Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

In vitro. Prof. Marian Szamatowicz kontra poseł Jacek Żalek

Magdalena Kuźmiuk
Prof. Marian Szamatowicz kontra poseł Jacek Żalek
Prof. Marian Szamatowicz kontra poseł Jacek Żalek
Prof. Marian Szamatowicz: Jeśli są problemy z rozmnażaniem, to trzeba pomagać. Poseł Jacek Żalek: Ta metoda lekceważy naturę.

Prof. Marian Szamatowicz

Jak się okazuje, w Polsce in vitro to niekończąca się opowieść.
Prof. Marian Szamatowicz, jako pierwszy w Polsce przeprowadził w Białymstoku udany zabieg in vitro:
Niekończąca się opowieść i to bardzo smutna, nawet kuriozalna. To, co się dzieje w naszym kraju, już przestaje być smutne, a staje się - jak mówią Rosjanie - "i straszne i smutne". Pozaustrojowe zapłodnienie jest traktowane w cywilizowanym świecie jako największe odkrycie medycyny klinicznej XX wieku. Szansę na posiadanie własnego potomstwa dostaje ponad połowa niepłodnych par, która bez tej metody leczenia takiej szansy by nie miała. Często odwołuję się do powszechnej deklaracji praw człowieka. Artykuł 16. w końcowym fragmencie mówi, że prawo do posiadania potomstwa jest podstawowym prawem człowieka. Jeśli wprowadzi się zakaz - a takie są zakusy - to w moim przekonaniu, jest to łamanie podstawowego prawa człowieka.

Przeciwnicy in vitro nazywają tę metodę eksperymentowaniem na ludziach.

- To nie ma nic wspólnego z eksperymentem. W wyniku tego eksperymentu - jak niektórzy mówią - na świecie żyje ponad pięć milionów dzieci, to oznacza, że około 10 milionów rodziców jest uszczęśliwionych własnym potomstwem. O jakim tu można mówić eksperymencie?
Kluczowe zastrzeżenia do tej metody odnoszą się to tego, że w czasie leczenia niepłodności poprzez pozaustrojowe zapłodnienie giną zarodki, obumierają. Te zarodki - i to w sposób nie zawiniony przez nikogo - obciążone są defektami genetycznymi i dlatego nie przeżywają.

Jak Pan ocenia dyskusję polityczną dotyczącą in vitro: zarówno w samej PO, jak i radykalne pomysły PiS?

- Dla mnie one są tak niejasne, tak nieczytelne. Po pierwsze: niepłodność jest chorobą uznaną przez Światową Organizację Zdrowia, ma swoje miejsce w międzynarodowej klasyfikacji chorób. Podstawową cechą tej choroby jest brak ciąży. Taką chorobę trzeba leczyć tak, by były ciąże, by rodziły się dzieci. I to zapewnia in vitro.

Konflikt sumienia wynika przede wszystkim z tego, że tego typu leczenia nie akceptuje Kościół katolicki. Jeśli Kościół nie akceptuje, to powinien przekonywać katolików, by nie korzystali z in vitro. Leczenie poprzez pozaustrojowe zapłodnienie nie jest przymusem. Dlaczego akurat karać tych, którzy chcą skorzystać z dobrodziejstwa tej metody? Jest to dla mnie absolutnie niezrozumiałe.

Przeciwnicy podnoszą, że jeśli "ucywilizujemy" in vitro, poddamy je pewnym procedurom, kontroli, to zaraz zwolennicy będą domagali się finansowania tej metody z budżetu państwa. Niektórzy politycy traktują to jako zagrożenie.

- Politykom radzę się przyjrzeć sąsiednim krajom. Czechy, Słowacja, Węgry i Słowenia finansują tego typu leczenie, nie mówiąc już o krajach Europy Zachodniej. Ich systemy opieki zdrowotnej nie uległy załamaniu. Próbowano w tych krajach kalkulować koszty leczenia niepłodności. To od 0,1 do 0,4 proc. środków przeznaczonych na ochronę zdrowia. Nie można tu mówić o załamaniu.

W Polsce w ciągu roku z dobrodziejstwa leczenia i refundacji przynajmniej dwóch cykli powinno korzystać około 30 tysięcy par. Byłaby to kwota do 300 milionów złotych, ale w stosunku do miliardowych nakładów na ochronę zdrowia, to nie jest tak dużo, co mogłoby naszą ochronę zdrowia załamać.

Gdyby ta metoda była refundowana, o ile par więcej mogłoby z niej korzystać?

