Gospodarka na drugim miejscu

Redakcja
Z prof. Witoldem Kwaśnickim z Instytutu Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Wrocławskiego rozmawia Joanna Jakubowska

- Jak pan widzi reformowanie kraju przez rząd PiS-PO pod kierownictwem Kazimierza Marcinkiewicza?
- Będą się ścierały dwie racje: racja socjalna, reprezentowana przez PiS, i racja rynkowa, liberalna, forsowana przez PO. Trudno wyrokować, która przeważy, ja nie widzę możliwości połączenia ich. Będzie to raczej rząd: PiS plus coś jeszcze, ale nie PO. Nieszczęściem jest bliskość wyborów prezydenckich, które będą opóźniały dojście do porozumienia. Obie strony grają taktycznie, czekając, kto zostanie prezydentem. I znów mamy stratę jednego miesiąca w rozpoczęciu radykalnych zmian.

- Jak pan ocenia program PiS-u?
- On jest bardzo mglisty, niejasny, a oceniam go negatywnie. To jest próba kontynuacji socjalnego programu, który był przedmiotem polityki poprzedniego rządu, ale troszkę innymi metodami i za pomocą innej retoryki. Generalnie te same hasła: walka z bezrobociem i biedą nie przez obniżanie podatków, ale zwiększanie wydatków. PiS raczej stawia na sferę społeczną, a nie gospodarczą, a kluczem do rozwiązania problemów Polski jest gospodarka. Rząd stworzony pod przewodnictwem PiS-u może być nieskuteczny, bo oni nie myślą o problemach gospodarczych, tylko mówią: "my tu zrobimy praworządne państwo, sprawiedliwe państwo". A przecież sprawiedliwość jest pochodną tego, co się dzieje w gospodarce.

- Lepiej dla gospodarki byłoby, gdyby to PO zwyciężyła i tworzyła rząd?
- Gdyby PO miała wyraźną, kilkunastoprocentową przewagę nad PiS-em i stworzyła samodzielnie rząd, to byłoby najlepsze rozwiązanie dla Polski. Wtedy PO, mając potężny mandat zaufania i poparcia wyborców, mogłaby samodzielnie realizować swój program. A najważniejsze zadania to zrównoważenie budżetu i obniżenie podatków sprzyjające przedsiębiorczości.

- Jak pan widzi kierowanie rządem przez Marcinkiewicza?
- Albo będzie sterowany tak jak Buzek przez Krzaklewskiego, albo w momencie, gdy prezydentem zostanie Donald Tusk, zastąpi go Jarosław Kaczyński.

- Czekają nas cztery lata stagnacji?
- Myślę, że nie ma co tragizować. Na szczęście przez te 16 lat rozwój gospodarczy biegł swoim torem, a polityka - swoim. Politycy będą mieszać, a gospodarka będzie sobie dawała radę. Niestety, procesy polityczne i zaniechania spowalniają rozwój gospodarczy. To rzutuje na zasadniczą różnicę tempa wzrostu. Jeśli politycy nie podejmą wyzwań, będzie wzrost 3-4 proc., ale gdyby stworzyli korzystne warunki, byłoby 7-9 proc.

- PiS mówi, że "3x15" oznacza obniżkę dochodów najbiedniejszych.
- W ciągu roku czy dwóch ci biedni mogliby trochę stracić, ale w dłuższej perspektywie to się wszystkim opłaci, bo po 4-5 latach ich dochody będą znacznie wyższe, niż gdyby kontynuować to, co mamy obecnie. Przede wszystkim odbiłoby się to korzystnie na rynku pracy. W ciągu dziesięciu lat moglibyśmy mieć bezrobocie jednocyfrowe, a nie dwucyfrowe. Zauważmy, że mimo rozwoju gospodarczego bezrobocie znacznie nie spada. Po wprowadzeniu liniowego, za parę lat tym ludziom byłoby znacznie lepiej, bo przede wszystkim znaleźliby pracę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska