Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Znikające "lub czasopisma" w Białymstoku

(mk)
Śledztwo w sprawie zniknięcia słów "lub czasopisma" z projektu ustawy medialnej ma zostać wznowione i przekazane białostockiej prokuraturze apelacyjnej - tak postanowiła wczoraj Prokuratura Krajowa.

Prokurator Kazimierz Olejnik wyraził zdecydowane stanowisko co do zasadności kontynuowania tego postępowania i przedstawienia zarzutów trzem osobom. Jest to polecenie wiążące dla organów prokuratury niższego rzędu - mówi rzecznik prokuratury krajowej Małgorzata Wilkosz-Śliwa.
Oznacza to, że prokuratorzy z wydziału przestępczości zorganizowanej białostockiej apelacji nie mają wyjścia. Jeszcze zanim zapoznali się z aktami sprawy, najważniejsza decyzja została podjęta za nich, na ministerialnym szczeblu.
Jak nieoficjalnie udało nam się dowiedzieć zarzutami fałszerstwa mają być objęci: była szefowa działu prawnego w Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji - Janina Sokołowska, Iwona Galińska z KRRiTV oraz Tomasz Łopacki z Ministerstwa Kultury.
Uzasadnienie tej decyzji jest krótkie: - Nie ustalono wszystkich możliwości ustalenia winnych w tej sprawie - powiedział zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik w polskim radiu.

Wielki skandal i zdziwienie

Przypomnijmy, że postępowanie umorzono 22 lipca tego roku, z powodu niewykrycia sprawców. Dzień później informacja ta trafiła do prasy i wtedy rozpętała się burza.
Już wówczas zastępca prokuratora generalnego Kazimierz Olejnik nie wykluczał jej uchylenia. Znacznie ostrzejsi w słowach byli za to politycy. Swego oburzenia nie kryli przede wszystkim byli członkowie komisji śledczej badający sprawę Rywina, którzy w tej sprawie złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Ich zdaniem - materiał dowodowy zebrany w toku prac komisji, m.in. zapiski z dysków twardych ministerialnych komputerów, w pełni pozwalał na przedstawienie zarzutów co najmniej kilku osobom.
Nie minął nawet tydzień, jak prokuratura krajowa przyznała im rację.

Dlaczego Białystok?

To już nie pierwsza sprawa, jaka z warszawskiej apelacji trafiła do Białegostoku. Prowadzono u nas już m.in. postępowania dotyczące byłego już prokuratora apelacyjnego z Warszawy Zygmunta Kapusty (twierdził on, że w jednej z prowadzonych spraw proponowano mu łapówkę), a także sprawdzano doniesienie Grzegorza Wieczerzaka, który skarżył się na postępowanie warszawskiej prokuratury i sądu. Oba te postępowania zostały umorzone. Skąd jednak taka popularność białostockiej apelacji w Warszawie?
- Ktoś tą sprawę musiał poprowadzić, a białostocka apelacja jest uznawana za prokuraturę dobrą - mówi Małgorzata Wilkosz-Śliwa.
- Śledztwa warszawskie nie trafiają tylko do nas, ale i innych ośrodków. Poza tym w prokuraturze, przeciwieństwie do sądów, jest zasada jednolitości działania i wszelkie czynności mogą być w zasadzie wykonywane z każdego miejsca - mówi Janusz Kordulski, rzecznik białostockiej prokuratury apelacyjnej.
Za podrobienie lub przerobienie dokumentu kodeks karny przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny