Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złoty okres filatelistyki to stan wojenny. Białystok nie ma szczęścia do znaczków

Fot. sxc.hu
W stanie wojennym władze likwidowały wszystkie stowarzyszenia, oprócz filatelistyki.
W stanie wojennym władze likwidowały wszystkie stowarzyszenia, oprócz filatelistyki. Fot. sxc.hu
Procedura wydania znaczka jest długotrwała i ciężko przekonać pocztę, że akurat nasza propozycja jest godna uwagi. Nie oznacza to jednak, że nie należy próbować.

Opinia

Opinia

Monika Kamińska, p.o. kierownika biura promocji w magistracie

Inicjatywa jest bardzo dobra, ale procedura, przez jaką trzeba przejść, jest zbyt długa. Przekonaliśmy się o tym podczas starań o wydanie znaczka z Ludwikiem Zamenhofem.
Na dwa lata przed Kongresem Esperanto złożony został wniosek do zarządu Poczty Polskiej w Warszawie.
Po długim okresie oczekiwania dostaliśmy odpowiedź odmowną. Skoro więc Kongres Esperanto nie był wydarzeniem wartym uwagi, to sam fakt, że nie powstał nigdy znaczek związany tematycznie z Białymstokiem, też może nie być wystarczającym argumentem, by przekonać pocztę.
Zapraszam jednak filatelistów do złożenia wizyty w urzędzie. Wspólnie znajdziemy optymalne rozwiązanie.

Jeżeli chodzi o staranie się o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury 2016, to wszystkie kwestie dotyczące promocji są na etapie planowania. Nie można więc wykluczyć, że miasto złoży do poczty wniosek o wydanie znaczka.

Obserwator: Jak zaczęła się Pana przygoda z filatelistyką?

Aleksander Stepanczenko, szef Stowarzyszenia Filatelistów Podlasia: Było to w 1952 roku. Pamiętam dokładnie, bo to rok, w którym urodził mi się syn. Żona mówi, że to właśnie dla niego zacząłem zbierać znaczki. I jak się tak zastanowić, to rzeczywiście jest w tym sporo prawdy. Przez całe życie pracowałem w budownictwie. Filatelistyka pozwalała mi od niego odpocząć. Z czasem hobby przerodziło się w prawdziwą pasję. I tak pozostało do dziś.

A teraz dopina Pan ostatnich formalności związanych z założeniem Stowarzyszenia Filatelistów Podlasia. Skąd pomysł na jego powstanie?

- Od 1969 roku byłem szefem białostockiego okręgu Polskiego Związku Filatelistów. W końcu jednak postanowiliśmy założyć własne niezależne stowarzyszenie. Chodziło o zbyt wysokie, naszym zdaniem, składki, które musieliśmy uiszczać na rzecz związku. Teraz spotykamy się w każdy piątek w świetlicy na drugim piętrze poczty przy ulicy Warszawskiej, w godz. 12.30-15. Niestety, z roku na rok przychodzi coraz mniej osób. Szczególnie brakuje - kiedyś przecież - tak licznej młodzieży. Myślę, że to efekt tego, że w szkołach rzadko już nauczyciele zakładają kółka zainteresowań. Kiedyś było tego naprawdę sporo. No, ale cóż. Prawda jest taka, że najlepsze czasy filatelistyka ma już za sobą.

A kiedy miała swój złoty okres?

- Może zabrzmi to trochę przewrotnie, ale największe zainteresowanie było w stanie wojennym. Władze zlikwidowały wtedy niemal wszystkie stowarzyszenia, lecz filatelistyce pozwolono istnieć. I ludzie się do nas garnęli. Na początku lat 80. mieliśmy około 7 tysięcy członków. Wymienialiśmy się, dyskutowaliśmy, klasery szybko się zapełniały.

Pańskie zbiory należy pewnie liczyć w tysiącach.

- Filateliści raczej nie liczą swoich znaczków i ja też jakoś nigdy tego nie robiłem. Mogę nieskromnie powiedzieć, że mam ich sporo. Oprócz znaczków kolekcjonuję też tzw. karty maksimum. Każda z nich składa się z trzech elementów - kartki pocztowej, znaczka oraz tzw. datownika, czyli kolekcjonerskiej pieczątki z datą. Mam je podzielone na wiele serii. Na przykład jest taka, którą nazwałem Ptaki Świata. W jej skład wchodzą karty z 50 różnych krajów.

Opinia

Opinia

Teresa Szczutowska, regionalny rzecznik Poczty Polskiej

Ten, kto zgłasza potrzebę wydania znaczka, powinien to zrobić z przynajmniej dwuletnim wyprzedzeniem. Trzeba złożyć wniosek z uzasadnieniem. Spośród nich poczta wybiera te, które rekomenduje ministrowi.
Dopiero jego pozytywna decyzja powoduje, że znaczek się ukaże. Identyczna procedura została zastosowana też w przypadku wniosku białostockiego magistratu, który chciał uhonorować obchody 150. rocznicy urodzin Ludwika Zamenhofa.
Było to też związane z organizacją Światowego Kongresu Esperanto. Niestety, wniosek nie został uwzględniony. Rocznica urodzin Zamenhofa została uhonorowana wydaniem kart pocztowych.

Trudno było je zdobyć?

- Jak się czegoś chce, to nie ma takiej rzeczy, której się nie osiągnie. Od lat prowadzę korespondencję z różnymi klubami filatelistów, do wielu z nich należę. Ja przysyłam im moje karty, oni swoje, i tak na zasadzie wymiany to się wszystko odbywa. Niektóre znaczki sam przywoziłem, gdy bywałem za granicą. Od jednego z takich wyjazdów zaczęła się zresztą przygoda z filatelistyką mojego syna. Pracowałem wtedy w Republice Federalnej Niemiec na budowie i zacząłem stamtąd przywozić do domu znaczki z piłkarzami. Syn od razu się nimi zainteresował. Potem prosił o kolejne dostawy. Teraz ma własną, dość sporą kolekcję.

To znaczy, że zaraził Pan swoją pasją członków rodziny?

- Oczywiście. Zaczęło się od żony, a skończyło na wnuczce, która kolekcjonuje znaczki z bohaterami bajek, szczególnie Walta Disneya. Ja sam najbardziej lubię te, które przedstawiają kosmos. Przygotowałem nawet kiedyś wystawę pt. Od Gagarina do Leonowa.

Często brał Pan udział w wystawach?

- Oczywiście, przez te wszystkie lata w ramach Polskiego Związku Filatelistów zorganizowaliśmy wiele wystaw. Byliśmy na przykład w Galerii Arsenał, Muzeum Wojska czy w Centrum Kultury Białoruskiej w Hajnówce. Ciekawa też była wystawa towarzysząca zeszłorocznemu Światowemu Kongresowi Esperanto.

No właśnie. Wydawać by się mogło, że znaczki to całkiem dobra forma promocji. Czy Białystok często bywa w ten sposób promowany?

- No, niestety. Jakoś nie mamy szczęścia do znaczków. Białystok nigdy nie znalazł się na żadnym. Jedynie w latach 60. wyszła kartka pocztowa z Pałacem Branickich. Okolice Białegostoku miały troszeczkę lepiej. W 1984 roku w ramach serii Architektura Sakralna w ogólnopolskim obiegu pojawiły się dwa znaczki. Na pierwszym widniała synagoga w Tykocinie, na drugim meczet w Kruszynianach. Czasami można było też spotkać znaczki z podobiznami postaci związanych z naszym regionem. Były na przykład takie z Marią Konopnicką i Władysławem Raginisem.

To pewnie jednak za mało.

- Zdecydowanie. Wiem jednak, że procedura wydania znaczka jest długotrwała i ciężko przekonać pocztę, że akurat nasza propozycja jest godna uwagi. Nie oznacza to jednak, że należy się poddawać i nawet nie próbować.

Może w ramach starania się o uzyskanie tytułu Europejskiej Stolicy Kultury miasto powinno prowadzić w tej sprawie rozmowy z pocztą?

- Posiadanie znaczka byłoby na pewno sporym atutem. Nasze stowarzyszenie oferuje pomoc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny