Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leonard Etel: Zostawiam po sobie pannę na wydaniu. Z posagiem

Rozmawiała Marta Gawina
Leonard Etel
Leonard Etel Grzegorz Jakubowski
O zwolnieniach, dziewczynce z konewką i problemach z filozofią opowiada prof. Leonard Etel, który przez ostatnie cztery lata kierował Uniwersytetem w Białymstoku. Wyjaśnia też, czy warto było budować kampus i kto napisze najlepszą ordynację podatkową na świecie oraz dlaczego nie lubi długich dystansów.

Które zdanie jest prawdziwe: nie chcę być rektorem, czy nie dam rady być już rektorem Uniwersytetu w Białymstoku?

Nie dam rady i dlatego nie chcę być rektorem UwB. Wychodzę z takiego założenia, że jak jest się rektorem, to trzeba być bardzo aktywnym, trzeba mieć pomysły, trzeba te pomysły móc realizować i trzeba tego chcieć. A tu pomysłów coraz mniej, za to człowiek coraz bardziej zmęczony. Tak naprawdę nie ma jednej przyczyny, która zdecydowała o tym, że nie ubiegałem się o drugą kadencję na stanowisku rektora.

Wiemy jednak, że wiele osób było zdziwionych Pana decyzją. Już taką białostocką tradycją stali się rektorzy na dwie kadencje.

Po dwóch latach mojej kadencji powiedziałem publicznie na Senacie uczelni, że nie będę kandydował. Powiem nawet więcej. Miałem pomysł, żeby po tych dwóch latach zrezygnować ze stanowiska

Dlaczego?

Były dwie przyczyny: sytuacja finansowa uczelni i kampus oraz powiązane z tym takie kwestie jak kłopoty z naborem na filozofię, biołorutenistykę, sprawa biblioteki. To wszystko skumulowało się. Mieliśmy wyjątkowo trudny czas. Po tych dwóch latach wiedziałem, że są dwie możliwości: albo dotrwam, albo będzie rezygnacja. Dzięki Bogu, dotrwałem.

Z drugiej strony, ubiegając się o stanowisko rektora, musiał Pan wiedzieć, do jakiej rzeki wchodzi. Kampus był już w budowie.

Jednak o tym, co jest na kampusie, dowiedziałem się pierwszego dnia urzędowania. Musiałem w bardzo krótkim czasie załatwić gwarancję bankową na 136 mln zł. To była ogromna kwota. Po nocach nie spałem: kto to da, ile ta gwarancja będzie kosztowała, dlaczego wykonawca jej chce. Momentalnie wszystkiego musiałem się nauczyć. Inne sprawy poszły na bok. Tylko na tym się skoncentrowałem. W końcu zdołaliśmy przekonać jeden bank, który dał gwarancję. I tak się udało. Potem znów było podobnie. Podam przykład. W czwartek dostaję e-maila, że do poniedziałku muszę zwrócić 4,5 mln zł unijnej dotacji, bo rzekomo została wykorzystana niezgodnie z przeznaczeniem. Myślałem, że to żart, ale to nie był żart. I o takich rzeczach mógłbym opowiadać. Nie byłem na to przygotowany. Chciałem zajmować się rozwojem uczelni, a nie rachowaniem pieniędzy. Myślałem, że będę rozwijał współpracę międzynarodową, zajmował się kwestami związanymi z nauką. Nie wiedziałem, że 90 proc. swojego czasu, będę poświęcał na to, by z tygodnia na tydzień obsługiwać sprawy związane z rozliczeniem kampusu.

Jak Pan teraz patrzy na kampus, to warto było, czy nie warto?

Warto było. Kampus jest wspaniały, tym bardziej, że nie dołożyliśmy do budowy ani grosza. Ja znam różne kompleksy akademickie, oczywiście ich skala jest inna, ale to nasze miasteczko przy lesie to jest perełka. Niedawno zawiozłem tam rektora Andrzeja Korola z uniwersytetu w Grodnie. Aż oczy mu się zaiskrzyły: oj, żebym ja mógł u siebie coś takiego zrobić.

Wśród trudności wymienia Pan również pieniądze.

A właściwie ich brak. Coraz mniej studentów i różne inne okoliczności decydowały, że tych pieniędzy było coraz mniej. Pierwszy rok mojej kadencji to prawie 2 mln zł straty, drugi rok - ponad 3 mln zł. Gdybyśmy nic nie zrobili, to w kolejnym roku byłoby 8 mln zł straty, a w kolejnych latach to pewnie już by mnie nie było, bo miałbym zawał itd. Na szczęście jakoś się to poukładało. Opracowaliśmy plan. Niestety, konieczne było zmniejszenie zatrudnienia. Wielu osobom nie przedłużaliśmy umów. To było bardzo nieprzyjemne.

Ile osób straciło pracę?

180. Mogę to powiedzieć oficjalnie.

To bardzo dużo.

Tak. Musiały odchodzić osoby, które właśnie zrobiły habilitację. Sam zastanawiałem się, czy to rzeczywistość, czy nierzeczywistość: ja rozmawiam z doktorem habilitowanym o jego odejściu z uczelni. Choć był to dobry pracownik, ale nie było godzin do przepracowania. Były też inne przypadki, były groźby, szantaże: ja się zabiję jak mnie pan zwolni albo: jak pan rektor mnie zwolni, to ze mną odejdzie ten, ten i ten. Nie ulegałem tym szantażom, bo wiedziałem że nie wolno, ale gdzieś to się kumulowało. Miałem dosyć.

Można jednak powiedzieć, że ta restrukturyzacja zakończyła się sukcesem.

Zakończyło się tym, że obecnie bez sprzedaży czegokolwiek jesteśmy na plusie. Tak są ustawione finanse. Mamy zysk. A było tak, że na wynagrodzenia szła większa kwota niż otrzymywaliśmy z budżetu państwa.

Jeżeli udało się ustabilizować finanse i wybudować kampus, to dlaczego Pan zrezygnował?

Są tacy, którzy potrafią biec 42 kilometry, a ja po 800 metrach mam dosyć. To wynika z mojego charakteru. Ja nie jestem długodystansowcem. Prawdą jest też to, że już nic złego nie może się z naszym uniwersytetem wydarzyć. Najbliższa kadencja będzie spokojna. Mamy ułożone finanse, kampus jest zakończony i choć sprawa z wykonawcą jest w sądzie, to dążymy do polubownego jej załatwienia. Pod koniec kwietnia skończyłem spłatę 49 mln kredytu. I to obrazuje moją kadencję: zaciągnąłem kredyt i go spłaciłem. Nie zostawiam żadnych zaległości.

To kolejny sukces. A były porażki?

Oczywiście. Miałem bardzo dużo energii, kiedy obejmowałem stanowisko rektora. Chciałem ją wykorzystać na coś zupełnie innego, niż wykorzystałem. Musiałem mieć energię, by wybudować kampus i liczyć pieniądze. A ja tego nie lubię robić. Lubię wydawać pieniądze, a nie je liczyć. I to jest największa porażka. Przez te cztery lata mogłem zrobić dużo fajnych, innych rzeczy. Uniwersytet powinien był się rozwijać szybciej. Ale jak można myśleć o innych sprawach, jak dostaję informację, że mam puste konto? Jak można być spokojnym i rozważać jakieś projekty, jak wiem, że nie mogę zapłacić za nadgodziny? To sprawy, które rozkładają. Porażką jest również to, że w dalszym ciągu jesteśmy uczelnią stosunkowo małą. I nie udało się tego zmienić, choć zainicjowałem spotkania z rektorami pozostałych białostockich uczelni publicznych. Ale poległem..

Idea łączenia uczelni nie jest nowa i nie tylko Pan na niej poległ. Chyba brakuje chęci ze wszystkich stron

A dlaczego nie ma chęci? Bo nie widziano w tym korzyści. A te zyski trzeba pokazać i dopiero wtedy rozmawiać. Ale pamiętajmy, jaką mieliśmy sytuację. Kto chciałby z uniwersytetem mówić o wspólnej strukturze, kiedy uczelnia miała 3,5 mln zł długu, nieskończony kampus i ponad 40 mln zł kredytu? A teraz uniwersytet w Białymstoku to atrakcyjna panna na wydaniu. Jesteśmy do przodu. Mamy posag, kampus, pewne możliwości rozwoju. Jeśli zaproponowalibyśmy pracownikom UWB, PB i UMB pewne korzyści związane ze zjednoczeniem i oni by się na to zgodzili, to zgodziłyby się też senaty uczelni. Teraz jest czas, żeby nad tym popracować.

Za Pana kadencji głośno było też o filozofii

Niesprawiedliwie. Byłem zmuszany do tego, by prowadzić studia, na których nie było studentów. Podobnie było z biblioteką. Też było wielu przeciwników jej sprzedaży. A myśmy przecież nie sprzedawali książek, wprost przeciwnie, tylko skorupę. Ale kogo to obchodziło… Wracając do filozofii. To bardzo trudna rzecz uczyć w sytuacji, kiedy prawie nie ma kogo. Ale jeśli ktoś to potrafi, to niech tak robi. Szczęśliwie, po całej tej dyskusji i modyfikacji kierunku, studenci w końcu się znaleźli.

A co z dziewczynką z konewką na dawnym wydziale chemii UwB przy al. Piłsudskiego?

Był pomysł na to, żeby uratować dziewczynkę, uratować konewkę, uratować budynek i drzewko. Miała wejść zacna firma warszawska, wyłożyć przyzwoite pieniądze na kupno budynku, odrestaurować kamienicę i zaopiekować się muralem. Ten pomysł przepadł

Ale ponoć inwestor chciał zniszczyć mural?

Nieprawda. Chciał go odtworzyć. Z tym muralem to jest tak, że zapominamy o dwóch ważnych sprawach. Dziewczynka z konewką to jest street art. Ten rodzaj sztuki charakteryzuje się tym, że na rzeczach brzydkich maluje się rzeczy piękne. A rzeczy brzydkie, to często rzeczy zużyte. Pamiętajmy, że tego muralu nie można zakonserwować. To nie są freski egipskie. Tynk odpada. Jak mamy go przyklejać? Są ponoć jakieś niebywałe technologie, ale przecież ten tynk odpadał już w trakcie malowania. Ale najgorzej ma drzewko - chyba ma zakaz rośnięcia, bo może za dwa lata zasłonić konewkę… A na poważnie - przecież to jest street art, czyli piękna sztuka przemijająca. Niestety, zapomniano o tym. Stracił też Białystok. Był inwestor, chciał zrobić coś dobrego, ale się wycofał. Zresztą mamy podobną sytuację z skomunikowaniem naszego kampusu. Pojawiła się informacja, że przez nowe ścieżki zostanie zniszczony Zwierzyniec. Tym, którzy tak mówią, polecam teraz spacer po tym lesie. On jest piękny, ale jak wejdzie się w te miejsca, którymi chodzą ludzie, to widać jak straszliwie są zaniedbane. Ta przestrzeń powinna być zagospodarowana, oczywiście w miarę możliwości bez wycinania drzew.

Od 1 wrześnie nie będzie Pan już rektorem. Niektórzy liczyli, że może znów znajdzie się Pan we władzach wydziału prawa. Tak się nie stało.

Powiem bardzo szczerze: zrezygnowałem ze wszystkich funkcji. Nie mogłem tylko zrezygnować z funkcji głowy rodziny, bo tego robić nie wolno. To jedyna funkcja, którą sobie zostawiłem.

To, co będzie Pan robił?

Chcę być naukowcem, chcę pisać te rzeczy, które chcę napisać, a czasu mam coraz mniej, żeby to zrobić. Chcę też przeczytać to wszystko, co się zgromadziło w moich zasobach bibliotecznych, czego jeszcze nie przeczytałem. A tego jest co nie miara. Wśród tych nieprzeczytanych książek na pewno jest biografia Billa Gates’a. I to jest bardzo przyjemna perspektywa. Jeszcze jedną rzecz muszę zrealizować, mam nadzieje, że będzie mi to dane. Chcę napisać dobry kodeks podatkowy.

A jak przebiegają prace nad nową ordynacją podatkową?

Piszę tę ordynację z zespołem specjalistów. To będzie wspaniały kodeks.

Ale władza się nam zmieniła. To poprzedni rząd zlecił Panu napisanie tej ordynacji.

Szczęśliwie jest jednak tak, że władza w żadnym zakresie na mnie nie naciska. W związku z tym mogę robić to, co jest dobre. Prace zakończą się w październiku 2017 roku. Myślę, że zostaną zaakceptowane przez obecną władzę, bo to będzie najlepsza na świecie ordynacja podatkowa! Kto by nie chciał takiej ordynacji? Trochę żartuję oczywiście.

Pewnie od września będzie miał Pan więcej czasu także na swoją największą pasję, czyli na tropienie najpiękniejszych ryb

Oczywiście. Już na wrzesień zakontraktowałem podróż na Syberię. To będą dwa tygodnie na takiej autentycznej Syberii. To moja pasja, którą na pewno będę kontynuował.

Uniwersytet ma już rektora elekta. To dobra zmiana?

Tak. To przewidywalna, dobra zmiana. Pan prof. Robert Ciborowski był moim pierwszym zastępcą. Mówi o tym głośno, że nie będzie wprowadzał radykalnych zmian, reform. Sądzę, że będzie to kontynuacja tego, co robiliśmy wspólnie.

Sylwetka

Leonard Etel, prawnik, profesor nauk prawnych, specjalista w zakresie prawa podatkowego i finansowego, w kadencji 2012-2016 rektor Uniwersytetu w Białymstoku, w latach 2005-2012 dziekan Wydziału Prawa UwB. Z uczelnią związany od 30 lat, jest jej absolwentem rocznik 1985 (wówczas była to filia Uniwersytetu Warszawskiego).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny