Obecnie wielu pracowników sklepów spożywczej jest na zwolnieniu chorobowym czy na zasiłku na dziecko. Stąd też są firmy szukające osób do pracy. Żeby jednak podjąć taką pracę trzeba wyrobić tzw. książeczkę sanepidowską. O ile "normalnie" procedura taka trwała w sanepidzie ok. tygodnia, teraz sięga podobno półtorej miesiąca - martwi się nasz Czytelnik.
W laboratorium powiatowego sanepidu w Łomży usłyszeliśmy, że procedura nadal trwa ok. tygodnia. O ile przed "koronawirusem" jedynym miejscem w województwie, gdzie można było zrobić takie badania był wojewódzki sanepid w Białymstoku, obecnie zajmuje się tym właśnie wspomniany sanepid w Łomży.
- Zmiana lokalizacji nastąpiła dlatego, bo u nas badane są próbki osób z podejrzeniem koronawirusa. Żeby więc osoby, które przynoszą materiał na badania do książeczki nie musieli tutaj przychodzić zapadła decyzja o tym, że badaniami zajmuje się stacja w Łomży - wyjaśnia Elżbieta Kraszewska, dyrektorka wojewódzkiej stacji sanitarno-epidemiologicznej w Białymstoku.
Czytaj też: 6. nowych przypadków zakażenia koronawirusem w Podlaskiem. Już 97 osób (zdjęcia)
Badania o których mowa polegają na pobraniu kały z trzech dni (jeśli kupimy w aptece tzw. probówki z podłożem transportowym, to materiał można zamiast trzech razy zawieźć za jednym zamachem - przyp. red.), dzięki czemu badane jest nosicielstwo salmonelli i shigelli.
Gdy pytamy Elżbiety Kraszewskiej, czy przy tej okazji można byłoby zrobić testy również na koronawirusa mówi, że nie ma takiej procedury. Natomiast rzeczniczka powiatowego sanepidu w Łomży Julia Gulanowska dopowiada, że być może w przyszłości się to zmieni, ale na razie testy na koronawirusa robione są tylko u osób, które trafią do szpitala z objawami koronawirusa oraz u osób, które miały kontakt z potwierdzonym przypadkiem koronawirusa.
- Jeśli testy u takich osób dają wyniki pozytywne, to testom podlegają też osoby z ich najbliższego otoczenia. Jeśli ktoś zauważy u siebie objawy świadczące o tym, że może to być koronawirus zgłasza się telefonicznie do swojego lekarza
rodzinnego. Ten po przeprowadzeniu wywiadu telefonicznego decyduje, czy pacjent ma się udać do szpitala. Oczywiście instruuje go jakie środki ostrożności ma zachować - by nie jechać komunikacją miejską itd. - wyjaśnia rzeczniczka.
Dodaje, że pacjent może też bezpośrednio zadzwonić do szpitala zakaźnego. - Po przeprowadzeniu wywiadu telefonicznego zostanie również poinstruowany o środkach ostrożności. Jeśli będzie taka możliwość przyjedzie po niego karetka - mówi Julia
Gulanowska.
Po tym jak zapadnie decyzja, że danej osobie należy zrobić test, oczekuje ona na wynik w izolatce w szpitalu lub jeśli tak zadecyduje lekarz odsyłana jest na kwarantannę domową. - Oczywiście jeśli w domu są warunki odizolowania się od ludzi - podkreśla rzeczniczka.
iPolitycznie - Dominik Tarczyński - skrót 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Dzieje się w Polsce i na świecie – czytaj na i.pl
- 40 lat temu odbył się pierwszy rodzinny poród w Polsce. Wszystko dzięki sprytowi ojca
- Znana dziennikarka podziękowała za przypomnienie zdjęcia. Jak je skomentowała?
- Sceny jak z gangsterskiego filmu w centrum miasta. W ruch poszedł topór
- Minister rolnictwa spotkał się z protestującymi rolnikami. Padły obietnice