Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZMK wycięło drzewo, bo było chore. Mieszkańcy twierdzą inaczej. (wideo)

Adrian Kuźmiuk
To drzewo posadziłem pół wieku temu – mówi Jan Tadeusz Puśko. – Nie mogę uwierzyć, że nagle zaczęło komuś przeszkadzać.
To drzewo posadziłem pół wieku temu – mówi Jan Tadeusz Puśko. – Nie mogę uwierzyć, że nagle zaczęło komuś przeszkadzać. Fot. Adrian Kuźmiuk
Poczułem się, jakby ktoś wyrżnął mi domownika - mówi Jan Tadeusz Puśko. 50 lat temu posadził wierzbę naprzeciwko swojego bloku przy Włókienniczej 17.

W weekend kilkunastometrowe drzewo runęło pod piłami mechanicznymi pracowników zarządu mienia komunalnego. Mieszkańcy twierdzą, że ZMK miało przyciąć jedynie gałęzie.

- Rozwiesili informacje, żeby zabrać samochody z parkingu, bo zamierzają robić kosmetyczną przycinkę - mówi pan Jan. - Nie wiedzieliśmy, że chcą wyciąć nasze drzewo.

- Budzę się rano i patrzę, co oni robią - opowiada sąsiad. - A oni zamiast podciąć gałęzie, całe drzewo ścieli.

- Żaden ze starszych mieszkańców nie zgodziłby się na to - dodaje Radosław Puśko.

Nie przeszkadzało pół wieku

Wierzba, po której pozostał jedynie pień, rosła przed blokiem przy Włókienniczej 17 prawie pół wieku.

- To był 1960 rok - wspomina pan Jan. - Teren niezagospodarowany, jak na budowie. A trwała ona parę lat. Nie było tutaj żadnych drzew. Wszystkie posadziliśmy społecznie razem z sąsiadem. Nigdy nie było żadnych problemów.

Jednak po prawie 50 latach komuś nie spodobała się kilkunastometrowa wierzba.

- Rosła obok parkingu i jej gałęzie dotykały aż do ziemi - mówi Radosław. - Przecież wystarczyło je po prostu przyciąć.

Przyszli i ścieli

Mieszkańcy są zbulwersowani. Nie wiedzą dlaczego półwieczne drzewo zostało w jednej chwili zniszczone.

- Tak dużo mówi się o ochronie środowiska i o tym, że nie należy niszczyć zieleni - mówi pan Jan. - Kolega chciał wyciąć brzozę na własnej posesji. Ile nachodził się i napisał do urzędu miasta. A tu z dnia na dzień.

- Aby wyciąć takie drzewo, trzeba wystąpić do departamentu ochrony środowiska o zgodę - mówi Radosław. - Słyszałem, że jeśli się ją otrzyma, to drzewo można ściąć nawet po kilku latach. Ale kto podjął tę decyzję? Czy to ZMK, czy może samowola spółdzielni?

Przeszkadzało kierowcom

- 12 marca wysłaliśmy wniosek do zarządu mienia komunalnego o wycięcie tej wierzby - mówi Agnieszka Obuchowska ze administracji Red-Bud. - Drzewo było duże i podczas wiatru łamały się jego gałęzie i spadały na samochody. Mieszkańcy bali się, że pewnego dnia wierzba się zawali.

Zarząd mienia potwierdza wersję Red-Budu i dodaje, że drzewo było chore.

- Wystąpiliśmy o wydanie decyzji na wycinkę drzewa do departamentu ochrony środowiska na wniosek wspólnoty mieszkaniowej - zapewnia ZMK. - Otrzymana decyzja zezwalała na wycinkę drzewa ze względu na to, że posiada złamany czub głównego pnia, ma mocno rozrośniętą koronę z posuszem na około 25 procent jej powierzchni. Poza tym pień drzewa został zaatakowany przez patogeny grzybowe i nie rokuje szansy na przeżycie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny