Śmieszne, ale prawo
Śmieszne, ale prawo
Komentarz Tomasza Malety
Nieraz przepisy przyprawiają nas o ironiczny uśmiech. Tak jak przy tym depozycie. Nie zmienia to faktu, że posiadają one moc prawną.
Kilka dni temu pan Andrzej (nazwisko do wiadomości redakcji) załatwiał sprawy w białostockim sądzie rejonowym. Musiał trochę postać w kolejce. Nudził się, więc zaczął czytać ogłoszenia. I natrafił na osobliwe zawiadomienie. Sąd wzywał nieustaloną osobę do odebrania depozytu w postaci kilku pustych opakowań po prezerwatywach różnych marek i kilkudziesięciu prezerwatyw.
Czytelnik zrobił zdjęcie i przyniósł do naszej redakcji. - To jeden z ciekawszych kabaretów, jakie oglądałem w ostatnich latach - stwierdził rozbawiony. - Przez tydzień nie muszę już oglądać telewizji. Bo nawet najwybitniejsi kabareciarze nie zastąpią mi pustych opakowań po prezerwatywach.
Postanowiliśmy wyjaśnić sprawę. Zadzwoniliśmy do sądu.
- Taka jest procedura - wyjaśnia sędzia Sławomir Cilulko. - Wykonujemy orzeczenia sądu. Nie przywiązujemy wagi, jakie to są rzeczy. Ważne, że są w depozycie i trzeba podjąć czynności, żeby móc je potem zlikwidować.
Prezerwatywy, wizytówki i notatniki prawdopodobnie zostały znalezione podczas przeszukania czyjegoś mieszkania. I kilka lat temu były dowodami rzeczowymi w sprawie karnej o czerpanie korzyści z prostytucji.
Sąd nie mógł ustalić osoby, do której należały te rzeczy. I złożył je do depozytu sądowego.
- Później, zgodnie z ustawą o likwidacji depozytów, mamy obowiązek powiesić ogłoszenie w sądzie - tłumaczy sędzia Cilulko.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?