Młoda siatkarka pomogła zespołowi w kluczowych momentach meczu. Zdobyte przez nią punkty pozwoliły wygrać między innymi drugiego seta, dzięki któremu akademiczki wyrównały stan potyczki i uwierzyły w korzystny wynik w późniejszych partiach.
- Faktycznie, wejście miałam całkiem niezłe, bo praktycznie każdy atak udawało się skończyć - przyznaje Właszczuk. - Cieszę się, że trener coraz bardziej mi ufa. Ciężko pracowałam na treningach, by na to zasłużyć - podkreśla.
Nie czuła żadnej tremy
Na razie jedna z młodszych siatkarek w zespole pełni rolę rezerwowej. Na parkiecie pojawia się przeważnie wraz z drugą rozgrywającą Ewą Cabajewską w momentach, gdy trzeba coś zmienić w grze drużyny, dać nowy impuls.
Takie roszady przyniosły efekt już w Mielcu, gdy ze stanu 19:22 udało się wyciągnąć wynik i wygrać pierwszego seta ze Stalą. Podobnie było także w ostatnią sobotę w meczu z Aluprofem.
- Nie czułam żadnej tremy wchodząc na parkiet. Jakiś stres był na pewno w ubiegłym sezonie, gdy debiutowałam w PlusLidze. Wtedy na widok na przykład Katarzyny Gajgał, od której rok wcześniej brałam autograf, ręce się trzęsły - tłumaczy Właszczuk. - Teraz, kiedy naprzeciwko mnie była równie znana Berenika Okuniewska nie było o tym mowy. Po prostu szukałam błędów w ustawieniu rywalek, jakiejś dziury w bloku, żeby się przebić - dodaje.
Młoda zawodniczka podkreśla, że w dobrej grze bardzo pomogła jej starsza o 15 lat Cabajewska. Doświadczenie rozgrywającej, która dopiero od kilku miesięcy jest w białostockim klubie bardzo się przydaje.
- Z Ewą na treningach przeważnie jesteśmy w tej rezerwowej szóstce, która gra przeciwko dziewczynom z podstawowego składu - zauważa 17-latka. - Ona wie, że lubię dostawać szybkie piłki i właśnie takie mi posyła. Ufam jej bezgranicznie i po jej wystawach mogę atakować z zamkniętymi oczami - przyznaje.
Regularnie ćwiczy przyjęcie
Problem w tym, że warunki fizyczne byłej zawodniczki BTPS Białystok bardziej predysponują ją do gry na przyjęciu niż w ataku. 180 centymetrów wzrostu, nawet przy sporej dynamice, którą dysponuje Właszczuk to trochę za mało, by na dobre zaistnieć wśród najlepszych.
- Zdaję sobie z tego sprawę i każdy powtarza mi, że powinnam skupić się na przyjęciu. W ubiegłym sezonie nie za bardzo był na to czas, bo trener przyszedł praktycznie w ostatniej chwili i musiał budować zespół od początku - tłumaczy Właszczuk. - Teraz już regularnie ćwiczę odbiór zagrywki, ale ten element na poziomie PlusLigi to nie przelewki. Dlatego w bieżących rozgrywkach raczej pozostaje mi tylko rola wchodzącej na podwójną zmianę do pierwszej linii - przewiduje.
Z każdym treningiem i rozegranym meczem powinno być jednak tylko lepiej. Tym bardziej, że w białostockiej ekipie jest od kogo się uczyć.
- Mamy jeden z wyższych zespołów w lidze, dlatego wspólne zajęcia i gra przeciwko koleżankom z drużyny przynosi efekt w późniejszych meczach - kończy Właszczuk.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?