Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żywot Bazylych i Aleksandra

Iza Puc
Tak jest w domu braci Aleksego i Bazylego w Leniewie
Tak jest w domu braci Aleksego i Bazylego w Leniewie
Dla jednych mieszkanie w rozpadającej się chałupie czy wraku samochodu, rozgrzewanie się denaturatem

czy ciepłem od siedmiu kotów to dramat, dla innych to bytowanie z wyboru.

Wieś Leniewo, gmina Czyże. Stara rozpadająca się chata. Wewnętrz podłoga wyścielona butelkami po denaturacie, porozrzucane szmaty. Na stole resztki jedzenia okryte pleśnią, a na środku rozwalający się, dawno nieużywany piec. Mimo iż na zewnątrz słoneczny dzień, w izbie wciąż panuje ciemność. Szyby w oknach idealnie czarne, żaden promień światła nie ma prawa się przebić. W tym domu o takim wynalazku cywilizacji jak prąd od dawna już się nie pamięta.

W drzwiach wita nas 68-letni Bazyli, z końca izby dobiega jeszcze jeden głos. Jednak jest tak ciemno, że nie jesteśmy w stanie wypatrzeć tej drugiej osoby. Robimy zdjęcia izby i dopiero w aparacie wyłania nam się leżąca na zapiecku postać. To 77-letni brat Bazylego, Aleksy. Są samotni. Każdy ich dzień zaczyna się i kończy tak samo. Rano zdobyć coś do jedzenia i do wypicia - główne dania, to zazwyczaj chleb, słonina i denaturat - w południe drzemka, a wieczorem krótki spacer do obory - dorzucić siana dla bydła i znów wrócić do domu na zapiecek.

To im odpowiada

- Są właścicielami około 10 hektarów gruntów, porozrzucanych w różnych miejscach gminy. Od dawna ich nie użytkują, ktoś prawdopodobnie tym się zajmuje. Ale kto, nie udało nam dowiedzieć, gdyż ci panowie nie mają spisanej żadnej umowy - mówi Jerzy Wasiluk, wójt gminy Czyże.

W ubiegłym roku gmina wspólnie ze strażakami Ochotniczej Straży Pożarnej w Czyżach wysprzątała całą posesję Bazylego i Aleksandra. Wyczyścili mieszkanie, powywozili wszystkie śmieci. Bracia za namową wójta sprzedali również w tym czasie część bydła. Do dziś utrzymują się z tych pieniędzy. Na dzień dzisiejszy innego dochodu nie mają. Starania gminy nie przyniosły jednak żadnych rezultatów.

- Na siłę nikogo nie uszczęśliwimy. Rozmowy nie przynoszą żadnych skutków. Im po prostu takie życie odpowiada i nawet nie wyobrażają sobie innego - dodaje wójt.

Tej zimy braćmi zaopiekowała się hajnowska policja. Co najmniej dwa razy w tygodniu odwiedzał ich dzielnicowy Romuald Słabiński. Dokarmiał ich bydło.

- Od dawna mają uszkodzony piec. Gdy na dworze mróz, w domu także panuje minusowa temperatura. W taką pogodę zawsze przyjeżdżam, sprawdzam czy wszystko jest w porządku, czy nie daj Boże nie pozamarzali - mówi Słabiński.

Dzielnicowy wspólnie z pracownikami gminy próbuje przekonać braci do sprzedaży reszty bydła oraz ziemi, dzięki czemu mieliby możliwość stałego dochodu w postaci rent, a zwierzęta mogłyby trafić do bardziej odpowiedzialnych gospodarzy.

- No trzeba sprzedać, ale to bydło na razie za chude. Mało za nie dostaniemy. Pole też nie uprawiane, mało za nie dadzą - kalkulują bracia.

Stary wrak Nysy dla 88-letniego Bazylego, to najlepsze miejsce zamieszkania

Nysa najlepszym domem

Jednak to nie jedyni mieszkańcy gminy Czyże, którzy tej zimy znaleźli się pod szczególną opieką dzielnicowego.

Jedziemy dalej, w stronę Klejnik. Zatrzymujemy się nie opodal granicy gminy Czyże i gminy Narew. Kilka metrów od drogi widzimy dom otulony młodymi drzewkami. Obok uwiązane bydło i dwa stare samochody. To miejsce należy do Agencji Nieruchomości Rolnych. Jednak około roku temu wprowadził się tam nielegalnie 88-letni lokator.

- Poprzednio mieszkał w gminie Narew, gdzie był zameldowany. Później się wymeldował i przeniósł do tej opuszczonej chaty - mówi wójt. - Obecnie nie jest nigdzie zameldowany.

Pan Bazyli za miejsce zamieszkania upodobał sobie zdezelowaną Nysę. W środku wyłożył ją zbożem i starymi ubraniami. Obok stoi pusta chata, jednak dla 88-latka wygodniejszym miejscem noclegowym jest wrak samochodu. W chacie za to do niedawna trzymał bydło. Pytany jak wytrzymuje chłodne noce w samochodzie, staruszek odpowiada:

- Tu wcale nie jest zimno - zaprzecza. - Mam nałożonych kilka warstw ubrań. Mam też siedem kotów, które śpią ze mną. Gdy się wtulą, ciepło mi jak pod kożuchem - mówi staruszek.

Na pomoc zwierzętom

W Tyniewiczach Dużych mieszka córka pana Bazylego, która wielokrotnie prosiła ojca, by z nią zamieszkał. Jeszcze do nie dawna takie rozwiązanie było nierealne.

- Warunki bytowe ojca dla córki Bazylego nie są niczym nowym. Zwierzęta z powodu warunków, w jakich były trzymane zdychały, a kiedyś jedno z padniętych zwierząt Bazyli F. zjadł - czytamy w służbowej notatce dzielnicowego.

Hajnowska policja zwróciła się o interwencję do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami.

- Odwiedziłem siedzibę pana Bazylego, zwierzęta wcale nie były w takim tragicznym stanie, nie były wychudzone, miały siano - mówi Jacek Walewski z TOZ-u. - Jedyny kłopot, to brak dostępu do wody na działce. Moim zdaniem największym problemem jest ten człowiek, a nie zwierzęta. To jemu trzeba pomóc.

Siano dostarczyło zwierzętom pobliskie koło łowieckie. A pomoc człowiekowi, który ją odrzuca podobnie jak w przypadku braci z Leniewa, nie jest taka łatwa. Dzięki interwencji wójta, jeden byk został sprzedany, a reszta bydła przeniesiona została do córki. Hajnowskiej policji udało się przekonać Bazylego do zamieszkania na okres największych mrozów u córki w Tyniewiczach. Jednak wszyscy są przekonani, że na dniach powróci on do swego "domu", czyli wraku Nysy. I mimo iż co miesiąc ma stały dochód i możliwość zamieszkania w suchym i ciepłym miejscu, nie wyobraża sobie, aby mógł żyć inaczej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny