Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bieg Wazów: Suwalczanie chcą zdobyć koronę maratonów

Wojciech Drażba [email protected] tel. 87 566 30 00
Bieg Wazów
Bieg Wazów
Suwalczanie Artur Apalko i Wojciech Klekotko są gotowi do pokonania 90-kilometrowej trasy Biegu Wazów. Narciarstwo biegowe jest ich wielką pasją.

Największym idolem jest Adam Małysz, ale przecież nie każdy może skakać na nartach. Łatwiej, wzorem Justyny Kowalczyk, jest biegać. To najzdrowsza i najlepsza forma ruchu. Dzięki kijkom, pracują wszystkie mięśnie ciała. Narciarstwo biegowe jest też tańsze od zjazdowego. Tu nie trzeba płacić za korzystanie z wyciągów.

Suwalczanie Artur Apalko i Wojciech Klekotko długo mogą rozprawiać o zaletach swojego hobby. Obaj ukończyli AWF. Apalko jest nauczycielem w podsuwalskim Jeleniewie. Klekotko w przeszłości łyżwiarz szybki i szczypiornista, wreszcie piłkarz Wigier i AZS AWF Biała Podlaska, prowadzi własny biznes. Zaczęli od wypadów do pobliskich lasów, spróbowali swoich sił w zawodach na 10-15 km w Gołdapi i Szelmencie. Trzy lata temu zapałali niespodziewaną miłością do narciarskich maratonów. W Biegu Piastów mieli pokonać średni odcinek, w ostatniej chwili zdecydowali się przebiec koronny 50-kilometrowy dystans.

- Zacząłem zbyt szybko i słono za to zapłaciłem - wspomina Apalko. - Po 30 kilometrach zblokowało mi nogi i ręce. Stanąłem w miejscu i byłem już bliski skorzystania ze skutera śnieżnego, który zabiera z trasy wycofujących się zawodników. Uparłem się, nie po to przyjechałem na drugi koniec Polski, by zrejterować.

Człowiek jak samochód

Kryzys dopada każdego, a do jego przezwyciężenia nie wystarcza tylko silna psychika. Dopiero w Jakuszycach suwalczanie zdali sobie sprawę z wagi napojów i żelów energetycznych, posilania się na trasie czekoladą i bananami.

- Człowiek jest jak samochód - przekonuje Apalko. - Jeżeli nie dostarczysz organizmowi paliwa, to jakbyś nie wiem jak chciał, dalej nie pojedzie. Od tamtego czasu skrupulatnie przestrzegam zasady, żeby nie szarżować i zatrzymywać się przy rozstawianych co 10 kilometrów stoiskach z pożywieniem.

Niemal równa dumie z ukończenia prestiżowej imprezy jest frajda z zawierania mnóstwa znajomości. Podczas rozmów suwalczanie połknęli kolejnego bakcyla, który stał się zarazem marzeniem życia. Mimo że zbliżają się do pięćdziesiątki, chcą zaliczyć wszystkie 16 imprez cyklu Worldloppet, Światowej Ligi Biegów Masowych. Cztery z największych zawodów przeprowadzane są w Australii, Japonii, Kanadzie i USA, pozostałe na Starym Kontynencie.

Jak dotąd, rok po roku przebiegli trzy maratony. Po Biegu Piastów, był 63-kilometrowy Tartu Maraton w Estonii. Byli jednymi z 20 Polaków i ponad 6 tys. tysięcy narciarzy z całego świata, którzy pokonali morderczą, biegnącą w większości przez otwarte pola trasę. Przy niej już spacerkiem wydawała się Jizerska Padesatka, którą dwa tygodnie temu zaliczyli w Czechach.

- Polaków znowu było jak na lekarstwo, choć to tylko po drugiej stronie granicy - wspomina Klekotko. - Najstarsza z naszych, 70-letnia zawodniczka pokonała dystans w 6,5 godziny. Mnie zajęło to cztery z kwadransem. Miało być szybciej, ale jak zwykle na przeszkodzie stoi straszny tłok na starcie. Na trasie tylko cztery tory, nie sposób się przepychać. Zresztą, nie wypada, obowiązuje fair-play.

Przepraszamy, brak miejsc

Zamiast biegu w Górach Izerskich, suwalczanie planowali start w bardzo modnym maratonie we włoskiej Marcialondze. Długa 70-kilometrowa trasa wiedzie przez urokliwe miasteczka i wsie. Obstawione kibicami ulice i drogi służą wyłącznie narciarzom, impreza ma niepowtarzalny klimat. Zgłoszenia wysłali we wrześniu i okazało się, że dużo za późno. Organizatorzy już w maju zamknęli ograniczoną do 15 tysięcy listę uczestników. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło. W Libercu mieli okazję dopingować Justynę Kowalczyk, porozmawiać z jej trenerem Aleksandrem Wierietielnym, no i skorzystać z usług serwismenów naszej mistrzyni. Przygotowane przez nich narty same niosły po trasie w izerskich lasach.

- Największym jednak przeżyciem było spotkanie z niewidzianym od 25 lat kolegą ze studiów, który przyleciał z Kanady do Europy na odbywające się tydzień po tygodniu maratony w Czechach i Austrii - przekonuje Klekotko. - Arek Bieniewski jest pierwszym Polakiem, który pokonał dwudniowy 160-kilometrowy maraton na Grenlandii. Już zaprosił nas na zawody do Kanady, ale najważniejszym było, że znaleźliśmy sposób na to, jak dostać się na listę uczestników Biegu Wazów.

Najstarszy, odbywający się od 1922 roku Bieg Wazów cieszy się największym prestiżem nie tylko wśród zakochanych po uszy w narciarstwie Skandynawów. Każdy, kto pokona najdłuższą ze wszystkich maratonów, 90-kilometrową trasę w Szwecji staje się bohaterem. Szkopuł w tym, że zawsze chętnych jest kilka razy więcej niż prawie 20 tysięcy miejsc. Zapisy do najbliższej edycji trwały tylko 11 dni i zostały zamknięte na rok przed datą startu!
- Wspominając starych znajomych doznaliśmy olśnienia - opowiada Klekotko. - Kapitanem piłkarskiej drużyny AZS AWF Biała Podlaska, w której grałem przez trzy lata, był mieszkający dziś w Danii Piotrek Woźniacki, ojciec słynnej Karoliny, jednej z najlepszych tenisistek świata. Ma on mocną pozycję w skandynawskim sporcie i mamy nadzieję, że pomoże kolegom ze studiów dostać się, może już za rok, do Biegu Wazów.
Jeżeli zawody w Szwecji nie wypalą, suwalczanie przygotowali równie atrakcyjną alternatywę. Liczą, że tym razem uda się im zgłosić do biegu w Macialondze. We Włoszech przebiegliby 70 kilometrów, a tydzień później pokonali 55-kilometrową trasę Koenig Ludwig Lauf Maraton w Niemczech.

Najważniejsza jest głowa

- Przebiegliśmy 63 kilometry w Estonii, mentalnie, ale chyba i fizycznie przygotowani jesteśmy do najdłuższego dystansu - twierdzi Apalko. - Jesteśmy na tyle wytrenowani, że wytrzymamy taki wysiłek. Strach przed dystansem musimy pokonać w głowach. Tysiące ludzi kończy Bieg Wazów, dlaczego my nie mielibyśmy dokonać tej sztuki. Oby tylko dopisywało zdrowie, no i sponsorzy.

Mocno trzeba ruszyć głową, by znaleźć finansowe wsparcie. Bez niego nie mogą się obyć zarówno występujący na co dzień w Pucharze Świata narciarze z elity, którzy biegają w profesjonalnych teamach, pierwsi ruszają na start i pokonują dystans dwukrotnie szybciej, jak i amatorzy. Wpisowe kosztuje od 40 do ponad 100 euro, a w zamian otrzymuje się tylko pamiątkowe plastrony i podstawowe posiłki na trasie. Na sprzęt trzeba wydać niemal 2 tys. zł. Same narty do biegania na wysokim, ale amatorskim poziomie kosztują ok. 350 zł, do tego dochodzą wiązania, kijki i strój. Z Suwałk wszędzie daleko, potrzebne są więc pieniądze na transport i przynajmniej dwa noclegi. Bez pomocy sponsorów nie udałoby się im zaliczyć już trzech maratonów i liczą na pomoc kolejnych dobrodziejów.

- Szukamy też chętnych do wspólnych treningów i wojaży - przyznaje Klekotko. - Myślimy o założeniu stowarzyszenia, które zajęłoby się propagowaniem dyscypliny i organizacją zawodów. Ludzi biegających na nartach nie brakuje i warto, by zaznali wspaniałej atmosfery towarzyszącej największym imprezom.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny