MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podróż pełna darów

Bartosz Wacławski
Czterdzieści parę osób w jednym autobusie. Każdy znalazł się tam z innego powodu. Ja miałem zrobić reportaż, Joanna, bo tak kazała jej wrażliwość, Monika - żeby się przekonać, że Polacy potrafią się jednoczyć, a Jagoda - spojrzeć inaczej na świat. Wszyscy pożegnaliśmy papieża.

Nigdy wcześniej się nie spotkaliśmy. Mieliśmy tylko 10 minut na decyzję o wyjeździe i wieczór na spakowanie rzeczy. Monika zdążyła jeszcze kupić adidasy i śpiwór. Pozostali zabrali tylko to, co znaleźli w domu. Jagoda powinna się bać, że podróż ją wykończy. Ale nawet o tym nie pomyślała. - Wtedy było inaczej, wszystko wydawało się możliwe. Dziś bym się na taką podróż nie zdecydowała - mówi.
Autobus stał na ulicy Suraskiej, pod siedzibą podlaskiego regionu Solidarności, który wyjazd zorganizował. Też na wariata. W ostatniej chwili dostaliśmy ubezpieczenie od pobliskiej firmy. Bez załatwionych hoteli, bez nadziei, że dojedziemy choćby w okolice Rzymu. Już wtedy mówiono nam, że zostaniemy zatrzymani sto kilometrów od stolicy i tam, na telebimach obejrzymy uroczystość pogrzebową. Mieliśmy więcej szczęścia. Dotarliśmy na sam plac św. Piotra. Choć nawet po roku trudno nam w to uwierzyć.

Jagoda patrzy na Biblię

Jest z nas najstarsza. Ma już dorosłe dzieci, męża za granicą. Teraz leży w łóżku, bo powaliła ją grypa. Chętnie rozmawia.
- Często otwieram komputer i oglądam nasze zdjęcia. To była podróż mojego życia, nigdy jej nie zapomnę - mówi.
Pamięta, że cudem dostała się na plac św. Piotra. Prawie skapitulowała, taki był tłum. Ale się udało. Stała na schodach przy jednym z wejść. Wszystko widziała. Także to jak na wietrze zamknęło się Pismo Święte leżące podczas uroczystości na trumnie. Zamarła.
Teraz niektóre wspomnienia się zatarły. Ale tylko szczegóły. Pamięta atmosferę. - Było szczególnie, bardzo uroczyście. Wszelkie trudy nie miały znaczenia - opowiada. Teraz wie, że jej życie się zmieniło.
- Przedtem wszystko się wydawało się takie ważne, brałam wszystko do siebie. Każdy problem. Teraz wiem, że nie wszystko musi takie być - mówi Jagoda.
Ale jednej rzeczy żałuje. Po drodze do Włoch zepsuł nam się autobus. Dwa razy. To wystarczyło, żebyśmy przyjechali do Watykanu wieczorem, dzień przed pogrzebem. - Gdybyśmy przyjechali choć pół godziny wcześniej moglibyśmy wejść do bazyliki i pożegnać się z Ojcem Świętym. Tylko pół godziny… - nie może sobie darować.

Monika - ciekawa świata

Monika ma 30 lat, ma męża i już całkiem dużą córkę. Na wyjazd zdecydowała się w ostatniej chwili. Choć już tydzień, pomiędzy śmiercią papieża a pogrzebem, szukała ofert wyjazdów. Wszędzie brakowało miejsc, straciła nadzieję.
- Wtedy dowiedziałam się, że z Białegostoku wyjeżdża autokar i jest jeszcze wolne miejsce - mówi.
Miała 10 minut na podjecie decyzji. - Nie wahałam się ani chwili - mówi. Zadzwoniła tylko do rodziców i męża. - Poinformowałam ich, że za kilka godzin wyjeżdżam. Wiedzieli, że to dla niej ważne, więc się nie sprzeciwiali.
Po powrocie przez dwa dni opowiadała, pokazywała zdjęcia i odbierała telefony od rodziny i znajomych, którzy chcieli dowiedzieć się jak tam było, co widziała.
Monika miała więcej szczęścia od Jagody. Dotarła niemal na sam środek placu. Choć jeszcze chwilę wcześniej wydawało się, że bramka, przy której stała wcale nie zostanie otwarta. Żandarmi twierdzili, że nikogo nie wpuszczą. Zmienili zdanie, gdy zobaczyli niecierpliwy tłum.
- To co było takie uderzające, to to, że wszędzie było tak wielu Polaków. Wszędzie nasze flagi, nasz język. Nie odczułam nawet, iż przekroczyliśmy kilka granic. W każdym kraju, na każdym parkingu, na którym się zatrzymywaliśmy, byli w większości Polacy. Stały polskie samochody. W Rzymie nawet, gdy ktoś mówił w obcym języku, wydawało się, że jest nasz - śmieje się Monika.
Gdy wróciliśmy do Białegostoku miała tylko jedno marzenie - kąpiel. Przez pięć dni podróży mieliśmy w sumie jedną okazję do porządnego mycia. Była to pompa z zimną wodą, przy fontannie, obok stadionu olimpijskiego w Rzymie. Na zewnątrz zimno, woda lodowata. Ale nikomu to nie przeszkadzało.
- Ta podróż sprawiła, że poczułam wewnętrzny spokój, mam wrażenie spełnionego obowiązku. Nie udało m się być za życia Papieża w Rzymie - ale za to udało mi się go pożegnać osobiście. Wiem też, że Polacy potrafią się jednoczyć w trudnych chwilach. Szkoda, że tylko wtedy…

Joanna kocha ojca

- Nie zastanawiałam się wcale. Tym bardziej, że pojechałam do Rzymu z ojcem. To była pierwsza dorosła, wspólna podróż. Jeszcze bardziej nas zbliżyła, bo była przesiąknięta emocjami - mówi Joanna.
Doskonale pamięta, że gdy wróciła z podróży powiedziała mamie, że relację zda później. Była tak zmęczona, że padła na łóżko i zasnęła.
- Najdziwniejsze było to, że gdy wysiadłam z autokaru miałam ogromny uśmiech na twarzy. Wydawało mi się to absurdalne, przecież wracałam z pogrzebu i to najważniejszego Polaka. I teraz kiedy wracam do chwili gdy stałam na placu św. Piotra pamiętam gwar wszystkich języków świata i łzy, ale kiedy wracałam do domu to pamiętam że dokoła widziałam radość, być może to zbyt pompatyczne, ale myślę że to dar który od niego otrzymaliśmy - wróciliśmy z nadzieją. Takich emocji nie można przekazać ludziom, którzy tego nie przeżyli - dodaje.
Koledzy w nowej pracy rozmawiali o podróżach, które były najwspanialsze. Joanna powiedziała o Rzymie. - Wszyscy zamarli - opowiada. "Byłaś tam? Ja pierniczę" zawołał któryś z kumpli. Dalej się już nie licytowali.
Jeszcze rok temu Joanna pracowała i mieszkała w Białymstoku, dziś podbija Warszawę. W jej życiu zmieniło się wszystko.
- Mam więcej znajomych i przyjaciół. Zaczęłam doceniać w ludziach ich, nawet ulotne, drobne możliwości - mówi cicho. - Stałam się bardziej otwarta na ludzi. Zrozumiałam, że Papież przez wiele, szczególnie młodych osób został doceniony dopiero po śmierci. Wcześniej jego zasługi nie były dla wszystkich oczywiste. A przecież każdy z nas ma coś w duszy wartościowego. Wystarczy to dostrzec, póki jest czas, prawda? Gdybym miała w jednym zdaniu opisać, co dała mi ta podróż, powiedziałabym, że dziś wiem że każdego dnia jest ze mną "dobry duszek".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny