Czy czwarte miejsce, które zajęliście na koniec rozgrywek drugiej ligi, to dobre osiągnięcie?
Kamil Zakrzewski: Oczywiście, że tak. Przed sezonem sponsorzy i działacze zakładali, żeby zapewnić sobie bezpieczne utrzymanie się, czyli być w pierwszej ósemce. Byliśmy dużo wyżej, chociaż i tak żałuję, że nie dało nam się wygrać u siebie w play-off z Astorią i pojechać na decydujący mecz do Bydgoszczy.
Niedosyt chyba jednak pozostał, bo gdyby okres przygotowawczy przebiegł jak należy, można by było bić się o pierwszą ligę.
- Na pewno bylibyśmy wyżej po fazie zasadniczej. W pierwszej rundzie ponieśliśmy sporo porażek, a w drugiej już tylko jedną i byliśmy najlepszym zespołem. Można zatem żałować, że skład został zebrany za późno, że praktycznie nie mieliśmy sparingów. Tego jednak nie da już się odwrócić i trzeba tylko dopilnować, żeby w przyszłości wyglądało to zupełnie inaczej.
Kto w Turze zrobił w minionym sezonie największy postęp?
- Aaron Weres. Jest jeszcze młodzieżowcem, a spisywał się znakomicie. W wielu spotkaniach pokazał się z jak najlepszej strony, mając duży wkład w nasze zwycięstwa. Coraz lepiej spisuje się także Mirek Wysocki.
A jak Ci się grało w drugiej lidze. Czy to nie był krok wstecz, bo przecież mogłeś występować w pierwszoligowych Żubrach Białystok?
- Chciałem trochę odpocząć od koszykówki. W pierwszej ligę jest więcej treningów, na mecze wyjazdowe jeździ się dzień wcześniej. A ja mam pracę i nie mogłem sobie pozwolić na nieobecności w piątki. A co do mojej gry, ciężko oceniać siebie samego. Z mojej perspektywy wyglądało to nieźle, ale trzeba raczej spytać trenera i prezesa klubu.
Skoro jesteśmy przy trenerze. Andrzej Sinielnikow jest znany z impulsywnego charakteru. Jak wam się z nim współpracowało?
- Każdy szkoleniowiec jest inny. Zawodnicy niekoniecznie lubią, kiedy trener jest spokojny. Czasami trzeba bodźca, krzyknięcia na zespół. W Turze nikt nie narzeka, zaakceptowaliśmy Andrzeja takim, jaki jest.
Czy wiadomo już wstępnie, kto pozostanie w kadrze bielskiej ekipy?
- Mieliśmy już spotkanie z działaczami, na którym został podsumowany miniony sezon. Nikt nie zgłosił chęci odejścia, jedynie Marcin Krajewski nosi się z zamiarem zakończenia kariery.
Czy w Bielsku Podlaskim jest klimat dla koszykówki i szansa na stworzenie czegoś więcej, niż teraz?
- Jak najbardziej. Rośnie zainteresowanie kibiców, na początku sezonu na spotkania przychodziła garstka widzów, a pod koniec było ich już całkiem dużo. Także sponsorzy przekonali się, że warto inwestować w naszą drużynę.
Zainteresowane rozwojem koszykówki są władze miasta. Słyszałem, że w planach jest budowa nowoczesnej hali sportowej. Wszystko to sprawia, że w Bielsku Podlaskim jest klimat dla tej dyscypliny sportu.
Mierzycie w pierwszą ligę?
- Był udział do play-off, to teraz trzeba powalczyć o awans. Zawsze trzeba zakładać postęp.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?