Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ludzie: Ten potworny hałas nas wykończy. Chcą ustawienia ekranów.

Julita Januszkiewicz
Mieszkańcy są bezsilni. Mają dosyć hałasu. Dlatego o pomoc poprosili burmistrza Łap
Mieszkańcy są bezsilni. Mają dosyć hałasu. Dlatego o pomoc poprosili burmistrza Łap Fot. Julita Januszkiewicz
To horror! Tu nie da normalnie żyć - skarżą się mieszkańcy ulic sąsiadujących z firmą "Eko", która w Łapach rozdrabnia drewno i słomę, a przy tym okropnie hałasuje. Właściciel Leszek Dańkowski zapewnia, że przez trzy miesiące jego maszyny nie będą pracowały.

Hałas jest okropnie przeraźliwy. Urządzenia tak wyją, jakby była wojna. Słychać je w całym mieście. Kto pozwolił, by funkcjonował tutaj taki zakład? - oburza się Helena Topczewska, mieszkanka ulicy Słonecznej.

- Nawet w nocy nie ma szans na jakikolwiek spokój - denerwuje się Andrzej Osmolski - Zakład codziennie pracuje od czwartej rano do północy. Pan Dańkowski wyłącza maszyny w nocy, dopiero o godzinie 24, a w niedzielę znów one pracują.

- Nie zazdrościmy mu zysków. Ale niech uszanuje nasz spokój oraz to, że obowiązuje cisza nocna - dodaje pan Marek. - Hałas jest zagrożeniem dla naszego zdrowia. W nocy nie możemy spać, a w ciągu dnia dokuczają nam bóle głowy.

Z firmą zatruwającą ich życie walczą od kilku lat. Jak mówią, żądają, by Leszek Dańkowski ustawił wysokie ekrany akustyczne. Tylko w ten sposób można ograniczyć hałas.

Szef firmy Eko zapewniał, że pozbędzie się uciążliwego hałasu. - Zakład miał być rozbudowany, miały pojawić się ściany akustyczne. I jak zwykle skończyło się na obietnicach. Nic nie zostało zrobione. A my dalej się męczymy. Zresztą Dańkowski nie chce z nami rozmawiać. Ignoruje nasze prośby - nie kryje rozgoryczenia Andrzej Osmolski.

O hałasie powiadomiono również Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska. Ale eksperci podczas badania stwierdzili, że nie ma problemu.

- To parodia! Przecież podczas kontroli maszyny zostały wyłączone - dodaje Helena Topczewska.

Dlatego ludzie spotkali się z burmistrzem Łap, by ustalić co mają robić. Na spotkanie zaprosili Kurier Łapski oraz Leszka Dańkowskiego. Szef firmy Eko nie dość, że spóźnił się, to uczestniczył w spotkaniu tylko przez kilka minut. I tym razem również deklarował poprawę sytuacji.

- Powinny pojawić się ściany dźwiękochłonne - zapewniał. Nie znał dokładnej daty, bo jak stwierdził, muszą powstać niezbędne plany. - Przez następne trzy miesiące będziecie spać spokojnie, bo w tym czasie w Białymstoku nie ma zapotrzebowania na trociny.

- Ale maszyny rozdrabniające słomę nadal będą głośno pracować - niepokoili się mieszkańcy.

Roman Czepe stoi za nimi murem. Interweniował u inspektorów ochrony środowiska oraz w sanepidzie.

- Sprawa dotyczy wielu osób. Trzeba zmienić prawo. To śmieszne, by gmina dobijała się o to w ministerstwie. Będziemy żądać, by maszyny zostały wyłączone - zapowiedział.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny