Obaj prezesi przekroczyli przysługujące im uprawnienia. Stosowali niedozwolone formy wpływania. Takie działania godziły nie tylko w przepisy konstytucyjne, ale też w interes młodych, ambitnych i wykształconych ludzi, którzy startują w tego typu konkursach o pracę - powiedziała w uzasadnieniu wyroku sędzia Alina Dryl.
Nie miała wątpliwości, że dwaj byli prezesi Agencji Rynku Rolnego w Warszawie są winni zarzutów dotyczących załatwiania pracy w białostockim oddziale ARR. Bogdan T. został skazany na półtora roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata, trzyletni zakaz zajmowania stanowisk kierowniczych w instytucjach państwowych. Musi też zapłacić pięć tysięcy złotych grzywny. Zaś jego następcy - Władysławowi R., sąd wymierzył karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Dostał też dwuletni zakaz zajmowania kierowniczych stanowisk i dwa tysiące złotych grzywny. Wyrok nie jest prawomocny.
Proces dotyczył wydarzeń z okresu od marca do września 2008 roku. Jak ustalił sąd, w tym czasie Bogdan T. zadzwonił do Andrzeja S., byłego dyrektora oddziału ARR w Białymstoku, i wskazał kobietę, którą ten musi przyjąć u siebie do pracy. Polecił też, by S. zwolnił swoją zastępczynię, która od dłuższego czasu była na zwolnieniu lekarskim. Na jej miejsce kazał zatrudnić Marka T., protegowanego ówczesnego ministra rolnictwa Marka Sawickiego. Marek T. był uczniem Sawickiego, gdy ten pracował w Zespole Szkół Rolniczych w Sokołowie Podlaskim. Obaj mieszkali w sąsiednich miejscowościach.
Andrzej S. nie chciał się zgodzić. Bogdan T. wiele razy dzwonił i zmuszał go, by wykonał polecenie. W końcu zagroził, że S. straci pracę, jeśli nie spełni jego żądań.
Pod koniec kwietnia 2008 roku Bogdan T. został odwołany. Szefem ARR został Władysław Ł. Jak mówił w uzasadnieniu wtorkowego wyroku sąd, Władysław Ł. miał opinię sprawnego menedżera, który miał uporządkować ARR po rządach poprzednika. Jednak on też rozpoczął naciski na Andrzeja S.
- Ktoś może w końcu stracić cierpliwość - sędzia Alina Dryl przywołała jedną z sugestii Władysława Ł., która miała sprawić, że Andrzej S. szybciej załatwi pracę protegowanemu ministra. Tak się stało na początku lipca 2008.
- Marek T. nie przykładał się do pracy. Mówił głównie o tym, kogo zwolni, a kogo zatrudni, jak już zostanie zastępcą dyrektora. W ciągu miesiąca T. awansował aż o trzy stanowiska - dodała sędzia Dryl. - Nie może być zgody na nepotyzm, bo to godzi m.in. w równość obywateli.
Na wyrok przyjechał we wtorek tylko Bogdan T. Nie chciał o nim rozmawiać. - No comments - skwitował i opuścił sąd.
Andrzej S. zaś stracił stanowisko jesienią 2008 roku po prowokacji dziennikarzy TVN. Dzwonili do niego, podając się za zaufanego człowieka ministra rolnictwa, by pomógł w załatwieniu pracy podstawionej osobie. Andrzej S. usłyszał podobne zarzuty, co jego szefowie. Sąd warunkowo umorzył postępowanie wobec niego.
Wątek ministra
Prokuratura prowadziła też śledztwo dotyczące ewentualnego składania fałszywych zeznań przez byłego ministra rolnictwa.
Marek Sawicki zeznając w procesie prezesów ARR zapewniał, że nie kazał zatrudnić Marka T. Jego sprawa została umorzona, bo prokuratura uznała, że Sawicki mógł zeznawać tak, by się samemu nie oskarżać.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?