Iście obciachową decyzję podjęła w listopadzie dyrektor podlaskiej kolei Halina Kurzyna. Stwierdziła, że nie będzie płacić za zegary na peronach i bez zastanowienia zaczęła je zdejmować. Ze śmiechu tarzała się cała Polska, kiedy okazało się, że utrzymanie jednego zegara kosztuje... 12 złotych. Pani dyrektor tłumaczyła długo i namiętnie, że przecież zegar pobiera prąd przez całą dobę, a kolej jest biedna, bo nie dostaje wystarczającej dotacji od samorządu. - Na czymś trzeba oszczędzić - skwitowała Kurzyna i czekała, co powie samorząd. A samorządowcy z Karolem Tylendą na czele Kurzynę wyśmiali i sami kupili zegary.
- To nie zegary powinny być wymienione - napisał Tylenda ironicznie do prezesa spółki PKP Przewozy Regionalne. Od tamtego czasu samorząd zasadził się na Kurzynę i bardzo chce jej odwołania. Warszawa wciąż się zastanawia. Bądź co bądź Kurzyna jest kobietą, może centrala nie chce jej jeszcze wyrzucać ze względu na polityczną poprawność?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?