Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zły prokurator: Molestował, znęcał się. wymuszał zeznania

Helena Wysocka [email protected]
Skargi zjadają nam połowę życia - mówi jeden z prokuratorów
Skargi zjadają nam połowę życia - mówi jeden z prokuratorów Archiwum
Prokurator podczas przesłuchania mnie molestował - przekonywał w sądzie 40-latek. Inny dowodził, że z winy prokuratora poroniła krowa. A lekarka podejrzana o przyjmowanie łapówek twierdzi, że prokurator znęcał się nad starymi, schorowanymi ludźmi, by wymusić przeciwko niej zeznania.

Takie absurdy zjadają nam pół życia - żalą się śledczy. - Nic i nikt nie chroni nas przed obelgami rzucanymi przez podejrzanych. We własnym zakresie musimy kierować przeciwko nim pozwy do cywilnych sądów. A to pochłania pieniądze, zdrowie i czas.

Dlatego większość pomówień pozostaje bez echa. To z kolei powoduje coraz większą zuchwałość tych, którzy mają konflikt z prawem. Piszą skargi do sądów, Ministerstwa Sprawiedliwości i na forach internetowych.

Doprowadzał świadków do obłędu

Justyna M.-G. do niedawna była ordynatorem nefrologii suwalskiego szpitala. Dziś jest bezrobotna i na dodatek podejrzana o przyjmowanie korzyści majątkowych. Pisaliśmy o tym. Kilka tygodni temu Prokuratura Rejonowa w Białymstoku zarzuciła lekarce, że wzięła piętnaście łapówek. Były to pieniądze. Zarzuty sformułowane są na podstawie zamontowanego w gabinecie lekarki podsłuchu i przesłuchań niektórych świadków. Śledztwo w tej sprawie wciąż jest prowadzone. Czy i ile ostatecznie przypadków wręczenia korzyści majątkowych uda się udowodnić, jeszcze nie wiadomo.

Justyna M.-G. nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że prowadzący jej sprawę bazuje na podstawie wyssanych z palca oskarżeń, szuka na nią haka. Co gorsze, znęca się nad świadkami, którzy zeznają niezgodnie z planem śledztwa. A są to w przeważającej mierze ludzie starzy i bardzo schorowani, którzy niejednokrotnie byli przywożeni na dializy do szpitala na inwalidzkim wózku. Agresja prokuratora ma straszliwe skutki, dowodzi pani doktor. Na przykład powoduje u chorych psychozę lęku. Mało tego, lekarka twierdzi, że jedna z kobiet po wizycie w prokuraturze i złożeniu wyjaśnień, popadła w depresję. Przestała jeść, co spowodowało różne powikłania i w końcu zmarła.

Inna, była pacjentka Justyny M.-G., po przesłuchaniach ma niemalże myśli samobójcze. Skarży się, że ledwo żyje.

- Dlaczego mnie się nęka? Trzęsę się cała, kiedy o tym myślę w nocy. To za dużo, już nie wytrzymam. Przyjechała policja i spisywała wszystko, co posiadamy w domu - opowiada.

Podejrzana była ordynator uważa, że prokurator wykonuje swoją pracę z pasją równą okupantom. Mówiąc inaczej, na cierpieniu innych chce robić karierę.

- Czy to nie zbrodnia? - pyta wprost lekarka.

O sposobie zdobywania dowodów w śledztwie, a także nękaniu świadków lekarka informuje na forum internetowym niezależnych publicystów. Dodatkowo napisała skargę do Prokuratora Okręgowego w Białymstoku. Oczekuje, że ten jak najszybciej zapobiegnie dalszemu "okrucieństwu psychicznemu i doprowadzaniu osób starszych do obłędu".

Adam Kozub, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej mówi, że ta skarga, podobnie jak wiele innych zostanie wnikliwie rozpatrzona.

- Nie chcę niczego przesądzać, ale czasy, kiedy prokuratorzy wymuszali zeznania już dawno minęły - zauważa Kozub.

Dodaje, że efekt śledztw nie jest w żaden sposób premiowany. Albo są dowody i prokurator stawia zarzuty, albo nic nie świadczy o winie podejrzewanego i sprawa zostaje umorzona.

- Liczba aktów oskarżenia nie przekłada się na premię, czy awans - podkreśla rzecznik okręgówki. - Prokurator nie ma więc najmniejszego powodu, aby manipulować śledztwem.

Robił maślane oczy

Przemysław R., to postać dobrze znana w suwalskim półświatku. Na swoim koncie ma rozboje, kradzieże i drobne oszustwa. 40-latek bodajże pół życia przesiedział w więzieniu. I nic nie wskazuje na to, że więcej tam nie wróci.

Sam czuje się ofiarą organów ścigania. Twierdzi, że prokuratorzy oskarżają go o różne sprawy, ponieważ dążą do sukcesu. Mówiąc inaczej, na jego krzywdzie robią karierę. Takie wnioski zawierał w licznych skargach kierowanych do szefów prokuratur różnego szczebla.

Podnosił też, że jest nękany psychicznie. Podczas przesłuchań był bowiem wyzywany od "bandziorów i złodziei". A jest osobą wrażliwą, co mogą potwierdzić koledzy spod celi i takie określenia "powodują rysy na psychice".

Skargi były rozpatrywane, ale - jak mówi - nikomu włos z głowy nie spadł. Nie dlatego, że nie miał racji. Chodzi raczej o to, że prokuratorzy, to "mafia".

- Pisanie do zwierzchników, to wołanie na pustyni - mówił nam niedawno. - Ale nie można tolerować tego, co się dzieje.

Nie zrażał się brakiem reakcji i pisał dalej. W jednej ze skarg doniósł, że prokurator "jest zboczeńcem" i go molestował. Do tych koszmarnych, jak ocenia, scen dochodziło podczas przesłuchań, kiedy w pokoju zostawali sam na sam. Wówczas oskarżyciel uśmiechał się "jakoś inaczej", robił maślane oczy i głaskał go po nodze. Wyraźnie sugerował, że jest zainteresowany jeszcze bliższym kontaktem.

Przemysławowi R., który o sobie mówi, że jest tylko trochę ładniejszy od diabła, nie spodobały się te zaloty i złożył na śledczego skargę. Napisał, że jest normalnym człowiekiem i wciąż szuka dziewczyny, z którą w przyszłości się ożeni. Podkreślił też, że nie toleruje innego związku niż z kobietą, a poza tym prokurator nie jest w jego typie. Za gruby jest i za niski.

Sprawa trafiła do suwalskiego sądu. Na ławie oskarżonych nie zasiadł jednak prokurator, tylko Przemysław R. Odpowiadał za znieważenie. W śledztwie szedł w zaparte. W sądzie natomiast przyznał się do winy, wyraził skruchę i wyjaśnił, że chciał odegrać się na prokuratorze, który oskarża go już w kolejnej sprawie. Na dodatek, nie posiadając żadnych dowodów. Bo znalezione w jego mieszkaniu łupy z kradzieży wcale nie oznacząją, że popełnił przestępstwo.

- Odwiedza mnie mnóstwo ludzi - argumentował. - Pewnie ktoś zostawił, żeby mnie wrobić. Tłumaczyłem to prokuratorowi, ale nie chciał słuchać.

Przemysław R. został skazany na karę więzienia w zawieszeniu. Musiał też przeprosić prokuratora. I tę karę uważa za najsurowszą, jaką kiedykolwiek wymierzył mu sąd.

Krowa stała się osowiała

Konsekwencji nie poniósł ani autor skargi, ani prokurator. który miał doprowadzić do rozstroju nerwowego... pięcioletnią krowę. W wyniku tego zwierzę poroniło. A jak do tego doszło? Otóż śledczy dość często odwiedzał swoich, mieszkających w podsuwalskiej wsi znajomych. Parę lat temu uczestniczył również w zabawie sylwestrowej. Nie dość, że ciągle się "wydzierał", czym denerwował podwórkowego psa, to jeszcze o północy wyszedł na podwórze, aby odpalić petardę. Nawet wtedy nie powstrzymał się od złośliwości, z której rzekomo słynął. Pokrzywdzony rolnik twierdzi, że śledczy tak rzucał race, aby spadały na jego posesję. Mało tego, jedna z nich znalazła się w pobliżu obory, w której stała miała m.in. Mruczka - ciężarna krowa. Na efekt tego "barbarzyństwa" nie trzeba było długo czekać. Kilkanaście minut po północy Mruczka poroniła. Wprawdzie weterynarz nie potwierdził, że krowa straciła cielaka z powodu odpalonej petardy, czy prokuratorskich przyśpiewek, ale takie rzeczy są oczywiste - uważa rolnik. - Fachowiec z tego lekarza żaden. - Chyba lepiej wiem, co zaszkodziło mojej Mruczce.

Gospodarz domagał się od śledczego odszkodowania. Za cielaka i straty moralne - swoje oraz krowy, która po stracie cielaka zrobiła się jakaś osowiała. Oczekiwał też, że prokurator dostanie co najmniej naganę. "Wykazał się ogromnym brakiem odpowiedzialności" - argumentował w skardze.

Przełożeni prokuratora nie wzięli tych wniosków pod uwagę. Śledczy nie poniósł żadnej konsekwencji. Nie licząc kwestii towarzyskich. Przestał bowiem jeździć na wieś.

Bandyci i ziobryści

Radca prawny, który miał kolizję z prawem wyzwał prokuratora od "ziobrystów" i "stalinowców".

- Śledztwo trwało dwa lata i w tym czasie napisał na mnie setki skarg - twierdzi prawnik. - Wysyłał je nie tylko do przełożonych, ale też do ministerstwa. Pisał, że biorę łapówki, że źle traktuję ludzi. Do wszystkich zarzutów musiałem się odnosić. Postępowania zostały umorzone, ale kosztowały mnie sporo pracy i nerwów.

Natomiast matka osiemnastolatka, który odpowiadał za brutalne zabójstwo, na sądowym korytarzu wyzwała prokuratora od morderców. A oskarżony chirurg zapowiedział, że będzie modlił się, by śledczy trafił mu pod nóż. - Pan zmarnował mi życie. Ja zrewanżuję się tym samym - odgrażał się.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny