Zielone światło dla nienawiści

To tylko jeden z cytatów płomiennego przemówienia patrona wyznawców hajlowania. A Prokuratura Okręgowa w Białymstoku nie widzi w tym nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych. Znajduje za to mnóstwo powodów, dla których sprawę należy umorzyć. Według śledczych ks. Międlar m.in. odwołuje się wprost do Biblii. I to ma go usprawiedliwiać.

To smutne, że prokuratorzy wyręczają adwokatów i nie chcą dać szansy sądom, aby właściwie oceniły całe zdarzenie. Trudno w tej sytuacji oprzeć się wrażeniu, że decyzja jest zachowawcza i ma podłoże polityczne. Jeżeli dołożymy do tego umorzenie dochodzenia w sprawie nawoływania do nienawiści podczas marszu ONR i w sprawie zawieszenia w Hajnówce i Bielsku przez ONR prowokujących haseł wychwalających kontrowersyjną postać Romualda Rajsa ps. „Bury”, to narodowcy mogą to odebrać jako zielone światło do bardziej radykalnych działań. I strach pomyśleć, do czego taka bezkarność może prowadzić.

Dziś sięgają po słowa, jutro po kamienie, kto wie jakiego oręża użyją, udowadniając wyższości swojego wyznania czy pochodzenia, jakby to one były miarą wartości ludzkiego życia. Decyzje brzmią jak zgoda na brunatną pożogę. I pierwsze tego efekty już są.

Ks. Międlar - bezkarny bohater iluzorycznego przekonania, że Polacy są narodem wybranym, triumfuje i zamieszcza komentarz do decyzji o umorzeniu postępowania: Zero tolerancji dla „ żydowskiego tchórzostwa”. I może akt oskarżenia w tej sprawie nie powstrzymałby tego ścieku nienawiści, płynącego z ust kapłana, ale prokuratura nie ustawiłaby się, z pewnością mimo woli, w roli stronniczego arbitra.

A wszyscy wiemy do czego doprowadziło „umycie rąk” przez Piłata. Oby to miało tyle wspólnego rzeczywistością, co według prokuratury ma odwoływania się ks. Międlara do Biblii.