Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złote Klucze 2011 Kuriera Porannego: Sport

(kw)
Nie brak nam sportowych talentów i wytypowanie nominowanych w kategorii "Sport" nie było łatwo. Postawiliśmy na trzech zawodników białostockich klubów, których osiągnięcia, naszym zdaniem, odbiły się najszerszym echem.

Tomasz Frankowski - król strzelców ekstraklasy piłkarskiej w sezonie 2010/2011

Tomasza Frankowskiego zna każdy, kto się chociaż trochę interesuje polską piłką nożną. Także wielu spośród tych, którym futbol jest obojętny, słyszało o jednym z najlepszych strzelców w historii polskiej ekstraklasy, aktualnie występującym w klubie, którego jest wychowankiem - Jagiellonii Białystok. - Franek jak najbardziej zasłużył na to, by zostać nominowany do "Złotych Kluczy". To pierwszy przypadek, by zawodnik Jagiellonii był królem strzelców ekstraklasy. Wielu mówi, że on nawet nie wygląda na piłkarza, a zdobywa bramki jak automat - mówi inny wybitny piłkarz Jagiellonii, obecnie drugi trener Wigier Suwałki Dariusz Czykier. - Przecież gdyby nie sezony spędzone w klubach zagranicznych, to on byłby na szczycie klasyfikacji wszech czasów - dodaje. Frankowski zawsze powtarza, że futbol nie jest grą skomplikowaną, ale wymagającą myślenia. I to właśnie inteligencja, połączona ze zmysłem strzeleckim i umiejętnością ustawienia się właśnie tam, gdzie trafi piłka sprawiają, że Frankowski jest bardzo niebezpiecznym zawodnikiem.

- Nominacje do nagród to zawsze bardzo przyjemna sprawa dla sportowca. W moim przypadku to także wyróżnienie całego zespołu. Jako napastnik żyję bowiem z podań kolegów i bez nich nie byłoby korony króla strzelców - zaznacza Franek.

Umiejętności 37-letniego piłkarza dały mu jeszcze jedno wyróżnienie. Franciszek Smuda włączył go do sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski na zbliżające się mistrzostwa Europy. To właśnie od Frankowskiego kadrowicze mają uczyć się, jak strzelać gole na EURO2012.

Kamil Kryński - lekkoatletyczny mistrz Polski w biegu na 200 metrów

Kamil Kryński
Kamil Kryński

Kamil Kryński

Jest jednym z najszybszych ludzi w Polsce - mistrzem kraju w biegu na 200 metrów, a wraz z kolegami klubowymi z Podlasia Białystok - także w sztafecie 4 razy 100 metrów. Niewiele brakowało, by w tej ostatniej konkurencji, jako filar reprezentacji Polski, w Korei Południowej zdobył brązowy medal mistrzostw świata.

- Pewnie, że wspominam ten start. Gdyby nie kontuzja kolegi, którego złapał skurcz na trzeciej zmianie, mielibyśmy prawdopodobnie podium. A i tak zabrakło do niego ułamków sekund. Ale z drugiej strony, to i tak nasz ogromny sukces, bo zostaliśmy czwartą sztafetą globu - uważa białostoczanin.

Kariera Kamila Kryńskiego układa się bardzo harmonijnie. Niespełna 25-letni zawodnik z każdym rokiem uzyskiwał coraz lepsze wyniki i wspinał się w reprezentacyjnej hierarchii. Szczególnie obfitujące w ciekawe osiągnięcia były lata 2010 i 2011. Sprinter potwierdził w nich swoją indywidualną hegemonię na 200 metrów i - wraz z kolegami z Podlasia - w sztafecie. W minionym roku dorzucił do tego jeszcze drugie miejsce w biegu na 200 metrów podczas superligi drużynowych mistrzostw Europy.

- Jestem z siebie zadowolony, bo rok 2011 był dla mnie bardzo udany i pokazał, że zmierzam cały czas w dobrym kierunku. Nie mam jednak zamiaru spoczywać na laurach, bo zawsze może być lepiej. Chcę poprawić rekord życiowy na 200 metrów, gdyż ostatnio skupialiśmy się na sztafecie i nie było ku temu zbyt wielu okazji. No i wiadomo, że chcę wystąpić na Igrzyskach Olimpijskich, bo to chyba marzenie każdego sportowca - mówi Kamil Kryński.

Marek Twardowski - kajakarski mistrz świata w wyścigu jedynek na 500 metrów

Marek Twardowski

Jeśli początkującym adeptom sportu trzeba podać przykład mistrza, który do talentu dokłada ogromną pracowitość, miłość do tego co się robi i siłę woli, to można śmiało wskazać Marka Twardowskiego, kajakarza Cresovii Białystok. Zdobyć tytuł mistrza świata jest ciężko, szczególnie w wyścigu jedynek, kiedy się płynie samemu i nie można liczyć na wsparcie kolegów. Ale wejść na szczyt po ciężkiej kontuzji, kiedy wielu zawyrokowało: koniec z kajakami, to już ociera się o cud. Ponad dwa lata temu Marek Twardowski doznał skrętu kiszek, wycięto mu około dwóch metrów jelit, a rokowania były bardzo złe. Kroczek po kroczku uczestnik Igrzysk Olimpijskich w Atenach (2004 rok)) i chorąży reprezentacji Polski z Pekinu (2008) wracał do dawnej dyspozycji. - Ja po prostu bardzo kocham to, co lubię. Siedzę w kajaku od dwudziestu lat i wiedziałem, że przerwałem coś nieskończonego - opowiada kajakarz. - Wielka w tym zasługa mojego trenera Andrzeja Siemiona. Kiedy prawie wszyscy mnie skreślili, on mówił: Marek, będzie ciężko, ale wierzę w ciebie. Dasz rady. No i miał rację - dodaje.

Eksplozja nastąpiła latem w węgierskim Szegedzie, gdzie nasz zawodnik w wielkim stylu wygrał wyścig na 500 metrów. Historia zatoczyła koło, bo pięć lat wcześniej na tym samym torze i tym samym dystansie Twardowski także wywalczył tytuł najlepszego na świecie. Teraz jego celem jest start w Londynie (ale na 200 metrów), bo w przebogatej kolekcji nie ma medalu olimpijskiego. Oby w tym roku dopiął swego.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny