Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Reforma emerytalna. Polacy sami chcą decydować, kiedy przejść na emeryturę

Agata Sawczenko
Każdy sam powinien decydować, czy chce dłużej pracować - przekonuje Mirosława Pypczyńska, matematyczka z Zespołu Szkól Społecznych STO przy ul. Fabrycznej (z prawej). Jej dyrektorka Ewa Drozdowska myśli bardzo podobnie
Każdy sam powinien decydować, czy chce dłużej pracować - przekonuje Mirosława Pypczyńska, matematyczka z Zespołu Szkól Społecznych STO przy ul. Fabrycznej (z prawej). Jej dyrektorka Ewa Drozdowska myśli bardzo podobnie Andrzej Zgiet
Skąd ja mogę wiedzieć, czy za 10 lat będę miała dobry kontakt intelektualny ze swoimi uczniami - mówi Ewa Drozdowska, nauczycielka fizyki. - Liczę na to, że będę aktywna zawodowo w wieku 67 lat. Jednak nie chcę, by ktoś narzucał mi tę decyzję - dodaje Mirosława Pypczyńska, matematyczka.

O planowanej reformie emerytalnej dyskutują niemal wszyscy: rząd, związki zawodowe, organizacje zrzeszające pracodawców, ekonomiści, no i oczywiście zwykli pracownicy. I ci, których reforma obejmie, i ci, którzy na emeryturę mogą przejść w wieku 60 czy 65 lat.
Według planów rządu wiek emerytalny kobiet i mężczyzn ma się zrównać do 2040 roku. Projekt ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych zakłada stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego dla kobiet i mężczyzn w zależności od daty urodzenia. Zgodnie z nim, obowiązek pracy do 67. roku obejmie dopiero mężczyzn, którzy urodzili się po 30 września 1953 roku i kobiety urodzone po 30 września 1973 roku.

Czemu to ma służyć? Obecnie mamy 18,1 mln osób aktywnych zawodowo i 6,5 mln emerytów. W 2040 roku liczba emerytów ma się zwiększyć o 3 mln, a liczba osób aktywnych zawodowo zmaleje do 16 mln. A ZUS działa przecież na tej zasadzie, że wypłaca emerytury ze składek tych pracujących.

Nauczyciele: ucierpią uczniowie

- Z jednej strony przemawiają do mnie argumenty za wprowadzeniem reformy i widzę potrzebę przesunięcia granicy emerytalnej - mówi Bożena Zdanuczyk, 42-letnia nauczycielka wf. Jej reforma nie obejmie w pełnym stopniu, ale i tak będzie musiała pracować dłużej niż do 60. roku życia. Obawia się, że to może być dość trudne.

- Praca nauczyciela wychowania fizycznego, oprócz "światłego" umysłu wymaga sprawnego ciała, refleksu i siły. Bo przecież trzeba zaprezentować uczniom, jak mają wyglądać poszczególne ćwiczenia oraz asekurować ich w czasie zajęć. Po sześćdziesiątce może być trudno w pełni sprostać swoim obowiązkom. No i ucierpią na tym uczniowie.

Ewa Drozdowska, fizyczka, a jednocześnie dyrektorka Zespołu Szkół Społecznych STO przy ul. Fabrycznej, gdzie pracuje Bożena Zdanuczyk, też ma obawy związane z reformą.

- Nie każdy jest profesorem Bartoszewskim, który jeśli chciałby prowadzić zajęcia w tej chwili w szkole, nawet w gimnazjum, miałby pełne zasłuchane audytorium - przekonuje. - Więc jeśli ma dojść do podniesienia wieku, powinny być przygotowane rozwiązania, jak zmienić ewentualnie stanowisko pracy, gdy do obecnego nie pasujemy. Niestety podejrzewam, że rząd zostawi nas samym sobie, nie interesując się, jak baletnica ma tańczyć w teatrze w wieku 67 lat i nie proponując możliwych innych rozwiązań. Sama się zastanawiam, czy podołam pracy w szkole i będę miała satysfakcjonujący dla obu stron kontakt intelektualny z uczniami za dziesięć lat.

Nauczyciele podkreślają, że praca w ich zawodzie wymaga nie tylko doskonałej formy fizycznej i intelektualnej, ale także dobrego kontaktu z uczniami.

- Pedagogom po 60. roku życia trudno będzie nadążyć za zmianami w mentalności młodych ludzi. Pomysł wydłużenia wieku emerytalnego wydaje mi się kuriozalny- mówi wprost Marta Białobrzeska, 34-letnia polonistka. Ją reforma emerytalna obejmie w pełnym wymiarze.

- Warto tu wspomnieć o syndromie wypalenia zawodowego, który po latach pracy w zawodzie może się pojawić - dodaje. - Należałoby więc zapytać rodziców, czy chcieliby, aby ich dzieci znajdowały się pod opieką nauczyciela, który nie jest w stanie, z racji wieku i stanu zdrowia, pracować efektywnie. Oczywiście są osoby, które, mimo ukończonych 60 lat, doskonale wywiązują się ze swych obowiązków i mimo wielu lat spędzonych w szkole, lubią swój zawód. Dlatego należy dać ludziom wybór.

Do Mirosławy Pypczyńskiej, 49-letniej nauczycielki matematyki i informatyki, również nie trafiają argumenty za wprowadzeniem reformy.

- Chciałabym być aktywna zawodowo w wieku 67 lat. Jednak sama chciałabym zdecydować kiedy odejdę na emeryturę - mówi. - Bo nie mam pewności czy to, co dziś obiecuje rząd, będzie obowiązywało, gdy będę emerytką. Dzisiaj obiecują: będziesz dłużej pracować - w przyszłości otrzymasz wyższą emeryturę. Jednak za kilkaście lat może okazać się np., że dla ratowania budżetu wszyscy emeryci dostaną tyle samo.
Według pani Mirosławy takie decyzje należy podejmować po szerokiej konsultacji społecznej. - Wszyscy powinniśmy mieć dostęp do wiarygodnych analiz, symulacji i prognoz. Proponowane zmiany powinny natomiast być częścią większej, całościowej reformy systemu emerytalnego - przekonuje.

Młodzi: za wcześnie o tym myśleć

Z dotychczasowych przepisów korzystają nie tylko ci, którym pozwalają one na emeryturę.

- Moja mama ma już 60 lat, więc oczywiście skorzystała z prawa emerytalnego - opowiada Katarzyna Wasilewska. - Jednak muszę przyznać, że to udogodnienie bardziej dla mnie niż dla niej. Mama opiekuje się moją dwuletnią córeczką, gdy ja jestem w pracy.
32-latka pracuje w sekretariacie jednej z białostockich firm. Wysyła faksy, maile, przyjmuje interesantów, robi firmowe zakupy, rozlicza faktury.

- Mogę to robić teraz, będę mogła za 35 lat - uśmiecha się. I poważnieje: - Ojej! Kiedy ja wypocznę?!

O wypoczynku nie myśli za to Małgorzata, początkująca prawniczka. Jest przed trzydziestką, więc nie ma wątpliwości, że reforma ją obejmie. Ale zapewnia, że reforma reformą, ona i tak planowała długo pracować. Jak niemal wszyscy w zawodzie adwokata.

- Dobry adwokat dobrze zarabia. Nawet najlepsza emerytura nijak się ma do tych zarobków. Kto więc da radę, pracuje - mówi Małgorzata.

Piotr, przedstawiciel handlowy, również będzie pracował do 67. roku życia. Zostało mu jeszcze 40 lat, bo właśnie tydzień temu skończył 27. - Mężczyzn ta reforma aż tak nie dotyka, jak kobiety - przekonuje. - Bo co to jest dwa lata dłużej. Damy radę! - śmieje się. Zresztą jego zdaniem nic jeszcze nie jest przesądzone. - Prawo cały czas się zmienia. Co i rusz Sejm wprowadza nową ustawę. Dziś mówią, że mamy pracować do skończenia 67 lat. Pożyjemy - zobaczymy. Nie ma co się martwić na zapas - mówi.

Przekwalifikować się, tylko jak

Poważnie o przyszłości za to myśli Michał, 24-latek, który pracuje w niewielkiej firmie remontowej. Wylewa posadzki, układa glazurę, parkiet, cyklinuje, maluje - wszystko, co zleci klient.

- To dobrze płatna praca, ale ciężka - mówi. - Wiem, że są twardziele, którzy w tym fachu wytrzymują niemal do późnej starości, ale ja tak nie chcę.

Dlatego rok temu zdecydował, że idzie na studia. Wybrał marketing na jednej z prywatnych uczelni.

- Kto wie, może emerytury doczekam na stanowisku jakiegoś dyrektora? - mówi pół-żartem, pół-serio.

Nie do śmiechu jest za to starszym pracownikom, którzy doskonale znają zarówno specyfikę swojego zawodu, jak i polski rynek pracy.

Małgorzata Sulka ma 46 lat i pracuje jako operator maszyn w należącej do Andropolu Białostockiej Wykończalni Tkanin. Do jej obowiązków należy m.in. podstawienie ogromnej beli z kilkoma tysiącami metrów tkaniny.

- To ciężka fizyczna praca - przyznaje pani Małgorzata. I mówi, że w Wykończalni szczególnie kobiety są przeciwne wydłużeniu wieku emerytalnego.

- Nie wyobrażam sobie kobiety w wieku 67 lat ciężko pracującej fizycznie na trzy zmiany na produkcji - mówi.

Jej zdaniem każdy powinien mieć wybór: czy chce pracować, czy nie.

- Mogłoby to być uzależnione od stażu pracy. Na przykład - przepracowałam 40 lat - przechodzę na emeryturę, A jeśli czuję się na siłach, pracuję dalej.
Według niej starsi pracownicy dziś są na straconej pozycji.

- Są słabsi fizycznie, mniej wydajni, częściej chorują. Więc w razie jakiegokolwiek kryzysu pracodawca najpierw zwalnia tych najstarszych. W Polsce nie ma żadnego systemowego rozwiązania, żeby tych ludzi wziąć pod uwagę. Na przykład w Niemczech tym starszym proponuje się przejście na lżejsze stanowiska. U nas nie słychać o niczym takim. Nie warto nawet się przekwalifikować, bo i tak po pięćdziesiątce nie ma szans na znalezienie pracy - mówi.

Dlatego Aleksander Muśko, 58-letni mistrz produkcji w Wykończalni za dwa lata planuje skorzystać z prawa przejścia na wcześniejszą emeryturę.

- Praca na trzy zmiany przez 40 lat jednak dała mi się we znaki - mówi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny