Zwolnienia w "Forte". 184 pracowników na bruk

W czwartek, 20 listopada Powiatowy Urząd Pracy w Hajnówce otrzymał informację od pracodawcy fabryki mebli o zamiarze zwolnienia 184 pracowników, to jest trzech pracowników administracyjnych, 43 z wydziału obróbki drewna, 34 z obróbki płyt, 16 z lakierni, 36 z montażu, 12 z wydziału utrzymania ruchu, 25 z magazynów i 12 z wydziału mebli tapicerowanych.

Następnego dnia pracownicy "Forte" otrzymali pierwsze wypowiedzenia. Na pierwszy ogień poszły osoby zatrudnione na czas nieokreślony.

Zamiast świątecznych paczek - wypowiedzenia

- To było straszne, kobiety płakały - mówi jeden z pracowników zakładu. - Dyrekcja mówi mediom, że zostawi specjalistów, ale to właśnie specjaliści są zwalniani. Bo jak zwalniają człowieka, który pracuje już 30 lat i zna ten zakład dużo lepiej niż niejeden kierownik, to jakich fachowców oni chcą tu zostawić? Tych chłopczyków co to pracują dopiero od roku?

- Nikt tu na ludzi nie patrzy - wtrąca inny pracownik - Ten mężczyzna za rok miał iść na emeryturę. A teraz gdzie pójdzie? Nikt go przecież nie zatrudni. Piękne prezenty nam dyrekcja przygotowała na Boże Narodzenie.

Wypowiedzenia z pracy mają być wręczane do 31 stycznia przyszłego roku. W pierwszej kolejności pracę stracą ci, którzy często korzystali ze zwolnień lekarskich oraz ci, którym właśnie kończą się umowy o pracę. Zgodnie z porozumieniem zawartym ze związkami zawodowymi oszczędzone zostaną wdowy, a w przypadku gdy w zakładzie pracuje małżeństwo, zostanie jedno z małżonków.

Za droga produkcja

Jak dowiedzieliśmy się nieoficjalnie, przyczyną zwolnień jest zła kondycja zakładu.

- Zakończyła się współpraca z Niemcami, dzięki której tak naprawdę funkcjonowaliśmy. Teraz pozostał nam jedynie rynek krajowy - mówi długoletni pracownik zakładu. - Myślę, że wpływ na to ma obecny światowy kryzys. To dlatego zamknięto tapicernię.

Dlaczego więc kryzys nie dotknął innych fabryk spółki "Forte"? To pytanie, tak jak i wiele innych, w ubiegłym tygodniu, zadaliśmy prezesowi spółki, Maciejowi Formanowiczowi. Niestety, do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi. Zapytaliśmy więc o zdanie pracowników zakładu.

- Myślę, że problem tkwi w samej produkcji. Na przykład, z tego co mi wiadomo, w Ostrowi robią meble z folii. Robi się je szybko i tanim kosztem. U nas cała technologia trwa znacznie dłużej i jest droższa - odpowiada jeden z pracowników.
Część załogi skrycie liczy na nowe zlecenia, a co za tym idzie - na zmniejszenie liczby zwolnionych. Jednak wiele osób jest przekonanych, że to pierwszy krok do likwidacji zakładu. I już dziś zastanawiają się, na który wydział padnie następnym razem. W historii zakładu to już nie pierwsza taka sytuacja.

Kolejny upadek fabryki

- Do "Furnelu", dziś już Forte, trafiłem w 1991 roku. Moje pierwsze wynagrodzenie w tej firmie wynosiło dwa miliony 900 tys. zł, gdzie w poprzedniej pracy zarabiałem 700 tysięcy zł - wspomina dawny pracownik zakładu. - Później, niestety, było coraz gorzej. Mimo trudności Furnel starał się unowocześnić działalność. Utworzono nowy wydział płyt klejonych, Hiszpanie zbudowali nam kotłownię, zbudowano nową suszarnię sterowaną komputerowo. Po kilku latach rozkwitu nastąpił regres.  Spółkę podzielono na trzy mniejsze, żeby lepiej zarządzać. Ujawniły się rzeczywiste koszty działalności. Zakład był w słabej kondycji. Mówiono o jego upadku. I wtedy pojawił się wybawca, spółka "Forte". Wkrótce nowa dyrekcja zaczęła "wielkie sprzątanie". Pozbyli się "starych" dyrektorów, kierowników, postawili na młodych pracowników, wysyłając starych fachowców na wcześniejsze zasiłki. Wydawało się, że nowi właściciele pokażą, jak powinno się nowocześnie pracować.

- Mimo unowocześnień ciągle czegoś brakowało do produkcji - opowiada były pracownik. - Wykonywanie mebli niezgodnie z zasadami technologii powodowało powstawanie dużej ilości braków. Liczyła się ilość, wykonanie planu, a nie jakość. Okazało się, że spółka jechała na stratach, chociaż  pracownicy byli słabo opłacani. Dyrekcja szukała rezerw. Zaczęto sprowadzać półwyroby drzewne, pozbywając się wydziałów dotychczas przerabiających surowiec - zamknięto halę iglastą, liściastą, sprzedano materiały podłogowe, okleiniarnię, kotłownię. Z wielką nadzieją czekano na zakończenie budowy nowoczesnej lakierni, która jak się okazało, była wykorzystywana tylko częściowo. W zależności od koniunktury spółka zwalniała albo przyjmowała pracowników.

Wzlotów już nie będzie?

- Przez 13 lat pracy kilka razy przeżywałem sytuacje, kiedy zakłady były w dołku i najwięksi pesymiści zapowiadali rychły upadek. Mówiono nawet, że właściciel specjalnie chce doprowadzić hajnowski zakład do upadku - dodaje mój rozmówca - Dotąd z tego dołka udawało się wyjść i zakład nadal istnieje. Wydaje mi się jednak, że tak źle, jak teraz, dawno nie było. Nadchodzący kryzys doprowadził do bankructwa wiele zakładów o dużo lepszej kondycji finansowej. To samo może się stać w Hajnówce.

PUP będzie szansą...

Jak mówią pracownicy Forte, większość zwolnionych mają stanowić kobiety. W Powiatowym Urzędzie Pracy na koniec października zarejestrowanych było1428 osób bezrobotnych. Zwolnienia w Forte i nowi bezrobotni mogą stać się problemem nie tylko tych osób, ale i całej Hajnówki. Czy są jakieś szanse na pomoc?

- W najbliższym czasie odbędzie się spotkanie z pracodawcą - mówi Marek Roszczenko, zastępca dyrektora PUP. - Po bliższym rozeznaniu sytuacji, co do liczby osób, które nabędą status bezrobotnych oraz struktur wiekowej, wykształcenia i stażu pracy osób zwalnianych, zostaną zorganizowane kolejne spotkania z dyrekcją i pracownikami objętymi zwolnieniem - w zakresie form pomoc.