Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jolanta Kwaśniewska, była pierwsza dama, prezes Fundacji Porozumienie bez Barier

Alina Bosak
Nie interesuje mnie, co sfrustrowany użytkownik internetu ma do powiedzenia na temat tego, co robię, jak wyglądam, co myśli o moim dziecku czy mężu - mówi Jolanta Kwaśniewska.
Nie interesuje mnie, co sfrustrowany użytkownik internetu ma do powiedzenia na temat tego, co robię, jak wyglądam, co myśli o moim dziecku czy mężu - mówi Jolanta Kwaśniewska. Zoom
Były momenty, kiedy czułam się ogromnie zraniona. Emocji w moim życiu nie brakowało. Musiałam jednak nauczyć się je odpowiednio chować - mówi Jolanta Kwaśniewska.

Jak się Pani podoba zwrot: pani ministro? Joanna Mucha zderzyła się z falą krytyki, kiedy zaproponowała w programie Tomasza Lisa, by tak się do niej zwracać?
Jolanta Kwaśniewska:
Myślę, że powolutku będziemy do takich form przywykać. Chociaż czytałam, że od ministry właściwsza formą jest ministerka.

Jako pierwsza o zwracanie się do siebie "pani ministro" prosiła Izabela Jaruga-Nowacka, która zginęła pod Smoleńskiem.

- Tak, Iza była pierwsza. Ja również proszę w mojej fundacji, żeby mówić do mnie pani prezesko, a nie pani prezes. Żeńskie formy wydają mi się naturalne. Przecież nikt nie powie "fizyk kocha chemika", bo to od razu kryje jakiś podtekst. Powiemy: "fizyk kocha chemiczkę". Tak, jak mówimy: dyrektorka, pielęgniarka. Może powolutku będziemy przyzwyczajać się do żeńskich form w tak eksponowanych zawodach czy funkcjach jak minister, prezydent czy prezes.

Ministerka Joanna Mucha dostaje po głowie w internecie za epatowanie seksapilem. Pani na początku prezydentury męża też była krytykowana za zbyt krótkie spódnice. Teraz, jako autorka książek z cyklu "Lekcja stylu", pomoże nam pewnie rozstrzygnąć, jakiej długości powinna nosić spódnice osoba na eksponowanym stanowisku?

- W książce piszę, że spódnica nie powinna być krótsza niż ta długość, którą wyznaczają ręce opuszczone wzdłuż ciała. Są jednak sytuacje, kiedy pani minister, czy ministerka, będzie poproszona o zajęcie miejsca gdzieś wysoko, na podium. Wtedy krótka spódnica, proszę mi wierzyć, jest kłopotliwa i z zażenowaniem próbuje się ją obciągnąć w dół. Aby tego uniknąć, proponowałabym ubrać dłuższą spódnicę. Minister sportu często musi odwiedzać obiekty sportowe, wchodzić gdzieś po schodach, w takich sytuacjach, myślę, że kobieta najlepiej będzie się czuć w spodniach.

Pani dziś czuje się mniej cenzurowana niż za czasów prezydentury męża?

- Mogę ubierać się na większym luzie. Nie muszę chodzić na wysokich obcasach, codziennie mieć dobrze zrobioną fryzurę. Mam więcej wolnego czasu. Stałam się właścicielką własnego kalendarza. Decyduję, co mogę robić w ciągu dnia, z kim się spotykać i to jest najlepsze. Ciągle jeszcze musimy z mężem jak dawniej zgrywać kalendarze, ponieważ oboje często wyjeżdżamy służbowo. W kalendarzu wszystko mamy zaznaczone zieloną i czerwoną kreską i patrzymy, kiedy na pewno nie ma męża, a kiedy na pewno nie ma mnie, bo trzeba ustalić, kto będzie opiekował się psami.

Teraz najważniejsze są psy?

- Córka zawsze jest dla nas najważniejsza i mamy swoje rytuały, jak np. wspólny niedzielny obiad. Tak jednak w życiu jest, że najpierw opiekujemy się naszymi dziećmi, a potem psami. Za zwierzę bierze się odpowiedzialność. Dlatego kiedy ja i mąż wyjeżdżamy, to albo Ola musi zostać w domu, albo pani Grażynka, którą zresztą psy kochają.

A kogo psy faworyzują w rodzinie?

- Zdecydowanie męża. Może dlatego, że nie zważając na ubranie, pozwala im się wylewnie witać po powrocie do domu.
Słynie Pani z opanowania. Czy dama nigdy nie krzyczy?

- Każdy z nas czasem jest wzburzony, czy zdenerwowany. Ja nienawidzę ludzkiej głupoty i chamstwa. Często więc sporo wysiłku kosztuje mnie powściągnięcie emocji, powstrzymanie się od tupnięcia nogą, powiedzenia ostrego słowa. Ze względu na moją rozpoznawalność, wolę się ugryźć w język i policzyć do dziesięciu, bo wiem, że takie sytuacje byłyby natychmiast opisane w tabloidach. Oczywiście, jak każdy człowiek, mam gorsze i lepsze dni. Ludzie czasem wyobrażają sobie, że w takich rodzinach na świeczniku to tylko świeci słońce. Tymczasem i u nas sytuacje miłe przeplatają się ze smutkiem. Ktoś choruje lub umiera, są lepsze i gorsze momenty w życiu naszym i naszego dziecka.

Przejmuje się Pani plotkami na swój temat czy inwektywami w internecie?

- Pewnie nigdy się na to nie uodpornię. Nie wchodzę na fora internetowe. W najmniejszym stopniu mnie nie interesuje, co sfrustrowany użytkownik internetu ma do powiedzenia na temat tego, co robię, jak wyglądam, co myśli o moim dziecku czy mężu. Dla mnie ważniejsze jest, kto mówi, a nie, co mówi. Cenię sobie bardzo opinie osób, które podziwiam. Z ich ust nawet krytyka jest dla mnie bardzo ważna, bo mogę coś zmienić w swoim postępowaniu. Natomiast były takie momenty, kiedy czułam się ogromnie zraniona. Wtedy z niemocy czasem się płacze, czasem złości, chce się być z bliskimi. A w pałacu prezydenckim z reguły byłam sama. Kiedy Ola się wyprowadziła, bywało i pusto, i smętnie. Emocji więc w moim życiu nie brakowało. Trzeba się jednak nauczyć je odpowiednio chować. Bo kiedy wyjdę z pałacu smutna, zaraz ktoś zrobi zdjęcie i napisze, że coś niedobrego się dzieje w małżeństwie państwa Kwaśniewskich.

Napisze Pani kiedyś, jak Danuta Wałęsa, książkę o tych emocjach?

- Nie wiem. Przez te ostatnie lata napisałam trzy książki związane z savoir-vivrem, mówiące o tym, jak nie popełniać gaf. To było coś, czym chciałam się podzielić. Parę wydawnictw namawiało mnie, abym napisała wspomnienia. Nie byłam jednak na to gotowa. Nie mam też na to na razie czasu. Pani Danuta pracowała ze swoim autorem bardzo regularnie, ja nie byłabym teraz w stanie tak się podporządkować książce. Gdzieś, kiedyś, może... Ale jeszcze nie teraz.

Czy to znaczy, że ma Pani kalendarz zaplanowany do końca roku?

- Niektóre kartki są już zapisane maczkiem. Jest mnóstwo imprez, w których zgodziłam się wziąć udział. Niektóre zaproszenia trafiają do mnie z wyprzedzeniem rocznym.

A kiedy ani Pani, ani mąż nie wyjeżdżacie, jak wygląda wasz dzień?

- Gdzieś około szóstej rano budzi nas Kleksik. Przychodzi do łóżka i śpiewa arie operowe, bo chce jak najszybciej wyjść na spacer. O siódmej już zaczynamy się krzątać. O ósmej wychodzimy na spacer. Wracamy na śniadanie, a potem ruszamy do fundacji. Ja do swojej, mąż do swojej. I spędzamy tam wiele godzin, ponieważ przeważnie ustalonych jest mnóstwo spotkań. Wracamy około piątej po południu, robiąc po drodze zakupy. Wieczorem z reguły także mamy spotkania, chodzimy na spektakle, premiery. Dostaję ogromną ilość zaproszeń, ale z większości rezygnuję, bo też chcę w domu trochę pobyć.

Pani mąż ostatnio wyszczuplał. Zdradziła Pani, że to nie żadna dieta cud, ale po prostu racjonalne odżywianie i rezygnacja z mięsa. Lubi Pani gotować?

- Oboje lubimy gotować i robimy to codziennie. Czasem znajomi się dziwią, że nam się chce. Ja natomiast nie widzę powodu, dla którego nie miałabym zrobić dla siebie placków ziemniaczanych. Nawet, jeśli w domu jestem sama. W życiu nie znoszę bylejakości. Mama zawsze mi mówiła: "Jeśli masz coś w życiu robić, to albo rób to dobrze, albo w ogóle". Dlaczego miałabym zjeść byle kanapkę, skoro mogę przyrządzić sobie wspaniałą sałatkę, coś smacznego? Mam przecież czas. Życie jest za krótkie, byśmy mogli sobie pozwolić na bylejakość. Często nie potrafimy delektować się zwykłymi momentami. Czas tak szybko płynie, jest poniedziałek, za chwilę piątek, kolejny tydzień, kolejny miesiąc. Nie chciałabym któregoś dnia obudzić się z przeświadczeniem, że przespałam mnóstwo fantastycznych rzeczy.

Czego Pani nie chce przespać w życiu?

- Wydaje mi się, że każdy moment życia powinien być dedykowany określonym działaniom. Kiedy jesteśmy młodzi, warto się zakochać, zwiedzać świat, pozwolić sobie na szaleństwo. Ja na przykład żałowałabym, gdybym w takim okresie nie uprawiała jakiegoś sportu, nie uczyła się tańczyć, nie śpiewała w chórze. Różne rzeczy są ważne w różnych momentach. Ale nigdy nie jest za późno, by realizować swoje marzenia. I my z mężem, póki mamy siły, właśnie tak staramy się robić. Teraz na przykład zwiedzamy świat. Byliśmy wprawdzie w wielu zakątkach świata przez dziesięć lat prezydentury, ale tamte wizyty najczęściej polegały na przejeździe limuzyną. To tylko namiastka zwiedzania. Dlatego teraz z dużym wyprzedzeniem planujemy podróże do ciekawych miejsc.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny