Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żydzi z Kaliningradu w Białymstoku przy szabasowych świecach

Aneta Boruch [email protected] tel. 85 748 96 63
Większość gości z Kaliningradu w Białymstoku po raz pierwszy uczestniczyła w szabasowej kolacji.
Większość gości z Kaliningradu w Białymstoku po raz pierwszy uczestniczyła w szabasowej kolacji. Wojciech Wojtkielewicz
Ich losy w Rosji był różne, ale łączyły wszystkich żydowskie korzenie. Dopiero jednak po pieriestrojce zaczęli poszukiwać swojej tożsamości, kultury, tradycji. Kilkudziesięciu przedstawicieli gminy żydowskiej z Kaliningradu przyjechało do Białegostoku, by wziąć udział we wspólnej szabasowej kolacji. To było niezwykłe spotkanie, pierwsze takie w powojennej historii miasta.

Rodzina Eleny Skomarowskiej pochodzi z podbiałostockich Krynek. Tu mieszkał kiedyś jej dziadek. Po Rewolucji Październikowej wyjechał do Tweru, bo tam miał rodzinę. Przyjechał na Białostoczyznę, w rodzinne strony, w 1939 roku, zobaczył się z matką i wrócił do Rosji, bo tam miał już żonę i dwóch synów. Obiecał przywieźć ich do babci, ale już nic z tego nie wyszło. Wojna pokrzyżowała plany.

Siła przyzwyczajenia kontra świadomość

Rodzinę Eleny, która pozostała na Białostoczyźnie, spotkał tragiczny los, jak wielu innych przedstawicieli narodowości żydowskiej. Trafili do getta. Część zmarła tu, pozostali w obozach koncentracyjnych. W sumie zginęło ich około 100.

W powojennej Rosji ojciec Eleny ukończył studia medyczne i został lekarzem wojskowym. Dlatego żyło się im całkiem nieźle. Nigdy nie krył swoich korzeni, ale też i niespecjalnie o nie dbał.

- Zresztą do 1991 roku w paszporcie, w rubryce: narodowość widniał numer 5, co oznaczało: Żyd - opowiada Elena Skomarowska.

Pięć lat temu przyjechała po raz pierwszy do Krynek.

- Kiedy stanęłam na tej ziemi, poczułam skąd są moje korzenie, skąd bierze się mój ród - opowiada. - To była smutna, ale ważna podróż.

Teraz, razem z grupą kilkudziesięciu innych przedstawicieli narodowości żydowskiej, przyjechała do Białegostoku. Oprócz zwiedzania miasta ważnym punktem programu była kolacja szabasowa. Pierwsza tak liczna w powojennej historii miasta.

- Pierwszy raz mogę w niej uczestniczyć, gdyż w moim domu rodzinnym tego nie robiliśmy - opowiada Elena. - To dla mnie bardzo ważne, bo dopiero od niedawna interesuję się historią, tradycją i zwyczajami żydowskimi.

Wcześniej za bardzo się o tym nie mówiło. Rodzice byli komunistami, a wiadomo - w komunizmie żadnej religii być nie mogło.

- Dopiero krach systemu komunistycznego zbiegł się z krachem systemu wartości u ludzi w Rosji - opowiada Aleksander Skomarowski, mąż Eleny. - Wtedy naród zachwiał się i wielu zaczęło zadawać sobie pytania: co nam zostało?

W tej atmosferze trzeba było jednak wychowywać dzieci. I to młodzi Skomarowscy zaczęli zadawać rodzicom czasem niełatwe pytania o historię i związki rodzinne.

- Dla nas to było bardzo ważne odkrycie - opowiada Aleksander. - Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy Żydami, że mamy za sobą wielowiekową historię, związki, tradycję.

Dlatego w Rosji wiele rodzin z żydowskimi przodkami w rodowodzie dopiero zabiera się za odtwarzanie własnej historii.

- W tym roku zrobiłam drzewo genealogiczne mojej rodziny - opowiada Irina Ignatowa. - Zeskanowałam fotografie wszystkich przodków, zajęło mi to w sumie dwa miesiące. W sumie odtworzyłam sześć pokoleń. Wiele osób teraz to próbuje robić. Mnie się udało i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwa.

Oderwanie od korzeni boli

W domu Jewgienii Borkiny otwarcie mówiło się, że z pochodzenia są Żydami. Ale na tym koniec - nie kultywowali żadnych tradycji, nie obchodzili świąt.

- I bardzo tego żałuję - mówi Jewgienia Borkina. - Przerwała się więź pokoleniowa, zostaliśmy oderwani od tradycji i korzeni. To mnie boli.

Teraz Jewgienia próbuje sama stopniowo do nich docierać i poznawać je. Planuje pojechać do Izraela i odwiedzić tam wszystkie najważniejsze dla tego narodu miejsca.

Kwestia rodzinnych korzeni ważna jest także dla młodych, dopiero dorastających pokoleń rosyjskich Żydów.

- Bardzo interesuje mnie kultura i zwyczaje żydowskie, choć nie wiem czy bardziej czuję się Żydówką czy Rosjanką - zwierza się Ania Percewa, której mama Elena jest Żydówką. - To ważne znać język, obyczaje, tradycje narodu, z którego się pochodzi. Dla nich wszystkich przyjazd do Białegostoku i udział we wspólnej, tradycyjnej kolacji był dużym przeżyciem. Większość po raz pierwszy miała okazję uczestniczyć w szabasie, podzielić się chałką, wysłuchać modlitw i śpiewów.

- Rodzice nie byli ortodoksyjni, dlatego w domu nie kultywowało się tych zwyczajów - opowiada Aleksander Skomarowski. - Nasi przyjaciele są w różnych mieszanych związkach. Dopiero od niedawna świętujemy żydowski Nowy Rok.

Również dla goszczących ich białostoczan to spotkanie było ważne.

- To pierwszy taki szabas w Białymstoku w powojennej historii - mówiła Lucy Lisowska, przedstawicielka Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Warszawie na terenie naszego województwa. - Mam nadzieję, że ta tradycja będzie trwała, że to nie ostatnie takie spotkanie.

Powroty po pieriestrojce

Przełom ustrojowy spowodował odradzanie się w Rosji kultury żydowskiej.

- Kiedy około 1989 roku zaczęły się procesy przemian, pieriestrojka, powstały różne organizacje żydowskie: społeczne, kulturalne - tłumaczy Wiktor Szapiro, przewodniczący Żydowskiego Towarzystwa Kulturalnego z Kaliningradu. Wtedy tak naprawdę zaczęło się odkrywanie swojej tożsamości narodowej.
Teraz na terenie Rosji działają różne stowarzyszenia: ortodoksyjne i nie, organizowane są letnie obozy, wyjazdy.

- Kontakt z Polską i Europą jest dla nas bardzo ważny - podkreśla Wiktor Szapiro. - Bo u nas jest stosunkowo niewiele miejsc, związanych z żydowską historią i kulturą.

Gdy Aleksandra Skomarowskiego znajomi w latach 90. zaprosili do Troków na Litwie, wspólnie wybrali się posprzątać żydowski cmentarz. Tylko, że tamten miał wielkość pomieszczenia, w którym teraz odbyła się szabasowa kolacja. Dlatego ilość zachowanych miejsc w Białymstoku, związanych z żydowską historią miasta, zrobiła na gościach ze Wschodu wrażenie.

W odtwarzaniu własnej tożsamości dużą rolę mają też więzy rodzinne. Dziadek i babcia Iriny Ignatowej pochodzą ze Smoleńska. Ale kiedy zaczęła się wojna, musieli uciekać tam, gdzie było bezpieczniej, zwłaszcza, że mieli dziewięcioro dzieci. Mama Iriny była najmłodsza. Wszyscy ocaleli.

- Dlatego teraz mam rodzinę rozrzuconą po całej Rosji, ale też częściowo i w Azji, Izraelu, Stanach Zjednoczonych, Australii, Mołdawii - wylicza Irina Ignatowa. - Ze wszystkimi utrzymuję kontakt, staramy się, by te związki nie zerwały się.

Zbliżenie kulturowe

Białostockie spotkanie było żywą lekcją tak często wymienianej i podkreślanej odwiecznej wielokulturowości miasta.

- To było prawdziwe, realne zbliżenie kulturowe - uważa dr Barbara Olech z Uniwersytetu w Białymstoku.

Goście z Rosji wyjechali z Białegostoku pod wrażeniem gościnności i wdzięczni za to, że mogli na żywo zobaczyć obrzędy swojego narodu. Obie strony mają nadzieję, że na jednym spotkaniu się nie skończy i że będą mieli jeszcze okazję do kultywowania swoich tradycji.

- Nasi rodzice byli Żydami siłą przyzwyczajenia i znaczka w paszporcie - mówił Aleksander Skomarowski. - My już jesteśmy inni, świadomi.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny