Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Król strzelców

Redakcja
Hiszpanie byli faworytami, ale wynik jest mylący. Zespół Rosji pokazał się z dobrej strony i nie zasłużył na klęskę.

WYNIK

WYNIK

Hiszpania - Rosja 4:1 (2:0). Bramki: 1:0 - Villa (20), 2:0 - Villa (44), 3:0 - Villa (55), 3:1 - Pawluczenko (86), 4:1 - Fabregas (90). Sędziował: Konrad Plautz (Austria). Widzów: 31,5 tys.
Hiszpania: Casillas - Ramos, Puyol, Marchena, Capdevila, Senna, Iniesta (63. Cazorla), Xavi, Silva (77. Alonso), Villa, Torres (54. Fabregas).
Rosja: Akinfiejew - Aniukow, Kołodin, Szirokow, Żirkow, Siemak, Zyrianow, Siemszow (58. Torbiński), Bilaletdinow, Syczew (46. Bystrow, 70. Adamow), Pawluczenko.

Jednak "Sborna" nie miała kogoś takiego, jak Villa.
O hiszpańskiej reprezentacji niemal w każdym turnieju mówi się, że gra jak nigdy, a przegrywa jak zawsze. Tym razem ekipa trenera Luisa Aragonesa nie zachwyciła może stylem. Nie walczyła o inicjatywę, pozwalała przeciwnikom na rozgrywanie piłki i stwarzanie sytuacji podbramkowych. Ale kiedy tylko nadarzała się okazja - karciła Rosjan.

Jest wart tych milionów

Aragones był w kraju krytykowany, że nie zabrał na EURO2008 gwiazdy Realu Madryt - Raula Gonzaleza. Teraz wszyscy, którzy nie zostawili na selekcjonerze suchej nitki, muszą odwołać swoje słowa. Villa z przodu stworzył niezwykle groźny duet z Fernando Torresem. Gracz, za którego Valencia żąda grubo ponad 100 milionów euro, doskonale wyczuwał intencje swoich kolegów i wychodził do prostopadłych podań.

"Sborna" była bezradna. Pierwszego gola straciła po fatalnym błędzie Denisa Kołodina, który w dziecinny sposób pozwolił odebrać sobie piłkę. Torres podał do Villi, a ten trafił do pustej bramki. Tuż przed przerwą znów defensorzy zapomnieli o zawodniku Valencii i było 2:0 dla Hiszpanów.

Walczyli do końca

Rosjanom należą się brawa za ambicję. W drugiej połowie atakowali, mieli wiele okazji i mimo że znów skarcił ich niesamowity Villa, walczyli do końca. Wreszcie ich honor uratował ładnym uderzeniem głową Roman Pawluczenko. Wdoliczonym czasie gry padł jeszcze jeden gol, pieczętujący triumf faworytów. Trafienie nie powinno jednak zostać uznane, bo Cesc Fabregas był na "spalonym".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny