Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rajdy samochodowe: Polacy poradzili sobie z bardzo trudnym siódmym etapem Rajdu Dakar.

(sk)
Auto Jarosława Kazberuka i Roberta Szustkowskiego spisuje się jak dotąd bez zarzutu
Auto Jarosława Kazberuka i Roberta Szustkowskiego spisuje się jak dotąd bez zarzutu Fot. archiwum
Zakopali się w wydmach, błądzili, a do mety dotarli około północy.

Na najdłuższym, liczącym 600 km odcinku specjalnym w tegorocznym Rajdzie Dakar z polskich zawodników najlepiej poradził sobie Rafał Sonik. Kierowca quada był trzeci.

Równie dobrze spisał się Krzysztof Hołowczyc. Zawodnik Orlen Teamu dotarł do mety jako ósmy.

- Wreszcie przekroczyliśmy połówkę rajdu. To był trudny nawigacyjnie OS. Mieliśmy problemy, trochę krążyliśmy. Na szczęście wyszliśmy z tych kłopotów. Dojechaliśmy do mety. Ostatnia partia była bardzo miła, pełna frajdy dla kierowców. Techniczna i szybka. Ale były też miejsca potworne, gdzie po głazach jechaliśmy 5 km/h, modląc się o to, by nie wymieliły nam jakiegoś podzespołu - opowiadał Hołowczyc, który w klasyfikacji generalnej jest szósty.
Auto jest w porządku

Białostoczanin Jarosław Kazberuk, jadący z Robertem Szustkowskim, trasę 7. etapu ukończył na 45. pozycji. W klasyfikacji generalnej jest 44.

- Etap był potwornie ciężki, jesteśmy zadowoleni, że udało się nam uniknąć większych kłopotów. Ze trzy razy zakopaliśmy się na wydmach, dwa razy też błądziliśmy. Do mety dotarliśmy około północy. Auto jest w porządku i to nas cieszy najbardziej. Podczas dnia przerwy przejdzie gruntowny serwis i mam nadzieję, że dalej będzie się tak dobrze spisywało, jak teraz - stwierdził białostoczanin.

Prosił o pomoc

Najszybszy był faworyt Kazberuka - Nasser Al-Attiyah. Po siedmiu etapach prowadzi Carlos Sainz.

Wśród motocyklistów na 11. pozycji uplasował się Jakub Przygoński. Zawodnik Orlen Teamu pomógł Chilijczykowi Francisco Lopezowi, oddając mu swoje części.

- Bardzo długi etap i dużo się na nim działo. Na piątym kilometrze wywrócił się jadący przede mną Słowak Ivan Jakes. Zatrzymałem się przy nim, pomogłem mu podnieść motocykl. Mówił, że jest wszystko w porządku i żebym jechał, więc to zrobiłem. Potem na 500. kilometrze dogoniłem Lopeza, który zerwał łańcuch.

Błagalnym wzrokiem prosił mnie o pomoc, więc zatrzymałem się, wyciągnąłem ze swojego motocykla części i zostawiłem mu, żeby mógł sobie to naprawić. Trochę mu pomogłem - ocenił Przygoński.

Jacek Czachor był 19., a Marek Dąbrowski 36.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny