Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kamienica do podziału między społecznikami i urzędnikami

(mat)
Kamienica przy św. Rocha 3.
Kamienica przy św. Rocha 3. Anatol Chomicz
W Białymstoku jest ponad 700 organizacji pozarządowych. Aktywnie działa może połowa. Niedługo część z nich podzieli się budynkiem po dawnym szpitalu dermatologicznym, który wojewoda podlaski przekazał miastu z przeznaczeniem na ulokowanie w nim właśnie przedstawicieli pozarządówek. Nad tym, w jaki sposób zagospodarować wyremontowaną właśnie kamienicę przy ul. św. Rocha, będzie zastanawiać się teraz grupa robocza, w której zasiądą przedstawiciele organizacji obywatelskich i magistratu.

Na początku sierpnia okazało się bowiem, że miasto postanowiło w odrestaurowanym budynku umiejscowić też swoje departamenty zajmujące się promocją, sportem i kulturą. Zaskoczyło to organizacje pozarządowe, które zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami były przekonane, że to właśnie im przypadnie w całości kamienica. Z drugiej strony nie sposób odmówić też racji magistratowi, że mając na stanie taki budynek (i remontując go za grube miliony), chce zadomowić w nim swoich urzędników. Tym bardziej, że ta aneksja oddaliłaby obawy o koszty utrzymania kamienicy przez organizacje pozarządowe. Ponadto zgodna byłaby z celem darowizny. Wszak wojewoda zobowiązał się ją przekazać magistratowi na potrzeby organizacji pozarządowych i współpracujących z nimi departamentów miejskich. Bez wątpienia zarówno promocja, kultura czy sport to kryterium spełniają.

Zadomowienie się organizacji pozarządowych w nowym budynku powinno być nie tylko przysłowiową zmianą adresu, ale także impulsem do sanacji idei budowy społeczeństwa obywatelskiego.

Nie da się ukryć, że bez organizacji pozarządowych bylibyśmy społecznie bardzo ubodzy. Zastępują one państwo i samorząd tam, gdzie służby publiczne są zazwyczaj systemowo niewydolne. Zwłaszcza w szeroko pojętej pomocy społecznej, humanitarnej, zdrowotnej. Kwesty, akcje i koncerty charytatywne to stały punkt weekendów w naszym mieście. Białostoczanie nie pozostają na nie obojętni. Jednak zarówno ilość organizacji pozarządowych, jak sposób i obszar ich działania, nie świadczy bynajmniej o kondycji społeczeństwa obywatelskiego.

Wiele organizacji pozarządowych, zwłaszcza na Zachodzie, wywodzi się z dawnych ruchów społecznych. Niegdysiejsze zainteresowania czy pasje ich uczestników z biegiem czasu stały się zawodem. Bunt, zrodzony ze sprzeciwu wobec istniejącego porządku, zinstytucjonalizował się. Podobny proces, choć w znacznie mniejszej skali, dotknął nasze pozarządówki. Zaczęły się profesjonalizować i zamiast zmieniać system, obsługują go. A to, zdaniem socjolożki Agnieszki Graff największy wróg samej idei społeczeństwa obywatelskiego. Bo coraz bardziej pozarządówki żyją z zamówień płynących z rządu, instytucji europejskich, samorządu, niekiedy partii politycznych czy biznesu. Potrafią dostarczyć profesjonalnej wiedzy kontrahentom, pomagać w procesach sądowych, ale na spontaniczność i inicjatywy oddolne nie ma już miejsca, czasu, a nieraz i chęci. Organizacja ekologiczna obsługująca inwestorów czy fundacja, która w swoim czasie ewoluowała w stronę parabanku, to białostockie przykłady z poprzednich lat potwierdzające tę tezę.

Wiele organizacji pozarządowych, ale także inicjatyw kulturalnych, uzależnionych jest od wsparcia władz publicznych (w mniejszym stopniu podatników). Przy mizerii finansowej w sferze społecznej jest to zrozumiałe. Z drugiej jednak strony trudno mówić w takim przypadku o ich niezależności czy pozarządowym charakterze. Bo zawsze nad nimi będzie wisiał przysłowiowy miecz Damoklesa w postaci odcięcia dotacji. Zwłaszcza w sytuacjach nie tylko rzeczywistych konfliktów, ale nawet pozorowanych. Wystarczy powiedzieć za dużo, kogoś ocenić, a niekiedy nawet samo domniemanie może być pretekstem, by znaleźć się w indeksie zakazanym. Wtedy inicjatywy organizacji i żywotność staną pod znakiem zapytania. Albo staną się bardziej podatne na wzorce biurokratyczne. Jak pisała w swoim czasie Anna Radwan-Röhrenschef z Fundacji Schumana nie jest to takie złe, dopóty w te działania nie wedrze się rutyna, monotonia i indolencja.

Dobrze byłoby, by wraz z zadomowieniem się organizacji pozarządowych w nowym budynku rozpoczęło się równoległe odrodzenie spontaniczności i inicjatyw oddolnych, które przez lata cechowały dzisiejsze pozarządówki. Dość przypomnieć, że najważniejsze w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy wydarzenia z tego właśnie nurtu zaistniały w Białymstoku zupełnie bez udziału organizacji pozarządowych. Zarówno protest w sprawie ACTA, jak i inicjatywa uchwałodawcza przeciwko klikaniu w autobusach, to pokłosie oddolnych inicjatyw. Pokazały one, że nie potrzeba do tego żadnego budynku, pomieszczenia, biurka. W mieście, w którym polityczność (nie mylić ją z partyjnością) przejawia się zazwyczaj raz na cztery lata w postaci biernego aktu wyborczego, taka nadzwyczajna aktywności ma znacznie większe znaczenie dla społecznej obywatelskości niż miejsce na parterze czy poddaszu budynku przy ul. św. Rocha.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny