Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zniszczona i wilgotna piwnica. Tak wygląda siedziba Stowarzyszenia Jeden Świat

Redakcja
W stowarzyszeniu jest ciasno. Wszystko leży na kupie. Ale Małgosi Jabłońskiej (na zdjęciu na pierwszym planie) i tak bardzo się tu podoba.
W stowarzyszeniu jest ciasno. Wszystko leży na kupie. Ale Małgosi Jabłońskiej (na zdjęciu na pierwszym planie) i tak bardzo się tu podoba.
Niepełnosprawne dzieci muszą chodzić na zajęcia do ciasnej i zniszczonej piwnicy. W dodatku co jakiś czas zalewanej przez wodę. Potrzebny nowy lokal.

Przyjechała do nas telewizja i kręcili program na galę wolontariatu. Powiedziałam, żeby nakręcili, jak się wnosi Agatę na wózku inwalidzkim, ale to nie pasowało do tematu programu. Miało być wesoło i pogodnie. Nasi niepełnosprawni faktycznie są weseli i pogodni, ale ja bym chciała, aby jednak przebywali w czystym, ciepłym i suchym budynku - mówi Agnieszka Tucholska, jedna z wolontariuszek.

Małgosia Jabłońska i Agnieszka Tucholska to siostry. Młodsza, Małgosia, ma 11 lat i urodziła się z zespołem Downa. Starsza, Agnieszka, towarzyszy jej przy wszystkich zajęciach. Od kilku lat regularnie obie siostry przychodzą do Stowarzyszenia Jeden Świat, na Konwaliową. Tu Małgosia ma zajęcia teatralne, wycieczki.

- Jest bardzo fajnie - mówi i zaraz biegnie się dalej bawić.

Dobra i ta piwnica, ale...

Ale nie tylko ona korzysta z pomocy stowarzyszenia. Na zajęcia przychodzi tam około dwudziestu osób. Są podzieleni na dwie grupy. Mogłoby dużo więcej, ale nie ma miejsca.

- Na wyjazdy zabieramy nawet 115 osób. Na zajęcia też mogłoby przychodzić więcej, ale nie mamy gdzie ich zmieścić - mówi Jerzy Ostrowski, sekretarz stowarzyszenia.

Siedziba stowarzyszenia to piwnica przedszkola. Tylko dzięki uprzejmości dyrektor mają w ogóle miejsce do spotkań.

- Dobrze, że jest. Ale chcielibyśmy, żeby pomieszczenia były dostosowane dla niepełnosprawnych.

Najgorsze te schody

Żeby się dostać do stowarzyszenia, trzeba pokonać kilkanaście wąskich schodków.

- Przychodzą do nas osoby na wózkach. Ciężko jest po schodach znieść dziecko na wózku. Jeszcze trudniej jest wnieść dorosłego. Wtedy potrzebne są nawet cztery osoby - tłumaczy Ostrowski.

Pomieszczenie jest bardzo niskie, nieduże i zagracone. I chociaż ściany są pięknie ozdobione przez rysunki dzieci, widać, że jest bardzo zniszczone.

Ich piwnica jest też regularnie zalewana przy każdym większym deszczu. - Wtedy cała podłoga pokryta jest mułem, a my mamy masę sprzątania, zamiast zajęć - opowiada Agnieszka.

Nie mają też co liczyć na porządny remont, bo żeby dostać pieniądze, stowarzyszenie musi mieć umowę podpisaną na 10 lat. Ma na trzy.

Szukają nowego lokum

Dlatego postanowili działać i zaczęli szukać miejsca na nową siedzibę. Zainteresowali się opuszczonymi budynkami na Leśnej Dolinie. Ich właścicielem miało być miasto. Więc napisali pismo do Zarządu Mienia Komunalnego, żeby im lokal przyznał.

- Odpowiedzieli nam, że to własność prywatna, więc nie mogą nam jej przyznać, a żadnego innego lokalu miasto dla nas nie ma - wyjaśnia Ostrowski.

- Wniosek z tego jest prosty. Osoby niepełnosprawne mogą się spotykać w piwnicy bez odpowiedniego oświetlenia i ogrzewania, ostatnio zalanej po deszczach, ciemnej i wilgotnej - denerwuje się Agnieszka. - Czy naprawdę w naszym mieście nie ma lepszego budynku na stowarzyszenie?

Wolontariusze i zarząd będą szukać dalej. - Może znajdzie się w Białymstoku miejsce dla naszych podopiecznych. Miejsce, gdzie mogliby godnie się spotykać - marzy Ostrowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny