Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Na życie i futro

Joanna Klimowicz [email protected]
Skromna, nie rzucająca się w oczy, przeciętnej urody 28-letnia kobieta, była bardzo skruszona. Popłakując co chwilę, przez kilka godzin opowiadała prokuratorowi, jak podbierała pieniądze z kuratorium, w sumie 150 tys. zł. Skruszona, chce naprawić szkodę, ale pieniędzy nie zwróci, bo już ich nie ma.

Ilony A. policja szukała prawie od tygodnia. Na kasjerkę padły podejrzenia zdefraudowania kuratoryjnych pieniędzy, o czym "Poranny" - jako pierwszy - napisał we wtorek. Braki na koncie wyszły na jaw przed tygodniem, kiedy to do kuratorium zgłosił się wierzyciel, PSS "Społem", który nie dostał pieniędzy za bony towarowe, przekazane w grudniu 2003 roku. Tego samego dnia kasjerka wyszła z pracy "na pół godziny" i ślad po niej zaginął. Na początku brakowało 96 300 złotych za bony, ale z każdym dniem kontrolerzy odkrywali większe straty.

Wszystko przepuściła

Wczoraj około godziny 13 Ilona A. sama zgłosiła się do prokuratury w asyście pani mecenas. Podbierałam pieniądze od dawna, od dwóch i pół roku - przyznała się wczoraj prokuratorowi. Drobne sumy przeznaczała na bieżące potrzeby, na jedzenie, ubranie dla dzieci, raty za samochód i... futro. Przyznała się do zagarnięcia 150 tysięcy złotych. Całą winę wzięła na siebie, choć prokuratura nie wyklucza, że ktoś jej pomagał - ma to wyjaśnić dochodzenie.
Czy to mąż, bezrobotny, przekonał ją, że dalsze ukrywanie się nie ma sensu? Możliwe. Policjanci rozmawiali z nim w środę. Mogli namówić go do współpracy. Przeszukując dom, zabezpieczyli tylko drobne kwoty. Ilona twierdzi, że nie ma żadnego majątku. Wygląda na to, że przez trzy miesiące wydała 93 tysiące złotych.

Grozi jej więzienie

HISTORIA JEDNEGO PRZELEWU

Grudzień 2003 roku. PSS "Społem" przekazał kuratorium bony towarowe, rozdawane pracownikom na święta. Warte były 96 300 złotych. Trzeba się było z nich rozliczyć do końca grudnia. Kasjerka Ilona A. przygotowała polecenie przelewu z konta kuratorium na konto PSS. Tyle pieniędzy - zadumała się. Ano nic, trzeba płacić. Zaniosła przelew do księgowej i do kurator. Taka procedura.
Kasjerka biła się z myślami. Czy wypisała nowy przelew, skierowany do zupełnie innego adresata, na inne konto? Jeśli tak, to na jakie? Jak zdobyła pieczęć, do której nie powinna mieć dostępu?
Zaniosła przelew do banku, sąsiadującego z kuratorium. Nie wzbudziła niczyich podejrzeń, przecież bywa tu codziennie, od lat. Prawie sto tysięcy nie trafiło do PSS, ale zupełnie gdzie indziej.
I tu zaczynają się schody, bo przecież następnego dnia, albo nawet tego samego, Ilona musiała pójść po potwierdzenie operacji i przedstawić je znowu księgowej i kurator... Czy one nie zauważyły, że odbiorcą pieniędzy nie jest PSS? A może kasjerka znowu podrobiła potwierdzenie? To już byłby karkołomny wyczyn. Jak zdobyła pieczątkę i podrobiła podpisy pracowników banku?
A w końcu do kuratorium - jak do każdego posiadacza rachunku - trafiają co miesiąc wyciągi z konta bankowego. Chyba ktoś je analizuje? Jak to możliwe, że przeoczył 100 tysięcy, które miały trafić do wierzyciela, a nie trafiły?

Prokuratura postawiła wczoraj Ilonie A. zarzuty: zagarnięcia mienia i fałszerstwa dokumentów, za co grozi jej pięć lat pozbawienia wolności. Zarzuty mogą się jeszcze zmienić na niekorzyść podejrzanej.
- Musimy zweryfikować to, co mówi, z wynikami kontroli, która toczy się w kuratorium i przeanalizować fałszowane dokumenty - tłumaczy Krzysztof Wojdakowski, prokurator rejonowy Prokuratury Białystok-Południe. - Zastosowaliśmy środki zabezpieczające w postaci dozoru policji oraz zakazu opuszczania kraju - zatrzymaliśmy jej paszport.

Odpowiedzialność kuratora

Kurator oświaty Zofia Trancygier-Koczuk nie chce na razie komentować przyznania się do winy byłej pracownicy (zwolnionej dyscyplinarnie). Wczoraj pytaliśmy ją o obieg dokumentacji finansowo-księgowej i nadzór nad operacjami bankowymi. Treść rozmowy i szczegółowe pytania wysłaliśmy do autoryzacji. Po południu otrzymaliśmy oświadczenie, które niczego nie wyjaśnia. Kurator, mając na uwadze dobro śledztwa, powstrzyma się z komentarzami do czasu zakończenia postępowania wyjaśniającego. Zapowiada tylko, że wyciągnie konsekwencje służbowe w zależności od wyjaśnień, składanych przez pracowników.
- Gdyby na stanowisku kuratora oświaty potrzebny był ekonomista, na pewno takie obwarowanie znalazłoby się wymogach konkursowych. Wtedy ja nie byłabym kuratorem, bo jestem humanistką - kwituje Zofia Trancygier-Koczuk. - Funkcjonowanie urzędu to moja odpowiedzialność. Ale mam przecież do pomocy sztab ludzi, odpowiedzialnych za poszczególne zespoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny