Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bzury: Mord Żydów. Białostocki IPN wszczął śledztwo

Katarzyna Patalan-Brzostowska [email protected]
Polacy zarąbali siekierami Żydówki
Polacy zarąbali siekierami Żydówki sxc.hu
Białostocki IPN wszczął śledztwo w sprawie mordu na Żydówkach we wsi Bzury w gminie Szczuczyn. Do zbrodni doszło w 1941 roku. Takich tragedii na Podlasiu było więcej.

- Pamiętam Żydów pracujących przy budowie dróg - wspomina Mieczysław Zaniewski, 82-letni mieszkaniec wsi Bzury. - Siedzieli i tłukli kamienie. Przywozili ich na furmankach, ale z czasem przyjeżdżało ich tu coraz mniej.

O mordzie Żydówek przywiezionych do pracy w tamtejszym majątku, pan Mieczysław nie słyszał. O tej historii, choćby z opowieści starszych, nic nie wiedzą też młodsi mieszkańcy wsi.

Fornalom kazali wydać Żydówki

O wstrząsającej zbrodni pisze Andrzej Żbikowski, historyk z UW w publikacji "Wokół Jedwabnego". Autor przytacza wyjaśnienia jednego z uczestników mordu. Według niego do majątku Bzury jeden z gospodarzy majątku przywiózł z getta w Szczuczynie do pracy 20 Żydówek w wieku od 15 do 30 lat. Kobiety pracowały w ogrodzie trzy dni. Wtedy do majątku przyjechało na rowerach sześciu mężczyzn. Polecili fornalom wydać Żydówki, a później iść je zasypać, gdyż mają rozkaz od żandarmerii niemieckiej Żydówki te zabić.

Przesłuchiwany zeznawał w śledztwie: "Osobnicy ze Szczuczyna poszli do majątkowej kuźni i okuli pałki na końcu żelazem, ażeby lepiej było zabijać. Po okuciu pałek żelazem zabraliśmy Żydówki do wioski Bzury i tam zapędziliśmy do piwnicy [...] Po godzinie czasu przyjechały z majątku dwie furmanki drabiniaste. [...] Kobietom polecono wsiąść na furmanki, tłumaczono im, że zostaną odwiezione do Grajewa. Pojechano jednak do boczkowskiego lasu, gdzie był wykopany okop, i tam kazaliśmy Żydówkom zejść z wozów. [...]

Kazaliśmy Żydówkom porozbierać się do koszul i majtek. [...] Po rozebraniu się Żydówek, zaczęli prowadzić po jednej nad okop i tam zabijali pałkami drewnianymi, na końcu okutymi żelazem. Pomordowanych Żydów ja sam zasypywałem przez dwa dni.

Nie wszyscy sprawcy zostali skazani

- W tej sprawie prowadzone były dwa postępowania na przełomie lat 1948 -50 - tłumaczy Radosław Ignatiew, prokurator z białostockiego oddziału IPN. - Z uwagi na to, że nie wszyscy sprawcy zostali wskazani i ukarani, wszczęliśmy kolejne postępowanie.
Śledczy nie ukrywają, że liczą na ustalenie personaliów wszystkich uczestników tej okrutnej zbrodni.

- Nie są też znane personalia zamordowanych Żydówek - dodaje prokurator. - Świadkowie tych wydarzeń już nie żyją, ale być może przesłuchania ich rodzin lub sąsiadów, którzy mogą znać tę historię, wniosą coś nowego do postępowania.

Dotychczas nie zostało ustalone miejsce, gdzie doszło do okrutnego mordu ani też miejsca pochówku pomordowanych kobiet. Szczuczyn, Radziłów, Wąsosz, Jedwabne to miejsca pogromu Żydów w naszym regionie. Historia z Bzur jest najmniej znana.

- Rzeczywiście Żydów przywożono do pracy, ale tej historii nigdy nie słyszałem - przyznaje pan Mieczysław z Bzur. - W Bzurach nie było Żydów, chyba kiedyś mieszkał tu jakiś kowal, ale tego dokładnie nie wiem - wspomina. - Pamiętam, jak tata kupił mi od jednego z handlarzy ciepły płaszcz. Długo się targował.

Nikt o tym nie mówił

Gdy pytamy innych mieszkańców wsi, też zasłaniają się niepamięcią. Wzruszają ramionami mówiąc "ja nic nie słyszałem" i szybko ucinają rozmowę. Jednocześnie przyznają, że o tym okrutnym mordzie dowiedzieli się z radia i z gazet.

- Rzeczywiście ludzie teraz trochę zaczęli mówić na ten temat - przyznaje Magdalena Sadowska, sołtyska w Bzurach. - Sąsiedzi rozmawiali między sobą o tym i ci starsi przyznawali, że jakieś zdawkowe informacje o tej historii słyszeli od swoich dziadków i rodziców.

Pani Magdalena w Bzurach mieszka od kilku lat, ale jej mąż pochodzi z tej miejscowości.

- W domu męża nigdy nikt na ten temat nic nie mówił, nikt nie słyszał o tej okrutnej zbrodni - dodaje.

Pozostał tylko kamień

Dziś budynek majątku, do którego w sierpniu 1941 roku przyjechały pracować Żydówki, stoi pusty. Jeszcze rok temu tętnił życiem, bo przez wiele lat mieściła się tu szkoła.

Próżno też szukać śladów wyznawców judaizmu w oddalonym o 4 km Szczuczynie, gdzie na ulicy Krzywej było getto. To stamtąd przywieziono do Bzur 20 młodych Żydówek. Teraz ulica Krzywa wygląda jak wiele innych w tym niewielkim miasteczku. Jedynym śladem po żydowskiej społeczności jest tylko zaniedbany pomnik-kamień, który ustawiono w miejscu dawnego żydowskiego kirkutu. Ale nikt nie ogrodził, nie zlokalizował dokładnie tego cmentarza. A był czas w historii miasta, gdy Żydzi stanowili 80 procent mieszkańców Szczuczyna.

- Okrutne wydarzenia wojenne z Bzur, Wąsosza czy Radziłowa, to nie jest dla nas nic nowego - mówi Artur Kuczyński, burmistrz Szczuczyna. - Dobrze, że IPN je zbada, bo musimy o tej wstydliwej historii mówić otwarcie, w innym wypadku, zawsze będzie to nas kłuć.

O zbrodni z Bzur słyszał też Tomasz Dudziński z Grajewskiej Izby Historycznej. - Oczywiście, że w tym mordzie można dociekać szczegółów, ale same wydarzenia nie są zadziwiające i wyjątkowe na tle powiatu grajewskiego - mówi. - Trzeba pamiętać, że Niemcy dawali przyzwolenie na takie działanie, a mieszkańcy nie byli związani z ludnością żydowską. To co odróżnia tę zbrodnię od innych, to z pewnością fakt jej planowania. Bo wcześniej wykopano doły w lesie i okuto żelazem drewniane pałki.

Tomasz Dudziński mówi, że już wcześniej słyszał od ludzi o zdarzeniach z Bzur, ale bez konkretów. A często mieszkańcy Grajewa, Szczuczyna, czy Radziłowa nawet, gdy pamiętają cokolwiek, to nie zawsze chcą mówić o tym otwarcie.

Relacja świadków - Janka Werpachowska

W ubiegłym roku Barbara Engelking podczas spotkania w Białymstoku przy okazji promocji swojej książki "Jest taki piękny słoneczny dzień... Losy Żydów szukających ratunku na wsi polskiej 1942-1945", zapowiedziała, iż wkrótce ukaże się podobne opracowanie, poświęcone tylko wydarzeniom mającym miejsce na terenie naszego województwa.

- Jestem pewna, że przytoczone w tej książce fakty dla wielu z państwa będą szokujące - stwierdziła.

Zanim trafi do nas to opracowanie, warto już dziś przytoczyć relacje świadków zbrodni dokonywanych na Żydach przez mieszkańców Podlasia.

Dwóch braci Ptaków (Joel, szewc, 27 lat i Zawel, krawiec, lat 24) ukrywało się w lesie w okolicach Pietraszek (pow. Bielsk Podlaski). Na początku 1943 roku przyszli do wsi zamienić ubranie na chleb.

"Sołtys Pietraszko śledził za nimi, zatrzymał ich, zmusił swoich ludzi do związania ich, przyprowadził żandarmerię, rozebrał Żydów do naga, rozstrzelał i pochował tamże. Dostał ubranie zamordowanych Żydów jako wynagrodzenie za swoją pracę.

Pietraszko śledził za Żydami przechowującymi się na terenie swojej wsi. Wyśledził w lesie schron, w którym ukrywali się Śliwko Mendel lat 30, koleśnik, Rybko Chaim-Rubin, stolarz, obaj z Brańska. Sprowadził żandarmerię do schronu, tam rozebrano obu Żydów do naga i rozstrzelano. Ubrania dostał Pietraszko". (Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego, relacja Alberta Trusa)
Bracia Turowie, mieszkańcy wsi Patoki (gm. Brańsk) po likwidacji getta w Brańsku złapali ojca i syna Skowronków, "związali ich, zameldowali o nich sołtysowi, żeby dostarczył do Brańska. Sołtys odmówił. Sami sprowadzili Niemców, razem z Niemcami zabili dwóch wspomnianych wyżej Żydów". (Relacja Alberta Trusa).

A w końcu 1943 roku "Jankiel Olendzki przyszedł na wieś Patoki po chleb, ukrywał się wtedy w lasach na terenie tej wsi. Bracia Tur jego złapali, związali i własną furą zawieźli do brańskiej żandarmerii. Tam został rozstrzelany". (AŻIH, Stanisław Żemiński, Dziennik)

Dwóch braci Hryciów - Józef i Aleksander - mieszkało w kolonii Piaski-Chojewo nad Nurcem. Zostali zatrzymani i przesłuchani, a następnie aresztowani 30 kwietnia 1948 roku na podstawie pisma Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.

Moszko Oskard zeznał 10 stycznia 1947 roku sędziemu śledczemu w Białymstoku: "W grudniu 1942 ukrywałem się w okopach niedaleko kolonii Piaski-Chojewo, wraz z Chaną Jęczmień, Rywą Cieśluk i Chają Jęczmień. Kobiety znały dobrze Hryciów i Kamińskiego jeszcze z czasów dawniejszych. Pewnego dnia przyszli oni do naszych okopów i zarządzili wydanie złota. Ponieważ złota nie mieliśmy, więc oni zaczęli nas bić siekierami.

Mieli wszyscy siekiery, a jeden z Hryciów miał i nóż. Wyrwałem się od nich i ukryłem w pobliżu, w lesie. Słyszałem, jak kobiety prosiły, żeby nie odbierali im życia. Odpowiedzieli oni na to: "Już dosyć życia dla was było". Po upływie jakiejś godziny posłyszałem, że zrobiło się cicho.

Powróciłem do okopów i stwierdziłem, iż Jęczmień Chana, Cieśluk Rywa i Jęczmień Chaja już nie żyli. Jedna z kobiet miała przerżniętą szyję, pozostałe były porąbane siekierami". Na rozprawie Oskard uzupełnił swoje zeznania: rodzina Jęczmieniów znała się z Hryciami od lat, przed wojną razem handlowali, u nich przechowywali wszystkie rzeczy, które udało im się wynieść z getta.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny