Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Koko, koko Euro spoko. Nic się nie stanie

Janka Werpachowska
Stadion Narodowy w Warszawie w budowie.
Stadion Narodowy w Warszawie w budowie. Ziemowit Ziętek
Skłamałabym, gdybym powiedziała, że jestem kibicem piłki nożnej. Owszem, zdarza się, że lubię obejrzeć mecz na naprawdę wysokim poziomie, kiedy po boisku biegają profesjonaliści, znający się na pracy, za którą pobierają nieziemsko wysokie wynagrodzenia.

Już to zdanie powinno wystarczyć, aby średnio inteligentny czytelnik zrozumiał, że polskiej piłki nożnej nie oglądam.

Ale trudno jest uciec przed nią - szczególnie teraz, w okresie tuż przed Euro 2012. Na szczęście większość informacji, jaka dociera do nas, ma niewiele wspólnego z prawdziwą piłką nożna, za to naładowana jest tak dużym ładunkiem śmieszności, że trudno przejść koło nich obojętnie.

Najpierw kilka tygodni temu usłyszałam, że Polski Związek Piłki Nożnej obiecuje jakieś bardzo wysokie premie piłkarzom z naszej reprezentacji za zdobycie pucharu. Nie pamiętam sumy - bo też czy warto obciążać sobie pamięć tak nieistotną informacją? Przecież równie dobrze PZPN mógł rzucić dowolną wielokrotność tej kwoty. Wiadomo bowiem, że nie ma takiego ryzyka, żeby trzeba było te pieniądze wypłacić.

W tym tygodniu bardzo rozbawił mnie Franciszek Smuda przy okazji oficjalnej prezentacji składu naszej drużyny narodowej na Euro 2012. Oto selekcjoner o jednym z zawodników powiedział, że ma on zasadniczą wadę: nigy nie wiadomo, kiedy złapie kontuzję. Rozumiem, że wszyscy pozostali dokładnie planują i uzgadniają z trenerem terminy "łapania kontuzji". Taki zawodnik nieprzewidywalny to rzeczywiście kłopot dla selekcjonera i kolegów z drużyny. Jeden taki w składzie może pokrzyżować wszystkie plany pozostałych zawodników.

Na tle tych informacji mało śmieszne wydają się doniesienia o murawach na naszych stadionach, które trzeba będzie zwijać, bo chociaż nowe, to wyglądają jak kartoflisko po wykopkach i żadna drużyna nie zechce po czymś takim biegać. Może te świeżo położone, tuż przed rozgrywkami, nie zdążą się pofałdować i da się na nich grać w piłkę kopaną.

Na wielką majówkę, kiedy w polityce i gospodarce niewiele się dzieje i naród w związku z tym nie ma o czym dyskutować przy grillu, rzucono gorącego niusa: w głosowaniu sms-owym Polacy wybrali pieśń, która rozbrzmiewać będzie na stadionach podczas meczów naszej reprezentacji.

Biorąc pod uwagę to, co napisałam w pierwszych słowach tego tekstu, pieśń zatytułowana "Koko, koko Euro spoko" nie ma szans na zbyt wiele wykonań. A może szkoda. Bo tak zgrabnie nawiązuje do naszej ludowej tradycji. Niemal jak pamiętne "Pieją kury, pieją", wykonane przez Grzegorza Ciechowskiego i chórek gospodyń wiejskich spod Biłgoraja bodajże. To był przebój niejednego sezonu.

Niestety, nie wróżę takiej kariery pieśni "Koko, koko Euro spoko". Myślę, że podczas Euro 2012 utrwali się na sportowej liście przebojów od dawna znany kibicom biało-czerwonych szlagier "Nic się nie stało, Polacy, nic się nie stało".

I to naprawdę nie będzie miało związku z faktem, że wśród sędziów, którzy wybiegną na boiska Euro 2012 nie będzie arbitrów z Polski. Bo chyba tylko trzech, i to pomocniczych, znalazło się w tej ekipie. Poza tym żaden nie miał zapewne ani niezbędnych kwalifikacji, ani aż tak nieposzlakowanej opinii, żeby dostąpić zaszczytu sędziowania na prestiżowej imprezie międzynarodowej. - Za często chodzili do fryzjera - powiedział mój znajomy. - A to szkodzi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny