Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Żyliński negatywnie ocenia system szkolnictwa

Archiwum prywatne
Archiwum prywatne
Przedstawiciel spółki Pronar Narew odbiera wyróżnienie w kategorii "firma, która zatrudnia największa liczbę osób w województwie". Z estrady oświadcza, że przedsiębiorstwo z chęcią by zatrudniało kolejne 500 osób, ale brakuje fachowców na rynku.

Tak dla szkół zawodowych

- A w Białymstoku magistrat zamyka szkoły zawodowe, choć nawet miejscowi przedsiębiorcy skarżą się na brak wykwalifikowanych rąk do pracy - mówi Robert Żyliński, kandydat na prezydenta Białegostoku.
Dziwne jest to tym bardziej, że miasto ma największe w Polsce bezrobocie (dochodzi do 14 proc.).

Przykładem wygaszania szkoły może być dawny Zespół Szkół Melioracji Wodnych na os. Antoniuk (przezywany też "szczurami"). W najlepszym okresie - trochę ponad 10 lat temu - uczyło się tu ok. 1,2 tys. uczniów. Szkoła ma prawie 70 lat tradycji. Teraz w Zespole Szkół Ogólnokształcących i Technicznych (obecna nazwa) uczy się niewiele ponad 100 osób, w siedmiu klasach. Z czego sześć to oddziały sportowe. Ostatnia klasa techniczna w czerwcu kończy naukę i szkoła znika. Zostanie tylko liceum. Nawet fakt, że ledwie kilka lat temu wydano ok. 5 mln zł na remont szkoły, nie ma znaczenia.

- Takie działanie miasta jest zupełnie niezrozumiałe. Miasto tłumaczy się niżem demograficznym i nie chce dostrzegać, że jest co raz więcej chętnych, by uczyć się konkretnego zawodu, a nie iść do liceum. Zwłaszcza, że nawet Ministerstwo Edukacji stawia na szkoły zawodowe, dając na to środki. Sami przedsiębiorcy też chcą też szkolić młodzież - dodaje Ewa Zajkowska, nauczycielka i była wicedyrektor tej szkoły oraz kandydatka na radną.

W ostatnim czasie w Białymstoku zlikwidowano lub trwa wygaszanie Zespołu Szkół Zawodowych nr 2 przy ul. Transportowej, ZSZ 4 przy ul. Pogodnej, Zespół Szkół Mleczarskich, czy Technikum Zawodowe nr 1. Rozrastają się za to licea. Niektóre liczą nawet po 10 klas w danym roczniku.

- Nie każdy chce iść na studia. Z mojej pracy wynika, że wielu osobom bardziej zależy na zdobyciu dobrego fachu, niż na dalszej nauce. Ukończenie studiów nie gwarantuje zatrudnienia, nie mówiąc o godziwej pensji - dodaje Ewa Zajkowska.

Jej zdaniem magistrat powinien wprowadzić klasy dwuzawodowe. Taki model proponuje też resort oświaty. Części ogólnej programu edukacyjnego uczyłyby się dwie grupy uczniów, zaś przedmioty specjalistyczne wykładane by były w mniejszych grupach.

Robert Żyliński sytuację w szkole melioracji wodnych uważa wręcz za absurdalną. - UE jako priorytet stawia ochronę środowiska. Nasza Politechnika ma kilka kierunków studiów z tym związanych, a w Białymstoku nie ma nawet takiej pół klasy.

Dlatego Żyliński zapowiada, że kiedy zostanie prezydentem, właśnie specjalności zawodowe związane z ochroną i inżynierią środowiska, wrócą do szkół jako pierwsze.

Nie dla tłumów w szkole

Świetlica w jednej z podstawówek na os. Dziesięciny - 370 dzieciaków. Ponad 30 na nauczyciela, choć przepisy pozwalają na 25. W innych dużych podstawówkach jest podobnie. Dyrektorzy muszą do świetlic przyjąć wszystkich chętnych, bo takie są przepisy.

- Dodatkowych nauczycieli, czy ich asystentów, zatrudnić nie mogą, bo nie godzi się na to magistrat. Ratują się dyżurami nauczycielami w ramach godzin "karcianych", ale to oznacza, że inni uczniowie tracą szanse na zajęcia dodatkowe, które w ramach takich godzin były realizowane - zaznacza Grzegorz Herbszt, kandydat na radnego z os. Dziesięciny, Antoniuk i TBS.

Problem przeładowanych klas przerabiają też najlepsze szkoły ponadgimnazjalne. Są takie, w których najliczniejsze klasy dochodzą do 35 osób.

- To kuriozum. Nawet najlepszy nauczyciel nie ogarnie tak dużej liczby uczniów. Taka sytuacja kończy się ty, że rodzice i tak muszą dzieciom wykupywać dodatkowe zajęcia - dodaje Barbara Górska, która również ubiega się o mandat radnej z tego okręgu.

- Pieniądze na zatrudnienie dodatkowych nauczycieli po prostu muszą się znaleźć. Oszczędzanie na edukacji, to mniejsze wydatki na krótką metę. Wzrost bezrobocia w ostatnich latach to jeden z efektów takiej polityki - zauważa Żyliński.

Proponuje on: - Przestańmy nieracjonalnie wydawać pieniądze. Choćby przeinwestowany dwukrotnie stadion, miał kosztować 150 mln zł, wyszło 300 mln zł. Teraz miasto chce budować zachodnią obwodnicę przez środek osiedla mieszkaniowego, zamiast wypchnąć ją poza granice miasta i naciskać na budowę ze środków GDDKiA. Albo jak w przypadku szkoły melioracji wodnych najpierw wydano 5 mln zł na remont, a teraz szkołę się zamyka.

Czytaj e-wydanie »Lokalny portal przedsiębiorców

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na wspolczesna.pl Gazeta Współczesna