Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Złodzieje z Chanajek

Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik
Włodzimierz Jarmolik archiwum
Niedawno była w tym miejscu mowa o karmannych worach, czyli importowanych doliniarzach z Rosji carskiej. Ówczesny Białystok potrafił dochować się również własnych, wcale niezłych fachowców w tej złodziejskiej profesji.

Jednym z wybijających się kieszonkowców był niewątpliwie Szmul Zawiński. Przyszedł on na świat pod koniec XIX wieku w kryminogennych, białostockich Chanajkach. Kraść zaczął bardzo wcześnie. Naśladował w tym dokładnie swojego ojca i starszego brata. Wzorem byli też inni złodzieje z tej samej ulicy. Gdy wybuchła I wojna światowa na koncie młodego złodziejaszka był już jeden wyrok, a drugi właśnie poszedł odsiadywać za kratkami. Odnotowała to w 1916 r. Gazeta Białostocka.

Kiedy nastały lata 20. Szmul Zawiński był już tak wyrobionym złodziejaszkiem, że prasa lokalna w swoich rubrykach kryminalnych określała go królem chanajkowskich doliniarzy, a nawet przydała mu przydomek Złota Rączka.

Dolinę, czyli kieszeń opróżniało się najlepiej w tłoku. Im więcej było ludzi, tym lepiej i bezpieczniej dla złodzieja. Ciągnęli więc białostoccy kieszonkowcy gromadnie na Rybny i Sienny Rynek, wyczekiwali okazji na postojach dorożek i przystankach autobusowych, przechadzali się po poczekalniach dworcowych i korytarzach różnych urzędów. Miejscem ich stałego bytowania były też sale kinowe Apolla, Modernu czy Gryfa. Choć nie za bardzo interesowali się sportem, można było ich spotkać też na meczach piłkarskich drużyn Makabi bądź Jagiellonii. Obowiązkowo bywali na wiecach i demonstracjach politycznych, nabożeństwach kościelnych, a nawet pogrzebach, co znaczniejszych obywateli naszego miasta.

Szmul Zawiński kradł wszędzie. Jednak ulubionym miejscem jego kieszonkowych robótek był przystanek autobusów zamiejscowych na Rynku Kościuszki. Musiał to miejsce dzielić z inną gwiazdą doliniarskiego fachu - Abramem Duczyńskim, ale się opłacało. Wśród tłoczących się i popychających podróżnych, których zawsze było wielu, kieszonkowiec czuł się szczególnie pewnie. Poza tym tu właśnie można było trafić na portfel z większą gotówką spoczywający w kieszeni jakiegoś roztargnionego handlowca z prowincji.

Praca na przystanku była sezonowa, letnia, sprzyjająca delikatnym operacjom kieszonkowym. Zimą Szmul Zawiński także nie próżnował. Chociażby dlatego, żeby nie wyjść z wprawy. Przestawiał się wówczas na inny środek komunikacji - kolej. A PKP dawało duże możliwości dla złodziei. Pociągi Białystok - Warszawa czy Białystok - Wilno zawsze były oblężone. Tu zaś rywalizacja pomiędzy kieszonkowcami warszawskimi i wileńskimi była duża. Białostocki Szmul nie lubił zbędnych kłopotów. Obsługiwał więc pociągi na trasach lokalnych do Grajewa, Bielska czy Baranowicz. Tutaj konkurencja była mniejsza, a tacy jak on mistrzowie trafiali się bardzo rzadko i nie wchodzili sobie w paradę. W jedną z mroźnych, styczniowych nocy 1928 r. przydarzyła się złodziejowi z Chanajek wielka, jak na doliniarza zdobycz. W pociągu osobowym, zdążającym wolno do Bielska, gdzieś między stacjami Lewickie i Strabla, wyciągnął z palta śpiącego pasażera portfel, a w nim, nie mniej i nie więcej 10 tysięcy złotych i kilka wartościowych weksli. To był łup! Tyle nie zawsze trafiało się nawet kasiarzom.

Choć Szmul Zawiński miał doświadczenie i smykałkę do opróżniania cudzych kieszeni, to nie raz stawał przed obliczem wymiaru sprawiedliwości. Donosiły o tym skwapliwie gazetowe kroniki kryminalne. Wyroki sądowe nie były jednak zbyt wysokie. Pół roku, rzadziej rok. Po odsiadce złodziejaszek znowu, uparcie wsadzał rękę do cudzej kieszeni.

Przed sądem Zawiński tłumaczył się w ten sam sposób: nikt go przecież nie złapał na gorącym uczynku. A znaleziony przy nim podczas rewizji portfel czy portmonetkę po prostu podniósł z ziemi i chciał zaraz szukać właściciela. Sędziowie z sądu okręgowego dobrze znali te wykręty i zgłoszoną przez prokuratora karę zatwierdzali w pełnej rozciągłości. W 1935 r. sędzia Korab Karpowicz powiedział nawet, że chętnie przysolił Zawińskiemu 7,5 roku więzienia, tyle co za najbardziej zuchwałą kradzież. Ale prawo to prawo.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny