowana wyrokiem.

Imiona oskarżonych zmieniliśmy, bo sąd nie zgodził się na ich podawanie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny