Na dwoje babka wróży, a wygra ten trzeci

Prawdą natomiast jest, że niezależnie od wyniku wyborów, od poniedziałku będziemy obserwować układanie dość skomplikowanych politycznych puzzli. Wiele wskazuje na to, że na planszy pojawią się nowe elementy, które trudno będzie dopasować do wymarzonego obrazka.

Dzisiaj chyba mało kto chciałby snuć prognozy wyborczy z obawy, że może się fatalnie pomylić i narazić na śmieszność. Bo jak rzadko kiedy, tak pod koniec tej kampanii wyborczej bardzo prawdziwie brzmi powiedzenie "na dwoje babka wróżyła".

Czy ostatnie godziny przed ciszą wyborczą mogą przynieść coś takiego, co spowoduje radykalną zmianę na czele peletonu - nie sądzę. Chyba mamy za sobą niechlubny zwyczaj wyciągania w ostatniej chwili, kiedy już nawet sądy w trybie wyborczym nie zdążą zareagować, tzw. haków, mających zdyskwalifikować kontrkandydata.
Dwaj główni adwersarze podczas tej kampanii unikają siebie jak ognia, prowadzą polemikę za pośrednictwem mediów, nie zważając na to, że chwilami zaczyna to przypominać zabawę w głuchy telefon. Podejrzewam, że po ogłoszeniu wyników wyborów będą ten zwyczaj kontynuować. I w zależności od tego, kogo społeczeństwo obdarzy większym zaufaniem, usłyszymy: - Ten rząd i premier został wybrany przez nieporozumienie.

Albo: - Ten rząd i premier znowu podzieli społeczeństwo na tych, którzy stoją z nim i na tych, którzy stoją tam gdzie ZOMO.

Te dywagacje, które tu snuję, obchodzą - jeżeli wierzyć licznym badaniom i sondażom - około 50 procent społeczeństwa. Reszta ma w nosie, kto zasiada w Sejmie i kto - mówiąc górnolotnie - dzierży ster nawy państwowej. I podejrzewam, że są z taką postawą bardzo szczęśliwi.

Ale i tak najwięcej powodów do zadowolenia będzie miał w poniedziałek elektorat Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zapytany o to, kto zwycięży, premier Waldemar Pawlak odpowiedział:

- Zwycięzcą w tych wyborach będzie nasz przyszły koalicjant.

I to jest jedyna prognoza wyborcza, która na pewno się sprawdzi.