Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Grzegorz Sandomierski: Trzymam kciuki za Jagę

fot. Wojciech Oksztol
Grzegorz Sandomierski poprzez dobre występy w Jagiellonii wypromował się na tyle, że trafił do klubu, który zagra w Lidze Mistrzów
Grzegorz Sandomierski poprzez dobre występy w Jagiellonii wypromował się na tyle, że trafił do klubu, który zagra w Lidze Mistrzów fot. Wojciech Oksztol
Z Grzegorzem Sandomierskim bramkarzem reprezentacji Polski i Racingu Genk, do którego trafił z Jagiellonii Białystok, rozmawia Tomasz Dworzańczyk

Kurier Poranny: Przyjechałeś na zgrupowanie reprezentacji Polski już jako zawodnik zagranicznego klubu. Selekcjoner Franciszek Smuda skomentował jakoś fakt przenosin do zespołu mistrza Belgii?
Grzegorz Sandomierski: Po minie trenera Smudy nie odniosłem wrażenia, żeby przenosiny do Genk miały jakiś wpływ na moje szanse na grę w kadrze. Owszem, wcześniej selekcjoner delikatnie odradzał mi ewentualnie transfer do klubów, o których się coś tam spekulowało, jak na przykład Everton, czy Celtic Glasgow. Sam wiem, że muszę grać, żeby liczyć na powołanie. Po prostu trzeba być lepszym od tych, którzy tam już są.

Twój rywal do miejsca w składzie Racingu - Laszlo Koeteles ma tam chyba wysokie notowania. Wprowadził klub do Ligi Mistrzów, broniąc dwie jedenastki w meczu z Maccabi Hajfa.
- Zdaję sobie sprawę, że to on jest teraz na czołówkach wszystkich lokalnych gazet, ale nie boję się rywalizacji. Mam czystą kartę, poza tym za chwilę przychodzi nowy trener i zobaczymy na kogo postawi. A tak nawiasem mówiąc Laszlo jest bardzo sympatycznym człowiekiem i mamy dobre relacje. Okazało się nawet, że łączy nas wspólny znajomy - Vuk Sotirovic, z którym Węgier grał kiedyś w jednym klubie w Serbii.

Po kilku tygodniach spędzonych w Belgii możesz już coś powiedzieć o nowym miejscu? Da się porównać Genk do Jagiellonii, czy raczej są tylko same kontrasty?
- Na pewno porównywalni są kibice, podobnie oddani klubowi jak ci w Białymstoku. Co prawda na meczach Genk jest ich trochę więcej, ale to z racji pewnych uwarunkowań stadionowych. Tam jest piękny 20-tysięczny obiekt, którego nie ma jeszcze Jagiellonia. Największa różnica to baza treningowa. Nie mówię, że w Pogorzałkach jest źle, ale w Genk są trzy równiutkie boiska, bez żadnych kęp. Jak się wychodzi na trening, to patrząc na coś takiego uśmiech sam pojawia się na twarzy.

A jak wygląda samo miasto? Zaaklimatyzowałeś się już w nowym otoczeniu?
- Miasto na pierwszy rzut oka jest dużo mniejsze, o czym świadczy liczba mieszkańców, zaledwie 70 tysięcy. Genk leży w części, gdzie rozmawia się głównie językiem niderlandzkim. Nie opanowałem go jeszcze, więc trudno mówić o zupełnej aklimatyzacji. Byłem na pierwszej lekcji i na razie nie wygląda to za wesoło. Ale poznałem trzech Polaków, którzy są w jakiś sposób związani z klubem, więc mogę liczyć na pomoc w drobnych sprawach. W drużynie natomiast większość zawodników rozmawia po angielsku, więc na szczęście bez problemu się komunikuję.

Teraz będąc na obczyźnie pewnie odliczasz dni do zgrupowań reprezentacji Polski?
- Coś w tym jest. Żałuję tylko, że zgrupowania nie są w Białymstoku, bo wówczas miałbym możliwość spędzenia trochę czasu z moimi bliskimi, których tutaj mam. Mimo że z Warszawy jest bardzo blisko, bo samochodem można ten dystans przebyć w dwie i pół godziny, to wyrwanie się jest niemożliwe. Ale rodzice przyjadą do mnie w czwartek, więc będzie okazja się zobaczyć. Praktycznie po ostatnim zgrupowaniu kadry do domu już nie wróciłem, tylko od razu pojechałem do Belgii.

Będąc w Genk miałeś okazję śledzić występy Jagiellonii? Kupiłeś dekoder, żeby oglądać polską ligę?
- Przyznam, że dotychczasowe mecze widziałem za pośrednictwem internetu. Na razie jestem na etapie poszukiwania mieszkania, więc dopiero jak coś znajdę, to o tym pomyślę. Po przenosinach do Belgii polska liga średnio mnie interesuje, ale oczywiście kupię zestaw tylko po to, żeby oglądać mecze Jagiellonii. Jestem z Białegostoku i mocno kibicuję mojemu macierzystemu klubowi.

A jak oceniasz szanse Jagi w tym sezonie?
- Po pięciu kolejkach gra jeszcze nie wygląda tak, jakbyśmy wszyscy sobie tego życzyli. Na pewno trzeba znaleźć pomoc dla Tomka Frankowskiego, bo nie można cały czas liczyć tylko na to, że znajdzie się w odpowiednim miejscu, chociaż życzę mu tych bramek jak najwięcej. Ale nie zmienia to faktu, że inni też muszą wziąć na siebie ciężar odpowiedzialności. Moim zdaniem, zespół jest w stanie grać o miejsca w górnej części tabeli. Będę trzymał kciuki za chłopaków.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny