Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karol Pilecki: Potrzebna jest swoboda dyskusji

Z Karolem Pileckim, członkiem zarządu województwa podlaskiego, rozmawia Tomasz Maleta
Karol Pilecki (na pierwszym planie) w otoczeniu młodych działaczy białostockiej PO ogłasza decyzję o starcie w wyborach na szefa miejskich struktur partii
Karol Pilecki (na pierwszym planie) w otoczeniu młodych działaczy białostockiej PO ogłasza decyzję o starcie w wyborach na szefa miejskich struktur partii Wojciech Jakubicz
Podczas rozmów z wieloma osobami słyszałem, że obawiają się, czy mogą bez konsekwencji, również zawodowych, wyrazić swoje zdanie na różne tematy - mówi Karol Pilecki.

Obserwator: W swoim programie pisze Pan, że chce przekonać białostoczan, by jeszcze raz zaufali Platformie. Jak Pan zamierza tego dokonać skoro pogoda dla Platformy raczej nie przypomina tej z czasów, gdy deklarował Pan, że dla Białegostoku stanie Pan na głowie?

Karol Pilecki: - Nie da się ukryć, że po ostatnich miesiącach białostocka Platforma przypomina partię po przejściach. I to niemałych. Z jednej strony sprawa sprzedaży udziałów MPEC-u, z drugiej - kwestia odpadów komunalnych. Wydaje mi się, że do tych spraw powinniśmy podejść w inny sposób. Przede wszystkim być bardziej otwarci na głos białostoczan. Bezpośrednio z nimi rozmawiać, lepiej komunikować się. Jednym zdaniem: wyjść do ludzi. Wzmocnienie Platformy i jej reprezentacji w radzie miasta to także kwestia budowy list do samorządu i zachęcania do startu jak największej liczby osób, które angażują się na rzecz miasta, ale nigdy nie stanęły do weryfikacji wyborczej.

I to przeważyło, że zdecydował się Pan rywalizować z posłem Robertem Tyszkiewiczem o przywództwo w białostockiej Platformie?

- Po wielu rozmowach z członkami Platformy Obywatelskiej w Białymstoku doszliśmy do wniosku, że potrzebne jest nowe otwarcie, które skupi całe środowisko i pozwoli realizować nasze postulaty w inny sposób niż dotychczas.

A może jest tak, że ci młodzi nie chcą już nosić teczek za starszymi. Zwłaszcza, że są przez nich obciążone takim balastem, który może przekreśli właśnie młodym szansę, by im też żyło się w przyszłości lepiej. A Pan z jednej strony wciąż młody wiekiem, ale z drugiej już z pokaźnym bagażem doświadczeń partyjnych i tych wynikających z piastowanej funkcji członka zarządu województwa, jest właśnie emanacją tych nadziei i oczekiwań.

- Przy podejmowaniu decyzji o kandydowaniu w wyborach na szefa białostockiej Platformie uświadomiłem sobie, że jestem w niej już dziesięć lat. A kwintesencją działalności takiej organizacji jak Platforma Obywatelska powinno być to, by młodzi członkowie mieli szacunek do osób, które mają większe doświadczenie. Tyle że musi zadziałać sprzężenie zwrotne. Osoby starsze czy bardziej doświadczeni politycy powinni pamiętać, że bez młodych nie mają szans na wygranie wyborów. Przypomnę, że Platforma Obywatelska cieszyła się poparciem młodych ludzi. Z natury jest partią ludzi młodych. Ze swej strony chcielibyśmy dodać jej wigoru, energii, świeżości. Młodzi w Platformie czują odpowiedzialność za przyszłość miasta, bo to nasza przyszłość. Skończyliśmy studia, robimy doktoraty, wydaje mi się, że jesteśmy przygotowani do zarządzania Platformą w Białymstoku. Oczywiście wspólnie ze starszymi kolegami. Tym bardziej niepokojący jest fakt, że mój kontrkandydat odmówił także uczestnictwa w debacie organizowanej przez młodych, co pokazuje, że lekceważąco traktuje członków naszej organizacji. Z takim podejściem nie zbuduje się przyszłości Platformy, a tym bardziej miasta.

Czyżby do tej pory w białostockiej Platformie nie było szans na taką podmiotowość, a może była ograniczona?

- Nie tyle ograniczona, co może niedostatecznie wykorzystywana. Kluczową kwestią jest konsultowanie ze wszystkimi członkami organizacji bieżących spraw w mieście. Przynależenie do każdej partii politycznej wiąże się z ponoszeniem odpowiedzialności za podejmowane decyzje. W tej chwili zapadają one gdzie indziej, a odpowiedzialność spada na wszystkich członków partii, którzy wcześniej nie mieli nawet możliwości wyrażenia na ich temat swojego zdania. Chciałbym to zmienić.

W jaki sposób?

- Trzeba stworzyć system, który umożliwi nie tylko komentowanie, ale też branie udziału i podejmowanie decyzji we wszystkich bieżących sprawach dotyczących miasta czy też regionu.

Konkretnie?

- Systematyczne konsultacje, spotkania, debaty członków PO, nie tylko tych z organów statutowych, nad istotnymi kwestiami. W swoim programie zaproponowałem prawybory wśród członków białostockiej Platformy, którzy w ten sposób mogliby się opowiedzieć, który z potencjalnych kandydatów na prezydenta Białegostoku jest tym najlepszym. Chodzi o to, by każdy, kto jest w Platformie czuł się ważny i potrzebny. By mógł wnieść swój potencjał, bo naprawdę w Platformie jest wielu ludzi zaangażowanych w życie miasta. I warto z ich doświadczenia skorzystać.

W swoim programie pisze Pan: każdy musi mieć zapewnioną możliwość wyrażania swojego zdania, bez lęku o tzw. partyjne konsekwencje. Samo to sformułowanie już świadczy, że mimo wszystko z tą wolnością i swobodą chyba nie było najlepiej?

- Podczas rozmów z wieloma osobami słyszałem, że obawiają się, czy mogą bez konsekwencji, również zawodowych, wyrazić swoje zdanie na różne tematy.

Z obrazu, który Pan szkicuje białostocka Platforma wyłania się nam jako partia już nie tyle - jak mówi opozycja - nieobywatelska, co być może antydemokratyczna?

- Zapewniam, że jest partią demokratyczną. Tyle że - zwłaszcza w okresie wyborczym - występuje swojego rodzaju presja. Pamiętajmy, że dziś na Platformie ciąży odpowiedzialność nie tylko za miasto, ale i region. Niektórzy działacze uważają, że w tej sytuacji swoboda dyskusji jest niewskazana. Uważam, że to błędne założenie.

Co będzie, jeśli prezydent zdecyduje się wystartować w wyborach i zrobi to pod szyldem własnego komitetu. Platforma powinna go poprzeć, czy też wystawić własnego kandydata.

- W tej chwili trudno dzielić skórę na niedźwiedziu, wybory dopiero za rok. Współpracujemy z prezydentem od dwóch kadencji i daje to dobry efekt dla miasta. I tak powinno pozostać do kolejnych wyborów, ale ta współpraca musi być na partnerskich zasadach.

Jednym z powodów wstrząsów, które wiosną rozhermetyzowały białostocką Platformę, były relacje między magistratem a radnymi. Niektórzy z nich wręcz mówili, że traktuje się ich jedynie jako maszynki do głosowania.

- Nie należy tych kłótni demonizować. To jest tak, jak w dobrym małżeństwie, w którym często bywają różnego rodzaju spięcia. Zazwyczaj jest tak, że po takiej burzy wychodzi słońce i już tylko nim się cieszymy. Myślę, że podobnie jest w przypadku sytuacji, o której pan wspomina. Gdzieś na linii prezydent a radni nastąpił zgrzyt komunikacyjny i trzeba było to inaczej rozwiązać. Tymczasem pewne ruchy doprowadziły do tego, że trzech radnych opuściło klub.

Nie tylko. Zostali też usunięci z partii

- I to był w mojej ocenie zbyt pochopny krok. Zresztą po odwołaniu władze krajowe przywróciły ich w pełnych prawach, a sąd partyjny w Białymstoku jeszcze raz musi się nad nimi pochylić.

Na razie jest tak, że na ostatniej poniedziałkowej sesji nadal są z boku klubu. Widzi w nim Pan dla nich miejsce.

- Nie tylko w klubie, ale nadal w partii. To wartościowe osoby.

Jak Pan sobie wyobraża relacje - jeśli wygra Pan wybory na szefa partii w mieście - z magistratem do końca tej kadencji samorządu. Z jednej strony mówi Pan, że Tadeusz Truskolaski jest naturalnym kandydatem w nadchodzącej elekcji municypalnej, z drugiej jednak pomysł prawyborów podważa na swój sposób tę legitymizację. Nie wspomnę już o tym, że prezydent dość jasno opowiedział się za Pana przeciwnikiem w niedzielnych wyborach.

- Zawsze bardzo dobrze mi się rozmawiało z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim. Uważam, że tylko od ludzi zależy osiągniecie kompromisu. Pan Prezydent ma świadomość, że sprawne zarządzanie miastem umożliwiają mu radni Platformy, którzy dają odpowiednią liczbę głosów przy podejmowaniu uchwał. Po ostatnich wyborach na przewodniczącego regionu, kiedy wygrał poseł Damian Raczkowski, nie miał problemów ze współpracą z nim, choć nieoficjalnie popierał jego kontrkandydata. Jestem pewien, że jeśli podobna sytuacja wystąpi w przypadku wyborów na przewodniczącego w mieście, znajdziemy z prezydentem wspólny język. Będę go zachęcał do uczestnictwa w prawyborach, to żaden wstyd zabiegać o poparcie struktur. Zresztą po prawie dekadzie współpracy, prezydent powinien być go pewien.

Czy dyscyplina partyjna powinna być w klubie stosowana przy podejmowaniu każdej uchwały?

- Absolutnie nie, ale regulamin klubu przewiduje możliwość wprowadzenia takiego głosowania blokowego. Tyle że decyduje o tym większość radnych. To nie jest tak, że ktoś jednoosobowo mówi, że wprowadzamy dyscyplinę. Polityka to gra drużynowa i wydaje mi się, że na swój sposób dyscyplina jest potrzebna.

Z drugiej strony radni są bardzo autonomiczni, bo reprezentują konkretnych mieszkańców. I powinni brać pod uwagę ich głos. W przypadku tych spraw, z którymi ostatni mieliśmy do czynienia w mieście, Białystok się podzielił.

Pan hasło brzmi: "Wolni z wolnymi, równi z równymi". To slogan prawie rodem z rewolucji francuskiej. Brakuje tylko odniesienia do braterstwa. Robert Tyszkiewicz nadal jest Pana bratem partyjnym?

- Dla jasności - to hasło wybrałem nieprzypadkowo. Było ono motywem przewodnim unii polsko-litewskiej, i wzywało m.in. do jedności ponad podziałami. Polska dzięki tej jedności stała się wówczas europejską potęgą. Taka jedność, rzeczywista a nie deklaratywna, jest teraz potrzebna także Platformie Obywatelskiej. Bez wątpienia poseł Robert Tyszkiewicz jest doświadczonym politykiem, działał na wielu partyjnych szczeblach. Wydaje mi się jednak, że w najbliższym czasie w Białymstoku Platformą Obywatelską powinien sterować ktoś inny. Ja reprezentuję tych członków Platformy, którym nie podobają się dotychczasowe konflikty, w których Robert jest kluczową postacią. One zawsze źle wpływają na funkcjonowanie organizacji. To ludzi zniechęca, odpycha. Nie skupiamy się nad tym, co ważne, a zajmujemy tym, co w gruncie rzeczy jest nieistotne. Kłótnie i podziały personalne nie mają znaczenia. Musimy skoncentrować się na sprawach merytorycznych i powinni się w nie zaangażować wszyscy.

Czy po niedzielnym zjeździe białostocka Platforma wyjdzie wzmocniona czy osłabiona?

- Jeżeli osiągniemy porozumienie i wszystkie środowiska będą reprezentowane zarówno w ciałach statutowych, jak i w reprezentacji na wybory regionalne, to na pewno wyjdzie wzmocniona. A jeżeli podejdziemy do tego w taki sposób, że na przykład Robert Tyszkiewicz wygrywa ze mną dziesięcioma głosami i wybiera tylko swoich przedstawicieli do ciał statutowych czy na zjazd regionu, to bez wątpienia Platforma będzie podzielona.

A jakie gwarancje ma druga strona, że Pan nie zrobi tak samo?

- Nie ukrywam, że chciałbym, aby wszystkie koła były reprezentowane w ciałach statutowych. Rozmawiałem i będę nadal rozmawiał ze wszystkimi przewodniczącymi kół i delegatami, by zaangażowali się w budowę Platformy. Chodzi o to, by działać w oparciu o wszystkich członków. Bo to jest ten wspaniały kapitał. Tworzą go ludzie z różnych osiedli, którzy znają Białystok i swoim ogromnym doświadczeniem życiowym mogą się przyczynić do jego dalszego rozwoju. Wypadałoby to tylko połączyć. Wydaje mi się, że jest to możliwe przez moją osobę, która nie jest skonfliktowana z żadną ze stron.

To jaki ma Pan pomysł, by nie powtórzył się scenariusz tak dobrze znany na szczeblu regionalnym podlaskiej Platformy: wygrywa Pan wybory na przewodniczącego, ale nie ma większości w zarządzie, radzie powiatu.

- Nie zależy mi jedynie na tytule przewodniczącego. Chciałbym mieć realny wpływ na to, co się będzie działo w strukturach miejskich i wdrożyć model zespołowego podejmowania decyzji. Więc jeśli zdarzy się tak, że zarząd będzie miał inne zdanie, to liczę, że uda nam się w każdej kwestii wypracować porozumienie. Zawsze będę o to zabiegał.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny