Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zeszyt, który ma 110 lat

Andrzej Lechowski dyrektor Muzeum Podlaskiego w Białymstoku
Okładka zeszytu z 1901 r.  Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego
Okładka zeszytu z 1901 r. Ze zbiorów Muzeum Podlaskiego
Ma 110 lat i powstał w wileńskiej drukarni N. Maca, w której częstym gościem był Marek Hałłaj. Przyjeżdżał do Wilna z Białegostoku za interesami i kupował też zeszyty.

Przedmioty milczą, choć mają dużo do opowiadania. Aby przemówiły, to trzeba się im długo, przyglądać i znaleźć to jedno zaklęcie. Gdy będzie trafne, to wówczas stanie się rzecz niezwykła. Stara szafa, bibelot, lampa, talerz zaczną opowiadać swoją historię o swoich właścicielach. Wziąłem stary zeszyt szkolny. Oto jego historia.

Ma 110 lat i powstał w wileńskiej drukarni N. Maca, w której częstym gościem był Marek Hałłaj. Przyjeżdżał do Wilna z Białegostoku za interesami. Właśnie zaczęły się wakacje 1901 r., ale już trzeba było myśleć o tym, że rok szkolny za pasem, więc i zeszyty pójdą jak woda. I właśnie po nie Hałłaj przyjechał. Zamawiał u Maca takie z firmowym, własnym nadrukiem. Dbał, aby okładka była dobrej jakości. Jej frontową stronę zajmowała ozdobna winieta, na ostatniej kazał wydrukować reklamę swojego składu papieru i typografii. Bo miał Hałłaj w Białymstoku sklep papierniczy, a obok niewielką drukarnię. Mieścił się on na rynku zwanym wówczas Placem Bazarnym pod 6., w kamienicy Zabłudowskich. Wejście do sklepu było obok restauracji Akwarium. Wewnątrz, na regałach leżały zeszyty, ryzy papieru i kartony, przybory do pisania, rysowania i kreślenia. Obok wyłożone były druki akcydensowe, tak potrzebne każdemu kupcowi księgi handlowe i rozmaite kwitariusze. W dziale artystycznym był duży wybór oleodruków. Wisiały święte obrazy, ryczące jelenie, zmysłowe nimfy. Na miejscu można było obstalować ozdobną ramę. Było też stoisko z kosmetykami i galanterią. W głębi, za sklepem, w oddzielnym pomieszczeniu stał typograf. Hałłaj wykonywał tu "wsiakowo roda tipograficzeskije raboty". Wchodziło się do zakładu osobnym wejściem przez podwórze od strony ulicy Żydowskiej (Białówny).

W drukarni zawsze anował specyficzny, przenikliwy zapach i hałas. To mogło przeszkadzać przebywającym w sklepie klientom, a o nich trzeba było dbać. Hałłajowa typografia specjalizowała się w druku biletów wizytowych. 100 wizytówek za jedyne 50 kopiejek! Tak tanio, szybko i elegancko nikt w mieście nie potrafił drukować. Ceniono Marka Borysowicza nie tylko za jego zmysł handlowy. Budził ogólny szacunek jako Mądry Reb Marek. Był bowiem uczonym w piśmie, z hebrajskiego lamdanem. Często spotkać można go było jak w sobotni ranek z ulicy Zielonej (Zamenhofa), gdzie mieszkał w kamienicy Rozensztejna, szedł na Żydowską, do pobliskiej synagogi Chóralnej. W niej prowadził stałe lekcje Tory i Talmudu.

Pewnego letniego dnia 1901 r. do sklepu Hałłajów zaszedł Michał Corn. On też był kupcem, tyle że z branży spożywczej. Miał na Lipowej, w kamienicy Zakhejmów, naprzeciw cerkwi, wyśmienity sklep z artykułami kolonialnymi. Cornowie mieszkali na Brzeskiej (Mickiewicza) pod 17. Wracając więc do domu Corn postanowił kupić szkolne zeszyty. Dwie córki Cornów były starsze. Wyróżniały się niezwykłą urodą. Symeona tuż przed wybuchem wojny poślubiła Władysława Olszyńskiego.

Ten młody, ambitny prawnik, od 1919 r. odgrywał ważną rolę w życiu towarzyskim i politycznym Białegostoku. Salon państwa Olszyńskich na Kilińskiego 2A, w kamienicy, stojącej pomiędzy Ritzem a pałacykiem gościnnym, a później, w latach 30., na Mickiewicza 9, był jednym z najważniejszych miejsc, w których spotykała się białostocka elita. Druga z Cornówien, Amelia, ukończyła studia stomatologiczne. Przez wiele lat była szkolną dentystką w Gimnazjum Męskim im króla Zygmunta Augusta. Najmłodszym dzieckiem Cornów był Dominik. To on był właśnie posiadaczem tego zeszytu. Jego wprawną, gimnazjalisty, ręką wypełniona została zeszytowa wizytówka. Wszystko było oczywiście po rosyjsku. "Tietrad dla samodzielnych prac. Uczeń III/II klasy Dominik Corn". Niestety, zeszyt po dziś dzień pozostał niezapisany.

Minęło 30 lat. Kolonialnego sklepu Corna na Lipowej już nie było. Natomiast na Rynku Kościuszki był sklep z materiałami piśmiennymi, tyle że prowadzony przez Brochę Hałłaj. Ale w 1930 r., nieopodal, bo na narożnej kamieniczce, w której mieści się Astoria, pojawił się nowy szyld "Apteka Anny Hałłaj". Białostoczanie byli przyzwyczajeni do poprzedniego, oznajmiającego, że mieści się tu apteka Feliksa Filipowicza, było nie było jednego z najznamienitszych obywateli miasta. Jakież było więc zdziwienie, że kupiła ją córka Mądrego Rebi Marka.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na poranny.pl Kurier Poranny