Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Edyta Janikowska uczy się w domu

Agata Sawczenko
Nauka z mamą jest o wiele przyjemniejsza - zapewnia Edytka Janikowska. Dzięki domowej edukacji lepiej rozumie matematykę, ma więcej czasu dla siebie i stała się bardziej samodzielna.
Nauka z mamą jest o wiele przyjemniejsza - zapewnia Edytka Janikowska. Dzięki domowej edukacji lepiej rozumie matematykę, ma więcej czasu dla siebie i stała się bardziej samodzielna.
Choć ma dopiero 12 lat, niemal codziennie może sobie pospać do 10. Nie spóźnia się na lekcje. Na pytanie o gimnazjum, odpowiada: Nie planuję! Za to wie już o miejsce w którym liceum będzie się starać. I wie, że pójdzie na studia. Edyta Janikowska pierwsza na Podlasiu uczy się w domu - z mamą.

Ma biurko niemal przez cały pokój - tata jej zamontował we wrześniu, gdy okazało się, że nie będzie musiała chodzić do szkoły. Na blacie zawsze mnóstwo książek, komputer, coś do pisania.

- Ale gdy przychodzi czas na naukę, bardzo często siadamy z mamą na wersalce, na fotelu, gdzieś przy komputerze. Chodzimy też do muzeum, kina, teatru - mówi Edyta Janikowska, która od września uczy się na zasadach edukacji domowej: z mamą albo sama.

Nie dla niej wyścig szczurów

- To było rok temu - przypomina sobie Elżbieta Janikowska, mama Edyty. - Już nie pamiętam, czy w "Uwadze", czy w "Celowniku" był taki reportaż o dziewczynce uczącej się w domu. Wtedy dopiero po raz pierwszy zetknęłam się z pojęciem edukacji domowej. Od razu pomyślałam sobie, że to jest coś dla nas.
Problemy Edytki zaczęły się już w zerówce. Nie chciała tam zostawać, płakała. Klasy I-III przeszły jakoś bez bólu. W czwartej klasie znów: temperatura, ból głowy, płacz przed wyjściem do szkoły.

- Koszmar - wspomina pani Elżbieta. - Myśleliśmy, że pomoże zmiana szkoły. Ale niestety. Widać było, że szkoła to jest dla niej takie miejsce traumatyczne, które traktuje jako karę. I to nawet nie za względu na naukę, bo z nią większych problemów nie było. Miała ogromne problemy emocjonalne. Nie nadążała za wyścigiem szczurów, była ciągle zmęczona, ciągle bolała ją głowa. Przychodziła po siedmiu godzinach do domu, padała na łóżko i już nic nie można było z niej wydobyć. Pomyślałam sobie, że może właśnie to pomoże.

Mama nauczycielka

Edytka kurczowo uczepiła się tej myśli. Jednak trzeba było trochę poczekać. Załatwienie formalności trochę trwało - były przecież pionierkami. Wreszcie udało się.

Pani Elżbieta opracowała plan. Zawarła w nim podstawowe umiejętności i wiadomości, które córka powinna osiągnąć.

- Bo jako nauczycielka mam takie skłonności do biurokracji - śmieje się.
I wzięły się do pracy. Na początku było jak w szkole: siadały przy biurku i mama wykładała. Teraz Edyta mówi tylko: "Mamo, powiedz mi, co mam dziś zrobić". Sama czyta podręczniki, wyszukuje informacje w Internecie. Zaprzyjaźniła się z paniami z biblioteki, zawsze wychodzi z całą torbą książek.

Najbardziej podoba jej się to, że sama - w zależności od nastroju, od humoru - może zadecydować, czego chce się dziś uczyć.

- Czasami w ciągu tygodnia więcej robimy matematyki czy polskiego - w zależności od tego, jakie jest samopoczucie, jakie nastawienie do nauki, jaka potrzeba - opowiada Edyta.

Tego właśnie brakowało jej w szkole. I nieraz kończyło to się tym, że bezmyślnie siedziała na lekcji i tylko przepisywała z tablicy. Nazbierała zaległości ze znienawidzonej matematyki. Z mamą szybciutko je nadrobiła.

W grudniu Edytka wzięła udział w konkursie historycznym. Przeszła do etapu rejonowego.

- Gdybym chodziła do szkoły, nie przygotowałabym się do niego. Nie dałabym rady - przyznaje Edyta.

Jednak cały czas uczą się z myślą o egzaminach. Bo taki był warunek ich domowej edukacji: co kilka miesięcy wiedza Edyty będzie gruntownie sprawdzana.

Egzaminy zaczynają się już w poniedziałek. Na początek języki: polski i angielski. We wtorek: matematyka i informatyka, środa: historia, czwartek: próbny egzamin szóstoklasistów i przyroda, a na piątek zostaje muzyka - tak na spokojnie. Trochę się obie denerwują, ale nie mają wątpliwości: wszystko pójdzie dobrze.

Moje koleżanki

Edytce podoba się takie życie. A i koleżanki jej zazdroszczą. Bo może sobie wstać o 10 i ze wszystkim zdąży.

- Mam mnóstwo czasu na odpoczynek - przyznaje Edyta.

Przede wszystkim słucha muzyki. Śpiewa, chce doskonalić głos. Czasami obejrzy film, poczyta książkę. Dużo czasu zajmują jej rozmowy z koleżankami: na gg, przez telefon. Nie mogą się nagadać, gdy spotkają się już naprawdę.

- Gadamy, zawsze jest o czym, zawsze coś ciekawego przecież się wydarzy - zapewnia Edytka.

Choć Edytka jest osobą bardzo towarzyską, w szkole było inaczej. Tu dziecko jest odgórnie przypisane do jakiejś grupy - gdzie niekoniecznie się odnajduje.

- Jeśli nie prowadzisz, nie jesteś w czołówce, to musisz się dostosować, dopasować - mówi pani Elżbieta. - A Edytka nie miała nigdy takich zdolności przywódczych. Za to jest indywidualistką i nigdy nie chciała się dopasować do reszty. Miała zawsze dużo koleżanek - ale spoza szkoły, spoza klasy. To były starsze dzieci albo z innych klas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny