Daniel Spaleniak nie grał w Białymstoku pierwszy raz. Kto wie, czy jednak właśnie ten koncert w karierze 26-letniego zaledwie muzyka, nie był najważniejszy.
Na pewno był to występ przemyślany i znakomicie przygotowany. Songwriterskie piosenki zaaranżowana na sekcję rytmiczną i skrzypce okazały się być mocarnymi, rockowymi numerami. Dzięki pysznie brzmiącym, nisko nastrojonym bębnom, grającym transowe rytmy można było mieć wrażenie uczestniczenia w jakiejś niemal narkotycznej podróży przez stany umysłu i ducha Daniela Spaleniaka. Skromne filmy wyświetlane w tle, nie odwracały uwagi od muzyki, ba, podkreślały tlący się w niej żar i zabierały w niekończącą się podróż.
Pomysł wykorzystania w aranżacji zelektryfikowanych skrzypiec czynił z prostych przecież piosenek perełki z pogranicza folku i psychodelicznego rocka. O ile takie określenie coś znaczy, to w połączeniu z mocnym głosem Spaleniaka, owe transowe rytmy i skrzypce tworzyły tło godne celebrze jakiegoś Króla Jaszczura, czyli inkarnacji Jima Morrisona. Może ktoś uznać, że to przesada, ale trzeba było być w niedzielny wieczór w Zmianie Klimatu. Po prostu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?