O sprawie pisaliśmy ponad miesiąc temu. Wtedy to pijany dwudziestolatek z Supraśla podpalił supraską restaurację. Policja szybko ujęła sprawcę. Znacznie dłużej potrwa likwidacja szkód wyrządzonych przez pożar.
Łasiewcki planował, że remont Alkierza uda mu się zakończyć jeszcze w tym roku. Przeliczył się.
Zanim sam rozpocznie prace, musi poczekać na remont budynku, gdzie mieści się jego lokal, który jest własnością magistratu. Najpierw to władze Supraśla postarają się naprawić część budynku strawioną przez pożar. A procedury urzędowe wymagają czasu.
- Alkierz ruszy prawdopodobnie w marcu. Potrzebne są pozwolenia na budowę, projekty trzeba robić, bo konstrukcja dachu jest mocno naruszona - tłumaczy Łasiewicki. - Praktycznie nie powinniśmy teraz wchodzić do środka lokalu, bo belki stropowe są tak mocno nadpalone, że zdaniem konstruktora, mogą grozić zawaleniem. Trzeba czekać aż wszystkie sprawy urzędowe zostaną załatwione. Potem trzeba będzie ogłaszać jakiś przetarg na roboty. Są rzeczy, których nie da się przeskoczyć. Po prostu trzeba czekać.
To do remontu, a to do wymiany
Łasiewicki ma też czas na sporządzenie dokładnego kosztorysu strat, a te są spore. Wiele szkód wewnątrz wyrządziła też woda, którą strażacy gasili pożar.
- Posadzki były zalane. Trzeba je zdejmować. Ściany trzeba robić. Ogólnie straty budowlane wynoszą brutto trzydzieści siedem tysięcy złotych - informuje właściciel Alkierza. - Nikt nie chce podjąć się renowacji stołów, które zostały zniszczone przez wodę. Okleina krzeseł jest poodklejana. Wszystko trzeba kupić nowe. Bar trzeba nowy robić, bo po zalaniu wodą, spęczniał. Sprzęt elektroniczny jest do wymiany. Myślę, że remont zamknie się w granicach sześćdziesięciu tysięcy.
Łasiewicki liczy na pieniądze z ubezpieczenia: - Mam nadzieję, że nie będzie z problemu z odszkodowaniem. Z niczym się teraz nie śpieszę, bo i tak remont będę robił po nowym roku. Jakbym za wcześnie wziął pieniądze od ubezpieczyciela, może szybko by się rozeszły i później nie miałbym na nic - mówi właściciel Alkierza.
Zniszczył nasz dorobek
Teraz nie ma lekko. Utrzymuje się z kredytów.
- Alkierz to dwa lata ciężkiej pracy mojej rodziny. W lokalu pracowała moja żona, pomagali mi synowie. To był taki nasz rodzinny interes - wyjaśnia Łasiewicki.
Łasiewicki nigdy nie spodziewał się, że ktoś w tak bezmyślnie może zniszczyć jego dorobek.
- Że coś takiego może komuś przyjść do głowy. Czasami się słyszy o jakichś zastraszeniach, ale w Alkierzu nic takiego nie było - podkreśla Łasiewicki. - Człowiek, który to zrobił, jest teraz zamknięty. Ja nawet nie kojarzę, czy u nas był. Żebym go pogonił, czy coś niemiłego powiedział? Nic takiego nie było.
Łasiewicki przyznaje, że odwiedził go ojciec podpalacza, ale nie przeprosił za wybryk swojego syna.
Restauracje będą dwie
Pożar Alkierza wpłynął na kolejną decyzję Łasiewickich. Postanowili przejąć pensjonat z restauracją, znajdujący się nieopodal Liceum Plastycznego. Oficjalne otwarcie nowego lokalu zaplanowano jeszcze w listopadzie. Będzie tam 19 miejsc noclegowych i restauracja na 80 osób.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?