Zygmunt Turkiewicz, rysownik, grafik, żołnierz spod Monte Cassino. Przeszedł cały szlak bojowy z armią Andersa.
Był od niej starszy o sześć lat. Kiedy się poznali, on studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie. Ona była absolwentką dopiero gimnazjum, - Biegałam na ASP, bo studiowała tam moja siostra, nosiłam jej rysunki - wspomina Maryna Mineyko. A potem bawiliśmy się razem na balu. Jako 16-letnia panienka mogłam już się pokazać w towarzystwie. Wcześniej nie pozwalały na to konwenanse.
Jak średniowieczny rycerz
- Adorował mnie, jak to wówczas mówiono - pani Maryna uśmiecha się i przywołuje zdarzenie, które do dziś wspomina z sentymentem, chociaż minęło tyle lat. - Rodzice mieli majątek w Oszmianach na Wileńszczyźnie, ale także dom w Warszawie, bo ojciec był wykładowcą na architekturze na politechnice.
Koleżanka mamy prowadziła kancelarię prezydenta Mościckiego. Miała zorganizować kwestę na sieroty wojenne. Aby ułatwić sobie to zadanie, zaprosiła do udziału w zbiórce młode panienki ze znajomych rodzin. Więc ja również kwestowałam.
Miałam długi warkocz, upleciony w koronę dookoła głowy, duże niebieskie oczy, taka słowiańska uroda. A wtedy na Uniwersytecie Warszawskim studiowało dużo Turków. Cała inteligencja turecka przed wojną kształciła się u nas, bo im po prostu taniej wychodziło w Polsce niż w Anglii czy we Francji.
Wyszłam z tą puszką na ulicę, chodzę sobie, pobrzękuję i naraz jak mnie obstąpi z pięciu czy więcej tych Turków i zaczynają flirtować.
I wówczas to zjawił się Turkiewicz. Niczym średniowieczny rycerz, rozpędził wszystkich, wziął mnie pod rękę i odprowadził do domu.
Podobałam mu się, był zaangażowany, jak się potem okazało - na całe życie, bo się nie ożenił. A ja? Lubiłam go, ale traktowałam jak kolegę. Kiedy się poznaliśmy, byłam za młoda, by snuć jakieś plany na przyszłość.
Żołnierz artysta
Wkrótce wybuchła wojna. Zygmunt Turkiewicz został internowany, trafił na zesłanie w Rosji. Stamtąd dostał się do polskiego wojska. Z armią Andersa przeszedł cały szlak bojowy. Walczył pod Monte Cassino.
I tak los nas rozdzielił na zawsze. My utraciliśmy dom w Warszawie i majątek na Wileńszczyźnie, a on nie wrócił do Polski. Bo jako żołnierz II Korpusu Wojska Polskiego byłby szykanowany przez władze.
Utrzymywaliśmy przez cały czas ze sobą kontakt pocztowy. Bardzo się przyjaźniliśmy. Dostawałam od niego listy i przesyłki przez całą wojnę - nie wiem, w jaki sposób docierały przez granicę - ale też i później, kiedy zamieszkałam już w Białymstoku i wyszłam za mąż.
Turkiewicz pisał o swojej pracy artystycznej, o wystawach rysunków, przysyłał recenzje, artykuły z prasy.
Malarz, rysownik, grafik
Po wojnie krótko przebywał we Włoszech. Szybko stał się sławny i zdobył uznanie. W jego biografii można przeczytać, że już w 1946 r. w Rzymie wziął udział w wystawie 12 polskich artystów, pokazując rysunki z walk o Monte Cassino. Ich walory malarskie zostały wysoko ocenione przez autora wstępu do katalogu tej wystawy, znanego włoskiego krytyka sztuki Gina Severiniego.
Ten właśnie album "Monte Cassino - Szkice Zygmunta Turkiewicza z walk 2. Polskiego Korpusu" pani Maryna dostała od samego autora.
- Bo on, mimo tych strasznych warunków, ciągle był artystą. Zawsze miał przy sobie szkicownik. Wolna chwila, siadał i rysował. Rysowanie, malowanie - to była jego pasja - mówi o przyjacielu.
Książkę wydano w 1944 roku w Rzymie, w nakładzie 2500 egzemplarzy. Potem Turkiewicz przeniósł się do Anglii. W Londynie czynnie uczestniczył w życiu artystycznym organizowanym przez prężne polskie środowisko plastyczne na emigracji.
Wystawiał swoje prace w najbardziej prestiżowych galeriach. W styczniu 1963 roku miał dużą wystawę indywidualną, prezentującą 47 obrazów i 12 gwaszy, której towarzyszył obszerny katalog. A jesienią tegoż roku wziął udział w wystawie grafików polskich w Milwaukee w USA.
Zygmunt Turkiewicz należał do najciekawszych indywidualności polskiego środowiska plastycznego w Wielkiej Brytanii. Jego prace znajdują się w wielu kolekcjach zagranicznych, a także w Muzeum Narodowym w Warszawie i w Gdańsku.
Zmarł w 1973 r. - Został potrącony przez samochód. Poinformowali mnie o tym jego znajomi z Londynu. Zawsze żałowałam, że po wojnie nie mogliśmy się zobaczyć. Ale nie było możliwości. Takie to były czasy - dodaje pani Maryna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?