Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jagiellonia Białystok: Tak źle jeszcze w tym roku nie grali

Wojciech Konończuk
Brazylijczyk Bruno (w wyskoku) był dotąd jednym z liderów z Jagi. W starciu z Odrą Brazylijczyk grał fatalnie i przyczynił się do porażki żółto-czerwonych.
Brazylijczyk Bruno (w wyskoku) był dotąd jednym z liderów z Jagi. W starciu z Odrą Brazylijczyk grał fatalnie i przyczynił się do porażki żółto-czerwonych. Fot. Wojciech Oksztol
Po fatalnym występie Jaga przegrała w meczu 26. kolejki ekstraklasy 1:2 z Odrą Wodzisław.

Myślałem, że w spotkaniu ze Śląskiem Wrocław osiągnęliśmy maksimum, jeśli chodzi o liczbę strat. Przykro mi, ale się pomyliłem - ocenia kapitan żółto-czerwonych Tomasz Frankowski. Jego słowa najlepiej oddają to, co działo się w sobotę.

Po czterech z rzędu wygranych przed własną publicznością jagiellończycy spisali się koszmarnie i po najgorszym w bieżącym roku występie ponieśli zasłużoną porażkę.

Sprawiła ona, że ich byt w ekstraklasie jeszcze nie jest pewny.

- Jaga to nie Lech czy Legia i nie będziemy się kurczowo bronić - zapowiadał przed spotkaniem Tomasz Moskal, który strzelił pierwszego gola dla Odry.

Wystarczyło stać i czekać

Eksjagiellończyk pomylił się w tym, bo Jagiellonia nie była Jagiellonią, a zbieraniną graczy, prześcigających się w oddawaniu piłki rywalom.

Ekipa z Wodzisławia nie musiała robić nic. Wystarczyło grać czujnie w obronie i czekać, kiedy białostoczanie uprzejmie podadzą futbolówkę pod nogi któregoś z rywali.

Tak padły obie bramki. Najpierw poślizgnął się Krzysztof Król, a potem pogubił w dryblingu Bruno. Brazylijczyk był dotąd podporą Jagi, a w sobotę równie dobrze mógłby zagrać w koszulce ekipy gości, podobnie zresztą jak i większość jego partnerów.

Jednak nie tylko Król i Bruno zawinili przy bramkach. Z tyłu nie było żadnej asekuracji i nikt nie powstrzymał asystującego przy obu trafieniach Macieja Małkowskiego.

Powinni się zastanowić

Trener Michał Probierz z niedowierzaniem kręcił głową, widząc nieudolność swoich podopiecznych, ale zbyt wiele zmienić nie mógł. Pretensji nie można mieć tylko do kilku piłkarzy. Nie zawiódł Frankowski, który czterokrotnie idealnie wyłożył piłkę partnerom. Z jego asyst skorzystał jedynie Kamil Grosicki w końcówce spotkania, wyrównując na 1:1. Przy golach nie zawinił Piotr Lech, a kilka niezłych odbiorów i rajdów miał Hermes. Reszta powinna się poważnie nad swoją postawą zastanowić i przemyśleć, gdzie zgubiła formę sprzed kilku tygodni. Inaczej w piątek w Gdańsku czeka ich kolejna wpadka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny