W pierwszej instancji bielski sąd uznał (jak chciała policja), że pan Jan chcąc nagrywać posiedzenie komisji, zakłócił jej pracę. Ukarał go naganą i obowiązkiem zapłaty 70 zł kosztów postępowania. Obywatel odwołał się, a sąd II instancji stwierdził, że mieszkaniec wsi Haćki Jan Mordań miał mógł nagrywać, więc jest niewinny. Mógł, bo zezwala na to Konstytucja RP i ustawa o samorządzie gminnym.
Wyrok nie był prawomocny, więc bielska komenda zażądała jego uzasadnienia, a 14 stycznia złożyła apelację, którą rozpatrzy Sąd Okręgowy w Białymstoku.
Jak to jest z komisją
Apelację podpisał zastępca szefa bielskiej policji kom. Wojciech Gabrel, który swoje racje opisał w pięciostronicowym dokumencie. Zauważa w nim, że Jan Mordań powinien zostać ukarany, bo sąd błędnie ustalił okoliczności zdarzenia. Wbrew zeznaniom świadków i wyjaśnieniom pana Jana uznał, że nie popełnił on czynu zabronionego, czyli zakłócania przez nagrywanie. Szczególnie, że radni nagrywania nie chcieli. A skoro nie chcieli, to Mordań zakłócił pracę komisji, co jest wybrykiem z art. 51 par. 1 kodeksu wykroczeń.
Dalej kom. Gabrel pisze, że owszem Konstytucja i ustawa zezwala na nagrywanie dźwięku lub obrazu z posiedzeń "kolegialnych organów władzy publicznej pochodzących z powszechnych wyborów", ale komisja rady gminy takim organem nie jest.
I tu zdania są podzielone. Samorządowcy uważają, że skoro na komisji przygotowuje się projekty uchwał, można obrady nagrywać. Tym bardziej, że radni zostali wybrani w wyborach powszechnych. Prawnik konstytucjonalista stwierdził zaś, że komisja jest jedynie organem pomocniczym rady, bo nie podejmuje żadnych decyzji ani uchwał.
Radnych wybierają ludzie
Komendant przywołał też wyrok z 2012 roku, w którym NSA stwierdził, m.in. że nagranie z posiedzenia komisji rady miasta nie jest informacją publiczną, bo służy do sporządzenia protokołu. Natomiast umieszczenie takiego nagrania w internecie może naruszać dobra osobiste np. mieszkańców, których wnioski komisja rozpatruje.
- Ale ja przyszedłem na posiedzenie połączonych komisji by poznać założenia do planu rewitalizacji gminy, w tym mojej wsi Haćki. Chciałem tylko nagrać dyskusję, żeby dokładnie wiedzieć w czym rzecz. Dźwięk nagrywałem nieraz, bo mogłem potem zadawać radnym pytania. Nigdy nie umieszczałem nagrań w internecie – wyjaśnia pan Jan.
- Nie rozumiem radnych i policji. Na posiedzenie rady czy komisji może przyjść każdy i każdy może je nagrywać. W sesjach i komisjach Rady Miasta Białystok uczestniczy wielu mieszkańców i często nagrywają obrady. Nikomu z nas nigdy nawet przez myśl nie przeszło by zrobić to, co zrobili radni gminy Bielsk Podlaski. To przykre, obrady są jawne i jeśli ktoś tę jawność ogranicza po prostu łamie Konstytucję RP - mówi Piotr Jankowski, radny PiS i członek m.in. komisji rewizyjnej oraz samorządności.
Jak podkreśla, radni pochodzą z powszechnych wyborów, więc tak samo trzeba ich traktować, gdy są członkami komisji. - Szukanie powodów do utajnienia obrad źle świadczy o samorządowcach. Praca radnych jest jawna. Zawsze - kończy.
Świąteczno-opłatkowe spotkanie sołtysów w Bielsku Podlaskim (zdjęcia)
Ludzie mają prawo nagrywać
Także szef białostockiej rady Łukasz Prokorym jest zdziwiony ograniczaniem jawności posiedzeń komisji. - Ludzie mają prawo przyjść i nagrywać. Ja mogę mieć inny pogląd na sprawę niż jakiś mieszkaniec, ale nie mogę mu zabronić zadawać pytań czy nagrywać obrad. Najważniejsza jest transparentność i źle jest, gdy ogranicza się prawa obywateli. Przecież to, że ktoś nagrywa obrady sesji czy komisję nikomu nie szkodzi. Transparentność wymaga jawności - zapewnia Prokorym i dodaje, że jako prawnik nie widzi przeszkód, by wyborcy nagrywali posiedzenia komisji, bo przecież to oni wybrali radnych.
Wiceszef bielskich mundurowych zauważa co prawda, że posiedzenia radnych powinny być jawne i dostępne, ale zaraz dodaje, że jawność życia publicznego nie jest nieograniczona. Wstęp na posiedzenie nie oznacza prawa do jego rejestracji. Np. w sądzie też są rozprawy jawne i tajne, a na nagrywanie musi się zgodzić sąd.
Ostentacyjne trzymanie telefonu
Wypomina też sądowi, że nie zbadał, jak podczas posiedzenia zachowywał się Jan Mordań. Tymczasem jego zachowanie było niezgodne "z ogólnie przyjętymi normami współżycia społecznego". No i nie ustalił czy nagrywanie oznaczało "ostentacyjne trzymanie telefonu przy twarzy", bowiem jak zauważa kom. Garbel: "Nagrywanie radnych z wizją z odległości 0,5 m od twarzy przekracza normy obyczajowe, nawet na legalnie transmitowanej sesji rady".
- Siedziałem za stołem, nawet wtedy, gdy przyszła policja. Nagrywałem tylko dźwięk. Telefon trzymałem blisko twarzy, ale swojej, a do najbliższego radnego miałem jakieś 1,5 m - tłumaczy Jan Mordań.
Wreszcie, policjant zarzuca sądowi II instancji, że nie przesłuchał uczestniczących w posiedzeniu komisji radnych. Tyle, że gdy policja prowadziła postępowanie o wykroczenie, Jan Mordań złożył do komendanta wniosek (24.09.2019 r.) o przesłuchanie (wymienionych z imienia nazwiska) 14 radnych oraz pani wójt i gminnej radczyni. Komendant wniosek odrzucił.
Zmiany w prawie o sprzedaży alkoholu
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?