- Dziś z in vitro korzysta w granicach 8-10 tysięcy par. Mogłoby do około 30 tysięcy par w ciągu roku. Pragnienie własnego potomstwa jest tak duże, że ludzie podejmują wszelkie wysiłki - zapożyczają się, biorą kredyty, a jakie jest dramatyczne rozczarowanie, kiedy test ciążowy daje negatywny wynik. Bo niestety, nie każda procedura kończy się sukcesem.

Miałem możliwość dyskutowania w Białymstoku z hierarchami Kościoła. Usłyszałem rzecz dla mnie zdumiewającą, której nie akceptuję. Że jeśli jest dziecko, to trzeba przyjąć je z wdzięcznością, a jak nie ma - trzeba znosić to z pokorą. Dla mnie ta postawa jest okrutna. Nie chcę być interpretatorem Biblii, ale pierwszym nakazem boskim było przecież: idźcie, rozmnażajcie się, zapełniajcie Ziemię i podporządkowujcie ją sobie. Jeśli więc są problemy z rozmnażaniem, to trzeba pomagać.

Jacek Żalek

Czy nie uważa Pan, że in vitro to problem, który bardziej rozpala dziś polityków, niż przeciętnego Polaka?
Jacek Żalek, podlaski poseł PO:
- Kwestia in vitro dzisiaj o tyle jest sprawą palącą, że istnieje luka w prawie, która - mimo tego, że w porządku prawnym chronione jest życie od poczęcia do śmierci - to przyjmuje, że pozaustrojowe zapłodnienie nie podlega takiej ochronie.

Mamy oto sytuację, że dziś in vitro jest poza jakąkolwiek kontrolą. Na pewno trzeba tę kwestię uporządkować i co do tego wszyscy są zgodni. Natomiast, rozbieżności polegają na tym, że są dwie opinie. Jedna dopuszczająca tę metodę pod warunkiem jej ucywilizowania i poddania pewnym procedurom. Nie bez znaczenia jest przeciwne stanowisko zakazującej tej metody ze względu na konieczność tworzenia dodatkowych zarodków, które przechowywane są w zamrażarce, a stamtąd - prędzej czy później - niestety trafiają na śmietnik. I m.in. w związku z tym in vitro powinno być w świetle polskiego porządku prawnego metodą niedopuszczalną. Jest też pomysł kompromisowy, który mógłby być punktem wyjścia do dalszych prac. Jest to propozycja ministra Jarosława Gowina. Wprawdzie zakłada dopuszczalność tej metody, ale wyklucza możliwość zamrażania zarodków.

Skłaniałby się Pan ku projektowi ministra Gowina.

- Jestem przeciwnikiem in vitro. Ta metoda lekceważy naturę. Nie koncentruje się usuwaniu przyczyn bezpłodności, ale na usuwaniu jej skutków, pomijając prawa natury. Zapłodnienie następuje, gdy komórka jajowa łączy się z jednym spośród 100 milionów plemników. Nie wiemy, czy jest to pierwszy, czy milionowy. Metoda in vitro lekceważy ten mechanizm, czego skutkiem są dzieci urodzone z ryzykiem poważnych obciążeń genetycznych.

Jarosław Kaczyński proponuje okrągły stół ws. in vitro. Usiadłby Pan po stronie prezesa Kaczyńskiego naprzeciw Donalda Tuska?

- Według mnie, to pomysł przedwczesny. Odbieram go jako próbę zaangażowania PiS w przedstawienie własnego rozwiązania kwestii in vitro. Najpierw w klubie PO musimy wypracować kompromis. Uważam, że projekt ministra Gowina mógłby być punktem wyjścia do dalszych prac. Bo - mimo, że dopuszcza metodę - to wyklucza możliwość tworzenia dodatkowych zarodków. A to jest głównym postulatem przeciwników in vitro.

Poseł John Godson zapowiedział, że jeśli zostanie narzucona dyscyplina partyjna w sprawach głosowania nad kwestiami światopoglądowymi, odejdzie z klubu.

- Dyscyplina jest mechanizmem stosowanym we wszystkich partiach. Wypowiedź posła Godsona rozumiem tak: że w sytuacji, kiedy klub decyduje się przyjąć projekt, który godzi w wartości wyznawane przez posłów deklarujących przywiązanie do określonego systemu wartości lub wiary, rodzi się konflikt sumienia. A skoro klub uznaje, że to, co do tej pory było wyznacznikiem wysokich standardów obowiązujących w PO - czyli dopuszczalność różnicy zdań z poszanowaniem odmienności - przestaje obowiązywać, to poseł Godson sam czuje się wykluczony. Na szczęście nie ma takiej obawy, bo premier na prezydium klubu zapowiedział swobodę wyboru w zgodzie z własnym sumieniem.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny