Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Lokale komunalne: Między wyjątkiem a regułą

Aneta Boruch
Gdy mniej więcej w połowie stycznia okazało się, że być może zakorzenioną w białostockiej tradycji księgarnię czeka wyprowadzka z centrum, bo w tej okolicy miasto stawia na gastronomię, władza twardo twierdziła: przetarg na ten lokal być musi.
Gdy mniej więcej w połowie stycznia okazało się, że być może zakorzenioną w białostockiej tradycji księgarnię czeka wyprowadzka z centrum, bo w tej okolicy miasto stawia na gastronomię, władza twardo twierdziła: przetarg na ten lokal być musi.
Wolt w wynajmowaniu komunalnych lokali w centrum jest już tyle, że człowiek zaczyna się zastanawiać, co w polityce miasta jest regułą, a co wyjątkiem.

Zawsze jestem konsekwentny i nawet po kilku latach zdania nie zmieniam - ma zwyczaj zapewniać prezydent Tadeusz Truskolaski.

Okazuje się, że nie zawsze. Bywają takie sytuacje, w których nasz prezydent zmienia zdanie w trymiga.

Zmiana akcentów

Najświeższy przykład sprzed kilku dni: historia z Akcentem.

Gdy mniej więcej w połowie stycznia okazało się, że być może zakorzenioną w białostockiej tradycji księgarnię czeka wyprowadzka z centrum, bo w tej okolicy miasto stawia na gastronomię, władza twardo twierdziła: przetarg na ten lokal być musi.

- Bo tak robimy z wszystkimi innymi, bo tak jest najbardziej przejrzyście i sprawiedliwie - słyszeli białostoczanie od mniej więcej roku.

Pewnym zaskoczeniem dla prezydenta był występ przedstawicieli dwóch klubów radnych na styczniowej sesji.

- Najnormalniej w świecie można porozmawiać z jej (księgarni - przyp. red.) właścicielami, czy nie byliby skłonni do rozszerzenia działalności o jakąś kawiarenkę - podsuwał Zbigniew Nikitorowicz, szef klubu PO.

A Wiesław Kobyliński z SLD pytał prezydenta, czy nie warto zrezygnować z likwidacji lokali, które "emanowały kulturą".

Wtedy prezydent miał jedną odpowiedź: - W tym momencie nie ma przesłanek, które mogłyby zmienić politykę miasta - uciął krótko.

Ale tydzień później władza zaskoczyła wszystkich: przetargu na lokal Akcentu jednak nie będzie. Dlaczego? Bo prezydent stwierdził, że umowa z Akcentem była podpisana na czas nieokreślony, a do tego najemca zgodził się zmienić profil działalności, czyli poszerzyć ją o część kawiarnianą.

Ale to przecież żadna nowość. Najemca, czyli właściciele Akcentu, proponował to już od dawna. O ile wiem, to już w ubiegłym roku mówili, że wstawią u siebie parę stolików i zrobią kawiarnię literacką. A po drugie: o tym, że umowa jest na czas nieokreślony, prezydent z pewnością też wiedział już wcześniej, gdy twierdził, że przetarg jednak być musi.

Gdzie jest więc pies pogrzebany? Co skłoniło prezydenta do wykonania tej niespodziewanej wolty?

Czyżby po prostu realia ekonomiczne, czyli obawa, że może nie znaleźć się kolejny chętny na ten lokal na warunkach miasta? Bo przecież magistrat ma rozmaite perypetie z wynajęciem innych lokali w centrum, patrz przypadek Desy i pubu Gryf.

A może jednak raz miasto postanowiło wysłuchać głosu mieszkańców? Czego nie zrobiło jednak w przypadku choćby Desy. Ta, mimo protestów mieszkańców i środowiska artystów, wylądowała ostatecznie przy Suraskiej, czyli tuż za rogiem miejsca, w którym działała przez 35 lat. Czy warto było rozpętywać aż taką wojnę o lokal, w którym się mieściła?

Bo jeśli chodzi o historię z Akcentem, nie śmiemy jednak przypuszczać, że nasza obecna władza ugięła się "po linii" politycznej, czyli po sugestiach radnych, w tym największego klubu w radzie miejskiej, czyli PO - opcji rządzącej obecnie w mieście i regionie. Wszak Tadeusz Truskolaski przy każdej okazji podkreśla swoją apolityczność.

Wyjątków coraz więcej

W sumie całą sprawę można by skwitować stwierdzeniem "wyjątek potwierdza regułę". Tylko że takich wyjątków jest więcej.

Bo jednym tchem mówiąc o zmianie decyzji w sprawie Akcentu, prezydent poinformował też, że ustępuje także w przypadku lokalu ze sklepem Pro Active. Tu też przetargu nie będzie. Warunek: właściciel sklepu musi zrobić tu... punkt informacji turystycznej.

Kolejne odstępstwo od reguły zdarzyło się miastu w listopadzie ubiegłego roku. Chodziło o Hort-Cafe, zajmującą powierzchnię w sumie ponad tysiąca metrów przy ulicy Skłodowskiej.

- Ta kawiarnia to bardzo duży lokal. A jej właściciele włożyli w nią spore pieniądze. Dlatego to wyjątek - tłumaczył wiceprezydent Michał Wierzbicki.

Sprawa trafiła na sesję, radni "przyklepali" decyzję miasta.

Dużo tych wyjątków. Na tyle, że człowiek zaczyna się zastanawiać, co tu jest regułą, a co wyjątkiem.

Okaże się już wkrótce. Bo w przetargowej kolejce czekają kolejne komunalne lokale.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny